Ukradli nam Ratusz!
Dnia 7 grudnia 2005 o godzinie 17:23 uświadomiłem sobie, że ukradli nam Ratusz.To jest dramatyczna nowina i należy ją starannie uzasadnić.
- Zacznijmy więc od początku.
...a na początku był Toruń
Ten pierwszy do dziś nazywa się Starym Toruniem i mieścił się na drzewie. Każdy wie,że nasze królewskie miasto w swych prapoczątkach zaistniało w 1231 roku w postaci
strażnicy krzyżackiej. Umieszczonej dla bezpieczeństwa właśnie na drzewie, w kształcie
rozłożystego dębu. Przynajmniej tak nam wmawiają co bardziej dokładni przewodnicy.
Ze swojej strony mam poważne wątpliwości co do tego dębu, boć to musiało być
drzewko a nie drzewo skoro nie ochroniło jego mieszkańców od zalewania Wisłą.
Dość powiedzieć, że po trzech latach mieszkania w tamtych nadto mokrych okolicach
całe miasto przeniosło się wyżej. A było już nieco murowane. Na miejsce obecnie
szacownych szczątków - a faktycznie podle dziś zaniedbanych resztek - dumnego
niegdyś zamku krzyżackiego.
Nie obyło się więc bez bólu, bo - jak już wspomniano - wokół tegoż dębu istniało
sobie nieco murowańców. Te właśnie ceglane obiekty, cegła po cegle zniecierpliwieni
powodziami mieszkańcy Starego Thorunium przenieśli energicznie na obecne miejsce.
- Jakaż droga musiała być wtedy cegła!
Od tej strażnicy jednak Krzyżacy nie mogli się odczepić i umieścili ją w herbie
Nowego miasta Toruń, który to gród zaplanowany został (i zbudowany!) jako
przeciwwaga dla Starego Miasta Toruń, grodu nazbyt samodzielnego i zbyt szybko
porastającego w pióra i tym samym zagrażającego władzy komturzej.
Budowa Nowego Miasta Toruń cieszy do dzisiaj, już choćby tylko pięknie murowanym
faktem, jakim jest przy okazji Nowego Miasta pobudowany (a dziś - oprócz mszy
- niestety wiecznie zamknięty!) przepiękny kościół św. Jakuba (Fasada wschodnia!
Fasada wschodnia!)
Tak, tak! Świątynia tego samego świętego, którego drewniana podobizna stoi sobie
na cokole bramnym przy wejściu rozpaczliwie nie mogąc się doprosić konserwacji... .
Tak jak krucyfiks na pobliskim szpitalu z ulicy od tego domu starości biorącej nazwie.... .
Ten najbardziej tajemniczy kościół w Toruniu (patrz już choćby tylko nigdy nie
odcyfrowany napis okalający wejście główne czy podwójna postać Chrystusa
na krucyfiksie z łuku tęczowego!) od zawsze był templum parafialnym dla Nowego
Miasta. Tego miasta które w herbie ma strażnicę na krzyżackim dębie.
Sedno
O tym, że piszę prawdę i tylko prawdę o wspomnianym dębie świadczą zbioryMUZEUM OKRĘGOWEGO w Toruniu, czyli w skrócie toruńskiego MO.
Tak musiałem zapisać, gdyż posiadam osobistą wiedzę, że MO będąc Ogromnie
Zasłużoną Instytucją (w skrócie OZI), w lichej realizacji spraw podstawowych
zatraciła poczucie wstydu. Dobrze powiedziałem i z mocą powtarzam: MO OZI
zatraciła poczucie wstydu.
...bo Muzeum Okręgowe to trup, który - niczym u Chmielewskiej Joanny - ukradł
mi półtorej godziny mojego życia.
I to jest właśnie ten ad rem niniejszych rozważań do którego tak nieśpiesznie dążę.
...ale po kolei!
Na razie wiemy skąd się wzięły dwa miasta w Toruniu i pośrodku nich zamek krzyżacki,
którego właściciele (znakomicie wykształceni i znający przysłowia) organizowali
bijatyki pomiędzy dwoma Toruniami i jako ta przysłowiowa trzecia strona znakomicie
wygrywali swoje wraże interesy. Przypatrzmy się jeszcze bliżej co w tym mieście mamy,
aby właściwe tło dla tego skandalicznie prawdziwego stwierdzenia ("MOOZI to trup")
uzyskać.
Budowle
Największym budynkiem w naszym mieście coraz rzadziej odwiedzanym przez tłumyjego mieszkańców (wprowadzono opłaty za zwiedzanie go) jest katedra św. św. Janów
czyli dokładniej mówiąc św. Jana Apostoła i św. Jana Chrzciciela.
A swoją drogą opłaty te przeszkadzają mi dolegliwie, ale w sposób zrozumiały, bo wiem,
że idą na boleśnie tej świątyni potrzebne prace konserwacyjne.
- A zakończono dopiero remont dachu!
Widziałem cudownie zachowaną katedrę we Włocławku to i wiem, na czym może i nam
zależeć... . A co to dla nas torunian jest Włocławek?! Wielkie nic! ...dopóki zbyt mocno
nie otwierają swojej przeciekającej tamy i nie zalewają nam bezcennych działek.
Wracając do materialnych dowodów naszej dumy z Miasta... . Drugim po Toruńskiej
Katedrze jest mój ulubiony, przepiękny, szacowny kościół NMP. Zawsze życzliwie otwarty,
zachwycający atmosferą skupienia i modlitwy w niczym nie przeszkadzającą w przeżywaniu
materialnego pobytu w nim. Wszechogarniający zachwyt na temat stopniowo odnawianych
ołtarzy, stalli, Chrystusa od Panny Marii, monumentalnych malowideł... .- Kto nie przeżył
w tym kościele choćby trzech godzin w jednym kawałku, ten nie żył prawdziwie wcale.
Za mało miejsca by o pochowanych tu wszystkich Annach Wazównach czy nagrobkach
braci Tylickich mówić! Niejeden uczony tylko na samych epitafiach tu umieszczonych
profesurę zrobił! O przebogatych ołtarzach, sklepieniach czy krużgankach nie wspominając... .
Za mało miejsca by o świątyniach - w tym miejscu - mówić a co dopiero o budowlach
świeckich! Te wszystkie "Kamienice pod Gwiazdami", apteki "Pod Orłami", knajpy
murarskie gdzie Napoleon piwo pił bratając się z ludem... . Wcale o nich nie wspomnę,
poza jednym, jednym wyjątkiem.
Ratusz
To ona budowla najsłynniejszy ze słynnych obiektów świeckich w naszym miasteczku jest!Pyszna jego wieża wyrasta ponad wszelkie poziomy i tylko monumentalna katedra św.
św. Janów widziana zza Wisły przyćmiewa Ratusz swoim blaskiem i rozmiarami.
Chociaż gdyby zaryzykować zdrowiem i wejść na łachę piachu z drugiej strony Wisły,
lub w sposób niedozwolony znaleźć się w połowie Mostu Kolejowego im inż. Malino-
wskiego to osobiście m-o-ż-n-a doznać zachwytu na temat wieży ratuszowej widzianej
od Wisły także... .
Wspominam o wieży ratuszowej, bo z dawien dawna nie tylko historykom sztuki ale
i prostym szlachcicom czy nawet zwykłym kmieciom wiadomo, że ta nasza wieża
to kliniczny symbol demonstracyjnego bogactwa jej zamożnych budowniczych. Razem
z czworokątem zabudowań stanowi ona obiekt absolutnie wyjątkowy, nie do
zobaczenia w jakimś tam Mediolanie, Paryżu, Rzymie czy innym Londynie... .
Toruński Ratusz jest nie tylko najpiękniejszą, ale i największą budowlą tego typu
w Europie, a i może na świecie (z braku danych) niewiele obiektów może się
z Nim równać. A na dodatek Nasz Ratusz jest kapitalnie ozdobiony poczwórnym
zegarem ze złotymi wskazówkami i - ni przypiął ni przyłatał - jakimiś antenami.
No i ostatnio cepelia gotycka w blendach wieżowych tam, jako i na Baszcie Gołębiej
wmurowanej w nasze gotyckie mury nam świetnie przybyła... .
Tenże wiec nasz Ratusz j e s t oszałamiającym przykładem pychy mieszczan toruńskich
którzy ten Ratusz wybudowali!
- Tej samej pychy, która udzieliła się obecnym jego właścicielom.
Biuletyn
Dopiero teraz - mając rosnącą świadomość, że nie znajdę kontynuatorów tematuna szerszym forum - przybrawszy w tym celu sansowinowską pozę, mogę dokonać
zapisu tego co mnie boli. A sprawa ma się tak.
Zawsze ciekawiło mnie to skąd inni wiedzą co się w mieście dzieje. Jako zwierzę
internetowe zaglądałem do oficjalnych źródeł nie rezygnując ze szperania w podejrzanie
opozycyjnych serwisach. I...nic! Aż wreszcie oświeciło mnie przysłowie!
Otóż przypomniało mi się takie powiedzenie ludowe: "Mądry on ci mądry, jakby
dopiero co z ratusza przyszedł!". Poszedłem więc po rozum do głowy czyli po wiedzę
do ratusza (y?!) i zaprenumerowałem sobie kurendę wydziwiając nad postępem technicznym.
Otóż władza nasza ulubiona już nie musi - jak to w kopernikowskich latach bywało
- wynajmować heroldów i miejskich krzykaczy w celu ogłaszania tego co w mieście się dzieje
lub dziać się powinno.Teraz mamy newsletter do zaprenumerowania brany z miejskiej strony
w prawym dolnym rogu się znajdujący pod znanym adresem. ...a swoją drogą to właściciele
tego serwisu nieźle mi podpadli, bo nie zamieścili linku do "Obserwatora" mimo iż na kolanach
ich o to błagałem ;-) (Nie wiem kiedy naprawią swój katastrofalny błąd. Niemniej jednak
uprzejmie zapytuję: kto obecnie usilnie zabiega o prawo do zamieszczenia na swoim portalu
hiperłącza do "Obserwatora Toruńskiego"!?)
Tak więc zaprenumerowałem biuletyn, ale mimo wilczego apatytu na nowości :D niczego mi
nie przysyłano! Wcale mnie to nie zdziwiło, bo jest to nieszlachetna tradycja jakiej wysługują
się lokalne ośrodki masowej manipulacji czyli takie na ten przykład "Nowości". Zbierają Ci
one niusy i adresy, dostarczając w zamian nic... .
Zamiast tego załatwiłem sobie więc miejski biuletyn i cierpliwie czekałem, aż mi onże niczym
Ciotka Unra przyśle co dobrego... . I w końcu przysłali! Cudo to się nie okazało, ot taki tam
sobie pożyteczny przypominacz tego co jest na stronie najnowszych wieści miejskich. Stronka
na której coś tam się dzieje. A dzieje się ciekawie i sporo.
Właśnie to wydawnictwo zaprosiło mnie na sesję naukową (podkreślam naukową!)
o Podgórzu, która to sesja jest przyczyną moich jakże gorzkich szczegółowo a rozwlekłych
mych rozważań.
Jak już o naukowcach mowa to niech zaprzyjaźnione miasto Bydgoszcz ode mnie - szczerego
patrioty toruńskiego - niech ono miasto otrzyma najlepsze życzenia z tytułu posiadania od
niedawna zupełnie nowego fabrycznie Uniwersytetu. Nazwanego nie wiadomo dlaczego
imieniem króla Kazimierza Wielkiego.
- Gratulacje objaśnię na pewno, bo na końcu.
O kilku takich co ukradli nam Ratusz
Tak więc, jako ekstremalnie szczery patriota toruński, grubymi nićmi przyszywany, bourodziłem się Gdzieindziej czyli w najpiękniejszym mieście Polski Północnej oświadczam.
UKRADLI NAM RATUSZ!
Pytanie brzmi: Kto?!
Prawidłowa odpowiedź sama echem się odzywa: Naukawcy.
A zaczęło się tak niewinnie! Tuż po wojnie przejeżdżał sobie pociąg przez nasze miasto.
I się zepsuł. Paru przypadkowo (He! He!) znajdujących się tam astronomów poszło więc
rozprostować swoje niebywałe kości widokiem panoramy Torunia. Zrobili to tak skutecznie
aż zorientowali się gdzie są: w mieście urodzin Wielkiego Astronoma.... .
- I na nasze nieszczęście zostali.
Nie tylko jednak się osiedlili, ale i założyli sobie przy okazji Uniwersytet, który bidował
do Rocznicy Kopernikańskiej w znanym wszystkim roku. Od tego czasu Uniwersytet
(w skrócie U) burzliwie rozpanoszył się po mieście jak jaka zaraza i zaczął zżerać miasto.
Co czyni do ostatniej chwili, bo właśnie magistrat podpisuje kolejną kapitulację oddając
następny budynek nienasyconemu molochowi. Właśnie teraz jest uroczyście przyklepywane
oddanie przez Miasto dawnego Banku Rzeszy po haniebnej zeń ucieczce NBP. A ze strony
U nie-gęsim piórem podpisuje to uwaga! uwaga! nie sam naczelny U (jak by na wartość
wydarzenia za 3,7 mln zł darowizny przystało) a zaledwie... kanclerz! (Ładne słowo! Ładne!)
Jednakże wśród obiektów których stratę miasto odczuwa najboleśniej jest RATUSZ.
Nasz piękny ukochany Ratusz! Tenże obiekt o 365 oknach (ktoś je liczył?!) zasiedlony został
przez placówkę nazwaną dla niepoznaki Muzeum Okręgowe (jak ustalono w skrócie: MOOZI).
A faktycznie będącą zakamuflowaną formą istnienia Uniwersytetu, tyle że finansowaną niepotrzenie
bezpośrednio z nazbyt hojnej kasy miejskiej.
I teraz muzyczne rondo: wracamy do praźródeł i składamy do kupy pucla. Drzewo - krzyżacy
- Stare i Nowe miasto Toruń - kościoły gotyckie i perła ratuszowa. W tej perle 365 okien
- za niektórymi z nich sesja naukowa poświęcona Podgórzowi, który wzbogacił się o tablicę,
bo mu stuknęło 450 lat.
... ale jak ja to piszę to większa połowa sali mnie nie słucha!
Centrum istoty sedna
Grzmotnąwszy historią miasta o pulpit, aby się wszyscy Szanowni Czytelnicy obudzili kontynuujędochodząc do najważniejszej części.
A jest tak; Ratusz, 17:10 spóźniony wpadam do piwnicznej szatni ratuszowej. Uspokajając
oddech skrabię się na pierwsze piętro do Sali Mieszczańskiej. Szmerek na sali i lekko nieświeże
powietrze świadczą o tym, że impreza już jakiś czas trwa... .
Na początku nie zorientowałem się co mnie tutaj spotka. Myślałem, że to ze zmęczenia źle słyszę.
Gorzej nic nie widziałem. Pomyślałem sobie, że starość nie radość. Kiedy doszło do tego, że z węchem
i dotykiem zacząłem mieć kłopoty z chłodem naukowca (Tak! Tak! Genius loci - miejsce zobowiązuje!)
zacząłem analizować sytuację dookoła rozglądając się po otoczeniu staranniej niż zwykle.
I zauważyłem. To wcale nie kłopoty z percepcją były powodem nie odbierania przez mnie sygnałów
dźwiękowych. To bełkotał bliżej mi nieznany prelegent. Bełkotał!? Ejże czy nie za mocne słowo?!
Otóż nie! Tak było! On - patologicznie zadowolony ze samego siebie - buczał, syczał, świszczał
a mamrotał do mikrofonu wcale się słuchaczami nie przejmując!
Potem był Drugi Prelegient (taka mu nazwa przysługuje!) który starał się coś równie nieudolnie
przekazać z równym skutkiem jak jego poprzednik. I o zgrozo! ...wcale przez to nie tracił dobrego
samopoczucie! Pomyślałem sobie, można być dobrym naukowcem mając nawet wadę wymowy!
- Tylko dlaczego oni naraz tu się stawili, bo i ten trzeci też szypiaszczył.
Trzeba było dopiero czwartego wykładu, który uświadomił mi, że trzej pierwsi po prostu nas
słuchaczów (...) (przepraszam!). Najzwyczajniej w świecie. Dopiero słuchając wykładu
archeologicznego czułem, że jestem z miasta. Było jasno i logicznie, składnie i z wrażliwym
wyczuleniem na potrzeby słuchaczy, którzy tu przyszli poświęcając swój cenny czas. ...
bo przecież mogli pójść na piwo, albo na koncert bałałajek lub wystawę fujarek ludowych,
gdzie straty osobiste byłyby mniejsze.
Dopiero - przy Czwartym Wykładowcy, którym była Sympatyczna Pani Archeolog
- klarownie odbierając wiedzę na temat eksploatacji wykopów archeologicznych (w takim
wykonaniu to są ciekawe sprawy!) odczułem, że nikt nie robi mi łaski dzieląc się swą wiedzą
i dokonaniami.
Dopiero teraz odczułem, że nie jestem tylko lustereczkiem mającym przekazać Wielkiemu
Wykładowcy z Uniwersytetu że jest najpiękniejszy w świecie! Z prawdziwie krzyżacką butą
i z pożałowania godną elokwencją te trzy początkowe typki bąkały coś do mikrofonu, co raz
to filuternie odwracając głowę od mikrofonu żeby tylko nie zostać usłyszanymi. Pomyślałem
sobie: biedni studenci - oni nie mają głosu - ale dlaczego nas dobrowolców to spotkało?!
Zupełnie nie rozumiejąc o co chodzi przypomniałem sobie, kolejne przysłowie: że jak nie
wiadomo o co chodzi to wiadomo, że chodzi o pieniądze! Otóż tym osobnikom wykładowczym
wcale nie zależało na tym by ktoś ich w ogóle zrozumiał. My słuchacze byliśmy dla nich tylko
masą która porażona samą obecnością Pana Prelegienta miała za dwa miesiące stawić się
w kasie MOOZI po zakup materiałów.
- Tylko i właśnie taką rolę (dostawcy dudków) nam Słuchaczom przypisano!
Jeśli ktoś myśli, ze coś od rzeczy gadam to uprzejmie się zapytuję: to co do jasnej cholery, na
dwa dni przed rocznicą ci uczeni w piśmie mężowie dowiedzieli się, że będą mieli wykład?!
I nie zdołali się godziwie przygotować?! To wydanie na czas broszurki kilkunastu stronicowej
dla MOOZI to taki wielki puc i glanc?!
I do tego te kandelabry walące tysiącami watów niepotrzebnie w oczy... . One świecidła
wątpliwie uświetniające wnętrze są może i potrzebne ale nie wtedy, gdy rzutnik obraz rzuca!
Dopiero Prelegient nr Trzy (ten co buczał tylko do siebie najniższym basem!) zorientował się,
że głupio tak publicznie ludziom po oczach.... .
W podsumowaniu działalności tych trzech osobników pozwalam sobie dodać następującą
scenkę puentującą. Gdyby tak nieszczególnie się złożyło, aby w jakimś szanującym się
Oksbridge czy w innym IMT nieopatrznie dopuszczono do głosu takich Prelegientów to
po pięciu minutach (nie dłużej!) sala by ich wyśmiała, wyklaskała i wytupała... . Za arogancję
wobec słuchaczy, za tupet wynikający za bezczelnego kitu który nam wciskano naiwnie sądząc,
że nikt się nie zorientuje i że naród lipę w paczkach kupi!
A organizator przedsięwzięcia (w tym wypadku MOOZI) musiałoby zapłacić słuchaczom
którzy stawili się niepotrzebnie tłumnie za stracony czas za ukradzione półtorej godziny. Również
i z mojego bezcennego życia.
To właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że ukradziono nam Ratusz.
W tym całej beczce piołunu jest jednak i łyżka miodu, która niestety paskudztwa nie jest
żadną miarą w stanie osłodzić. Otóż dzięki tej sesji naukawej nagle odzyskałem pamięć!
I jeszcze przejrzałem na oczy! ...i przypomniałem sobie o innych sprawkach organizatora tego
smutnego przedsięwzięcia! Rozejrzałem się i zobaczyłem pożarte przez mole czy inne korniki
parapety okienne. No dobra pomyślałem: na renowację MOOZI nie ma kasy. Ale jednocześnie
zobaczyłem pajęczynę na obrazie i brudno (no niewiarygodne, ale tak było!) brudną podłogę.
Oni po prostu jej nigdy nie myli! Mażą pewnie jaką pastą (każąc publice w kapciach się ślizgać po
czcigodnych przestrzeniach!) zapominając że istnieje coś takiego jak Biały Jeleń i szruber ;-)
Ja osobiście mam zrozumienie dla poglądu, że w Muzeum patyna dziwić nie powinna, ale do
- do stu tysięcy par beczek miodu piernikowego - nie należy mylić patyny ze zwykłym brudem!
O braku gospodarności zarządcy budynku skupionego na czerpaniu nienależnych mu zysków
z zarządzanego obiektu świadczą również szare od brudu ściany. I nie dotyczy to tylko Ratusza
ale i domu Kopernika także! Przepędza się tam przymusowo tysięczne wycieczki niczego niewinnej
dziatwy szkolnej w równie niegodziwych estetycznie warunkach.
- ...a później nie wiadomo dlaczego mówią, że Toruń jest nudny!
I proszę mi tu nie pieprzyć (przepraszam!) że nie ma na to środków! Że malowanie ścian
przewidziane jest w 10-letnim planie rewaloryzacji i zamydlanizacji... .
Drodzy Państwo!
Ja rozumiem, że kultura to worek bez dna i nie ma sposobu aby normalnymi sposobami go zapełnić,
ale tutaj chodzi o zwykłe niechlujstwo i brak nawyków czystościowych!
- ...ale mogę się mylić: to może być tylko zwykła nieudolność zarządcy.
Może i obecni posiadacze ratusza są dobrymi naukowcami - nie wiem i nie chcę w tym miejscu
tego wiedzieć - wiem tylko, że siedząc na cieplutkich posadkach zapomnieli kto jest dla kogo!
Dopuszczam nawet zuchwałą myśl, że nigdy tego nie wiedzieli. (No nieźle mnie poniosło! Nieźle!)
...a sala ma być z pajęczyn omieciona, a przy laptopie ma warować technik który wie jak się nim
posługiwać nie absorbując wykładowcy! I nie grzebie się przy tym cudzie techniki na oczach
zgromadzonej i niepotrzebnie cierpliwej publiczności!
I jeszcze to mikrofonem publicznie ogłoszone zdziwienie, że połowa publiki po przerwie uciekła!
Zdziwienie podane z podtekstem, ze oto na sali tylko prawdziwi miłośnicy żądni czystej wiedzy
zostali... . S m u t n e . Zachęcam uprzejmie do tego aby pogonić to bractwo nieudaczników
udające, że coś tam dla nas robi! To normalna granda, że gromada pasożytów obsiadła miasto
i obżera je nie dając nic godziwego w zamian... . Z prawdziwie krzyżacką butą!
- Może w końcu znajdzie się jakiś Janko Muzykant, który piskając na gęślikach to całe bractwo
za Wisłę, do Małpiego Gaju zaprowadzi?!
Lepiej więc zawczasu oddajcie nam mieszkańcom Ratusz, nasz piękny Ratusz! Niech znowu
w Sali Mieszczańskiej zasiądzie Rada Miejska (która teraz w jakimś pseudogotyku gnieździć
się musi!), niech kat pobierze swój miecz ze Sali Sądowej i sprawiedliwość komu trzeba
wymierza, niech kolejnemu władcy wręczona zostanie oficjalna łapówka, czyli Donatywa... .
Co ja tu o Donatywie, skoro nawet większość torunian nawet nie wie co to za skarb! A ona,
ten kapitalny przykład osobliwości ściśle toruńskiej o najwyższych walorach artystycznych)
nigdzie na świecie poza Elblągiem czy konkurencyjnym Gdańskiem nie występuje!
- Nieprawda, bo w miastach niemieckich ten obyczaj z innych powodów też też znano!
A co pokazują w naszym MOOZI?! Jak prezentowana jest Donatywa?! W jakiejś
zapluszczonej gablocie pokazują nam gipsową kopię! Ratunku! Zaiste trzeba tęgich profanów,
aby taki brak poszanowania dla lokalnej świętości wymyśleć!
Toż ona na podwyższeniu winna być ukazana, tak aby z należnym jej szacunkiem a choćby
i na kolanach publika mogła ją oglądać. Żaden z tych smutnych muzealniaków nie uświadomił
sobie, że Donatywa to taka nasza mała Mona Liza, wyjątkowość absolutna i unikalna
z Kopernikiem porównywalna! ...ba lepsza nawet od niego, bo w wielu wykonaniach artystycznie
pięknych występuje! - Tą ni to monetę ni to numizmat należy czcić i na każdym rogu się nią
przechwalać, należną jej cześć trzy razy dziennie oddając!
Komitet Obrony Donatywy by założyć czy co?! A może nieco szerzej: komitet obrony przed
MOOZI by się przydał?! Może wtedy porządek i ład wrócą do miasta i nie będzie dwuwładzy.
Przecież ten cały U tak się rozpanoszył, że tylko patrzeć jak burmistrz Torunia składać będzie
przed ratuszem hołd facetowi ubranemu w króle a la mysz udające gronostaje... .
* * *
Nie mam żadnych złudzeń że tym felietonem wygrałem jakąś bitwę pod Grunwaldem. Jeżeli
już jakiś wynik udało się osiągnąć to raczej porównywalny do bitwy pod Płowcami. Historia
pokazała ją jako nie rozstrzygniętą, ale ukazana została słabość Krzyżaków.
- I od tego czasu musieli zacząć się pilnować.
No i na koniec objaśnienie podejrzanie serdecznych gratulacji jakie w międzyfelietoniu złożyłem
miastu Bydgoszcz. Moje wyrazy uznania uzasadniam następująco: U wreszcie ma konkurenta!
Na razie słabowity on, koślawo startuje, dał sobie medycynę odebrać, ale... jest!
Niestety lata całe będzie trzeba czekać, aż bydgoska Alma Mater stanie się godziwą alternatywą
dla tych naszych toruńskich naukawych zadufków przekonanych o swej niezastąpioności... .
- Niemniej jednak zegar zaczął tykać.
A póki co wiadomość z ostatniej chwili: nabór na toruńską slawistykę odwołany, bo dwóch
naukawców nie zdążyło przygotować jakichś tam papierków w terminie... . Amen.
Nie traćmy więc ducha! Mieszkańcy Torunia i Bydgoszczy; czas tyka na naszą korzyść!
Mamy się z czego cieszyć, chociaż powody tej radości są różne.
Niech żyje Dwumiasto!
Pomny licznych krzywd, ale i z nadzieją na przyszłość
pozostaję z wyrazami szacunku
Obserwator Toruński
PS. A swoją drogą czy Wam się coś nie kojarzy z takim obrazkiem:
oto mamy dwa miasta, jedno starsze, drugie nowsze a pośrodku panoszy się butny Krzyżak!?