Rano ze świetlicy w Olecku chcieliśmy się szybko zbierać, tak aby zdążyć na mszę o 7:00. Jesteśmy przecież pielgrzymami, jedziemy Drogą św. Jakuba! Ostatecznie jednak byliśmy tylko na modlitwie. Naprawdę prędzej się nie dało!
Te poranne i wieczorne msze stały się już rytuałem. Zwykle przyjeżdżamy kiedy odprawiana jest msza czerwcowa więc w sposób naturalny poznajemy się od razu z proboszczem (albo i nie) i często jest to dobry sposób na zaprezentowanie się oraz rozpoznanie swoich intencji i zamiarów.
Przydrożny kościół w miejscowości Wydminy zaciekawił nas bogatym wystrojem rzeźbiarskim.
Po drodze okazało się, że pielgrzym Piotr ma niespożyte siły! Gdy ja odpoczywałem dogorywając w cieniu czegoś (czego?!) on dał radę się wykąpać w jeziorze... .
Nie musiało być ze mną aż tak źle skoro zauważyłem sztukę ludową na widok publiczny przed barem wystawioną.
Nie musiało być ze mną aż tak źle skoro zauważyłem sztukę ludową na widok publiczny przed barem wystawioną.
W Giżycku zaszło się po pieczątkę do parafii kościoła pw. św. Brunona z Kwerfurtu. Po niebotycznych wschodach się wchodziło!
Powiało wielkim światem i odpowiednimi do niego pieniędzmi :-) gdy zajechaliśmy do Portu Yachtowego.
Do cerkwi pw. św. Bazylego w Kętrzynie po pieczątkę do"Paszportu Pielgrzyma" nie zaszliśmy. A było blisko tego! W końcu to chrześcijańska świątynia jest i także tam św. Jakuba znają.
Ostatecznie miasto Kętrzyn zostało ukarane brakiem pieczątki w naszych "Paszportach", bo nie udało nam się spotkać z jakimś księdzem. Budynki na plebani i obiekty parafialne były pozamykane koronawirusem na głucho a telefonów nie odbierano.
Po drodze przy okazji podbijania paszportów od jakiegoś wiekowego księdza (Którego? W jakim kościele?) dostałem medal papieski. Głupio się tłumaczę, ale nawet tak wyraźne fakty nie zapisane od razu umykają... .
To chyba przy tej okazji była pełna życiowej mądrości, prosta porada - zapytanie: Synu, czy ty naprawdę robisz wszystko aby szczęśliwie przebyć i (co ważne) równie szczęśliwie powrócić do domu?! Pamiętaj: rodzina na Ciebie liczy - oni na Ciebie czekają!
- Myślę, że On samotnie mieszkający na plebani potrafi docenić dobro wynikające z bycia wśród bliskich.
- Myślę, że On samotnie mieszkający na plebani potrafi docenić dobro wynikające z bycia wśród bliskich.
Przyjazd do Świętej Lipki odbył się uroczyście i (znowu!) na ostatnich oparach elektryczności. Dobrotliwy ksiądz proboszcz zaproponował - z czego skwapliwie skorzystaliśmy - spanie w "Domu Pielgrzyma" i naprawdę starannie objaśnił jak do niego spod krużganków dojść.
Mimo tego ciekawe było to dojście do"Domu". Mimo detalicznego objaśnienia co i jak sam nie dotarłem tam. A przecież ks. proboszcz dobrze tłumaczył... . Po prostu nie kumałem ze zmęczenia i opacznie rozumiałem nawet proste wskazówki.
"Dom Pielgrzyma" w Świętej Lipce to jest obiekt już nadgryziony zębem czasu, ale profesjonalnie przystosowany do ruchu pielgrzymkowego.
Tu jest pełna infrastruktura a nawet pralka którą ochoczo i fachowo obsłużył pielgrzym Piotr. Jestem mu za to wdzięczny gdyż sam nie znam tego tajemniczego urządzenia.
Tu jest pełna infrastruktura a nawet pralka którą ochoczo i fachowo obsłużył pielgrzym Piotr. Jestem mu za to wdzięczny gdyż sam nie znam tego tajemniczego urządzenia.
Wspólny pokój z Piotrem oznaczał, że będę musiał spać w woskowych stoperach, bo inne słabo tłumią. Co ciekawe: jemu moje chrapanie - głośne przecież - nie przeszkadza! Wcale.
W związku z tym, że obydwoje byliśmy pół żywi (tiry, górki, wiatr, ciepło) kolektywnie a całym dwuosobowym zespołem postanowiliśmy jutro odpocząć.
Odpoczynek polegał będzie na czymś co znowu Piotr wymyślił. Doczytał się gdzieś w internetach, że o 9:30 będzie prezentacja organów świętolipskich. Udział w tym koncercie jest płatny, ale na coś te nasze przeogromne zasoby finansowe trzeba przecież przeznaczać. W końcu za nocleg zapłaciliśmy zaledwie a’ 35 zł.
Pięknym podsumowaniem tego dnia była fantastyczna zupa flakowa którą w barze naprzeciwko sanktuarium wybrał Piotr. Pani która stała za kontuarem była żywo zainteresowana naszą pielgrzymką. Wyrażała podziw i w ogóle promieniowała życzliwością co nas przyjemnie zdziwiło.
- To był kolejny, zwalający z nóg, upalny dzień.
W związku z tym, że obydwoje byliśmy pół żywi (tiry, górki, wiatr, ciepło) kolektywnie a całym dwuosobowym zespołem postanowiliśmy jutro odpocząć.
Odpoczynek polegał będzie na czymś co znowu Piotr wymyślił. Doczytał się gdzieś w internetach, że o 9:30 będzie prezentacja organów świętolipskich. Udział w tym koncercie jest płatny, ale na coś te nasze przeogromne zasoby finansowe trzeba przecież przeznaczać. W końcu za nocleg zapłaciliśmy zaledwie a’ 35 zł.
Pięknym podsumowaniem tego dnia była fantastyczna zupa flakowa którą w barze naprzeciwko sanktuarium wybrał Piotr. Pani która stała za kontuarem była żywo zainteresowana naszą pielgrzymką. Wyrażała podziw i w ogóle promieniowała życzliwością co nas przyjemnie zdziwiło.
- To był kolejny, zwalający z nóg, upalny dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz