piątek, 16 grudnia 2016
Rosół i gołąbki (1723)
Dzisiaj - jak widać - na obiad mamy rosół i gołąbki. Przepisu
nie podaję, bo i tak wszyscy wiedzą jak się je robi. Jakby co to
ten drugi gołąbek wcale nie jest nadjedzony tylko jest go pół.
Tyle wynikało z rozdzielnika domowego, albowiem oszczędnie
żyć cza!
* * *
ONI już poszli?! No to zaczynamy właściwy wpis!
Otóż zauważono, że co poniektórzy Obserwatorzy nazbyt lekko
prześlizgnęli się po sprawozdaniu z ostatnio odwiedzonego przez
nas wernisażu. I nie oddali należnej czci obrazom i obrazkom
tam przedstawionym.
Nie ulega wątpliwości, że impreza odniosła sukces frekwencyjny.
Ludzi było sporo w tym przedstawiciele władz oficjalnych.
Przybyły naród był jednak jakiś taki.... skwaszony, nieobecny,
ze wzrokiem pochylonym, omijającym i nieobecnym. Gdyby nie
Dwie Osoby (Proszę samemu sobie je odszukać!) to można by
uznać, że moja obecność tam była zbędna, bo w końcu na wernisaże
chodzi się tylko po to by zapolować na Ludzi.
- No właśnie!
A obrazy?
- Tak, dla nich warto było przyjść.
...i jeszcze można nadal.
Autor: Obserwator Toruński o 05:42
Etykiety: gołąbki, Marszałek województwa Piotr Całbecki, rosół, Toruń. Muzeum Uniwersyteckie, wernisaż
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz