Dom "Pod Dwoma Bocianami" czekał na nas cierpliwie.
Staw i pobliska Drwęca (a nie żadna tam Krutynia!) wprost nie mogły się nas doczekać.
Nagle ni stąd ni zowąd okazało się, że nasz gospodarz jest ornitologiem. (Nieprawda! ...bo się domyślałem.)
Nie trzeba nas było namawiać na digiskoping!
Nie trzeba nas było namawiać na digiskoping!
Podglądanie ptaszków na odległość zrobiło na mnie wrażenie.
Niestety piękny perkoz zausznik (ulubieniec naszego Gospodarza) okazał się nieosiągalny dla mojego zbyt chudego wyposażenia... .
Mi to tylko zwykłe perkozy się trafiają. Dwuczube zresztą..
Niestety piękny perkoz zausznik (ulubieniec naszego Gospodarza) okazał się nieosiągalny dla mojego zbyt chudego wyposażenia... .
Mi to tylko zwykłe perkozy się trafiają. Dwuczube zresztą..
...ale i tak było na co popatrzeć!
Prawdziwy hit naszego tutaj pobytu to było jednak obrączkowanie ptaków.
Wieczorkiem złapany w ornitologiczną sieć kapturek (tak, jest taki ptaszek!) po dokładnym obejrzeniu, obmierzeniu i opisaniu poleciał w swoim kierunku.
Oczywiście zaobrączkowany!
Następnego dnia mieliśmy więcej szczęścia; w sieć wpadło pięć skrzydlatych.
I wtedy okazało się, że w kolejce do opisu ptaszki wkłada się w specjalne mięciutkie woreczki.
I wtedy okazało się, że w kolejce do opisu ptaszki wkłada się w specjalne mięciutkie woreczki.
Tam są bezstresowo przechowywane przez ten czas potrzebny do rozpoznania, opisania i zaobrączkowania aktualnie oglądanego ptaka.
Ta obrączka to pewnie dla bociana ;-)
A póki co zajmowaliśmy się wróblowatymi.
Takiego malucha należy obejrzeć w różnych miejscach (brzuszek, ogonek i skrzydełka) ustalając co on za jeden.
No, ale nie z każdym pierzakiem jest tak łatwo jak z tym trznadlem!