Obecnie - proszę wycieczki - jesteśmy we wsi Stanisławki.
Teraz wykonujemy rzut oka na prawą stronę gdzie widać "Muzeum wiejskie".
Zapewniam, że interesujące, ale dzisiaj nie mamy na nie czasu.
- Zresztą już kiedyś je pokazywałem.
A kawałeczek dalej - o, już! - widzimy staw należący do męża pani dr. Ireny Szymion,
która wspomniane "Muzeum" prowadzi i rozwija. Tam warty uwagi jest przede wszystkim Gospodarz.
Skory do kontaktu, miły w obejściu i zapraszający do odpoczynku.
W otoczeniu pięknego stawu - jak nakazuje dobre wychowanie - rozmowę toczymy
niespiesznie podziwiając wypielęgnowane otoczenie.
Przebywając na ganku mikroskopijnego domku letniskowego miałem wrażenie,
że jest mi aż za dobrze! Kiedy zdałem sobie z tego sprawę - odjechałem natychmiast.
Jeszcze długa droga przede mną!
- Wiem, że powrócę tu.
Następny etap był już tuż przy pomennonickim kościele w Jarantowicach.
Uwaga! Słowo "mennonici" proszę starannie zapamiętać!
Już niedługo, będzie ono intensywnie używane.
* * *
...że co? ...że u mnie wsi spokojna oraz wesoła,
a na świecie bankierzy - wojna - politycy - protest.
Idyllicznie mi zbyt?
- Tak ma być!
Sam wybieram co z tego świata należy do mnie.
Dopóki jeszcze mogę wybierać.
W związku z tym polecam.
c.d.n.
sobota, 15 października 2011
Bocznymi drogami (701)
Autor: Obserwator Toruński o 05:13 0 komentarze
Etykiety: mennonici, Stanisławki
Subskrybuj:
Posty (Atom)