Rano więc po kolejnej nieprzespanej nocy życzliwe pożegnanie przez księdza i ruszam w kierunku Żar. Przed wyjazdem z miasta przy drodze stoi autobus szkolny. Kierowca zaprasza do środka i pomaga wciągnąć do środka rower z bagażami. Komfortowo dojeżdżam na 10 km przed Żarami.
Kierowcy przekazuję baloniki dla przedszkolaków których po drodze zabieraliśmy. Zajeżdżam na stację Żary a tam 40 minut do odjazdu pociągu do Wrocławia. Jeszcze tylko info, że we Wrocławiu będę miał kilkanaście minut na przesiadkę i o 16:16 mam szansę być w Bydgoszczy.
Tam (tak wówczas postanowiono) w zależności od kondycji albo ruszam z kopyta na własnych kołach - co się okazało mrzonką! - albo zabieram się pociągiem do miasteczka Toruń.
Przed wejściem do pociągu w Żarach przejechałem całe 13,32 km. Miałem szczęście z tym autobusem który mnie podrzucił. Na dworcu wiało konkretnie tak, że na czas śniadania musiałem schować się do budynku dworca.
Dojazd do Bydgoszczy a potem do Torunia minął jak we mgle. Będąc na miejscu pojechałem się przywitać: wiadomo z Kim i wiadomo Gdzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz