Nasze peregrynacje po Borach Tucholskich zbliżają się do końca.
Pomny złożonej obietnicy by Miasto w Koronie (a właściwie kolegiatę) raz jeszcze odwiedzić trafiłem tam ponownie.
Pomny złożonej obietnicy by Miasto w Koronie (a właściwie kolegiatę) raz jeszcze odwiedzić trafiłem tam ponownie.
Świątynia zachwyciła mnie przebogatym wnętrzem i zacząłem to gorączkowo dokumentować, aby móc do czego wracać.
Kiedy w parę minut po tym jak wszedłem rozbłysły światła zorientowałem się, że za chwilę rozpocznie się msza na 18-tą.
Poruszałem się więc zdecydowanie a z szacunkiem i w sposób możliwie mało zauważalny dla przebywających w kościele osób.
Uwijałem się planując dokładnie obraz przed każdym naciśnięciem spustu.
W takiej chwili starannie ważyć należy rzetelność wykonywanych zdjęć (wynikającą także z oczekiwań Obserwatorów Obserwatora) i szacunek wobec wiernych modlących się w świątyni.
Mając obrazki przed oczami proszę pobyć tu razem ze mną w umiarkowanej ciszy.
Szacunek dla miejsca i chwili współdzielimy więc ze skupienieniem się na przeżywaniu oglądania konkretnych obiektów... .
Szacunek dla miejsca i chwili współdzielimy więc ze skupienieniem się na przeżywaniu oglądania konkretnych obiektów... .
Wszyscy pamiętamy przecież tą historię z Janem Styką. Ów malarz realizując zlecenie dla kościoła malował obraz na kolanach. Poruszony pomieszaniem pojęć Dobry Pan ponoć wychylił się z za chmury i rzekł był do niego tak:
Ty Janie Styka nie maluj mnie na kolanach.
- ...ty maluj mnie dobrze!
- ...ty maluj mnie dobrze!
Jeśli ktokolwiek z Was będzie miał okazję odwiedzić ten kościół (proszę się o to postarać!) niech starannie wpatruje się w obrazy i rzeźby.
Może komuś uda się znaleźć wskazówkę pomocną do odkrycia chociaż jednej z tajemnic koronowskich cystersów?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz