MALUJ MURY... . czyli toruńskie foto-graffiti
Po co w ogóle fotografować graffiti?!
No właśnie?! Czy aby pisanie na ten temat (nie mówiąc już opokazywaniu zdjęć!) nie umacnia czasami to niekorzystne zjawisko?!
Nie promuje go, nie przydaje zbędnych wartości temu co
społecznie szkodliwe, moralnie niesłuszne i optycznie naganne?!
Oczywiście i tak się może zdarzyć, że graffiti jest paskudne, bezmyślne
i niepoprawne, ale jeśli przyjrzeć się samemu zjawisku uważniej to
może się okazać, że nie jest ono an bloc godne potępienia zawsze i wszędzie.
...bo nie jest!
Czasami nawet okazuje się, że warto je – to graffiti - (jeśli nie zachować!)
to chociażby sfotografować. Zrobić zdjęcie choćby tylko dla celów
dokumentacyjnych, nie mówiąc o tym, że – jak będzie o tym dalej - w celach
artystycznych także można je jako tworzywa użyć.
To ostatnie dotyczyć może (ale nie tylko!) najbardziej wartościowej części
nielegalnej w końcu (sic!) twórczości ściennej czyli art-graffiti. Uzasadnienie
brzmi następująco: trzeba przecież zatrzymać w czasie to ulotne zjawisko, bo za
chwilę albo je zasmaruje swoimi gryzmołami jakiś małoletni frustrat,
albo administracja domu w trosce o czystość środowiska mieszkalnego
zamaluje dzieło starannie bardzo.
Zrobienie zdjęcia w celach dokumentacyjnych ma na celu zapobiec
zniszczeniu zjawiska artystycznego, które bez tego utrwalenia
przepadło by bezpowrotnie. Dla tego jednego celu warto zdjęcia graffiti
utrwalać i kolekcjonować.
Czas tak szybko płynie, zjawiska tak szybko następują po sobie. Trzeba
je dokumentować, już choćby po to abyśmy wiedzieli gdzie był
początek, co było wcześniej po to by lepiej rozumieć, po to by bardziej
świadomie żyć teraz a mądrzej jeszcze w przyszłości... . Po to jest
zresztą także dokumentacja dzieł sztuki w ogóle.
Niektóre więc – powtarzam – n i e k t ó r e z tych dzieł naprawdę
zasługują na zachowanie dla potomności ;-). Choćby tylko w tak ulotnej
formie jaką jest fotografia. W tym wypadku zrobienie reprodukcji
czemuś co ma znamiona dzieła sztuki musi zyskać należny mu
szacunek!
Warto fotografować graffiti i z drugiego powodu: dla celów
artystycznych.
Dokumentalne utrwalanie graffiti na zdjęciach jest często
niedoceniane, a nawet lekceważone i bagatelizowane. Zdjęcie samego
graffiti jest też często obwiniane o marność w prostym jakoby tylko
rzemieślniczym odwzorowaniu rzeczywistości (gdzie ponoć nie ma
żadnego wkładu fotografika!).
„Prawdziwi artyści” (a faktycznie leniuchy umysłowe!) nie zauważają
nawet tego zjawiska, nie pokalają się więc zrobieniem zdjęcia tworowi
ściennemu, ponieważ w ich błędnym przekonaniu każdy z nich ma
genetycznie zakodowany brak cech Dzieła Sztuki przez duże D.
Abstrahując od tych nieporozumień, za najcenniejsze więc uznaje się
te muralia, w których doszło do oczywistej, świadomej i zamierzonej
interwencji fotografika w postaci zrealizowanej fotograficznie
interakcji graffiti z otoczeniem zastanym lub wytworzonym. Uff!
A więc to właśnie w art-graffiti może wystąpić malunek z wartością
dodaną. To jest to coś co uznaje się za najcenniejszy obiekt do
fotografowania!
Na marginesie powyższych wywodów warto dodać jeszcze
humorystyczny (?) aspekt kolekcjonowania graffiti. To dla tych, którzy
twierdzą, że zrobienie zdjęcia samemu graffiti to żadna sztuka i do
art-działań tego zaliczyć można... .
He! He! Niech to ktoś powie głośno! Zaprowadzę go w takie miejsce
(a niejedno takie jest!) gdzie już samo pokazanie się „obcego” grozi
tym i owym. Wyciągnięcie aparatu zaś może tylko przypieczętować los
nieszczęśnika ;-) Tak! Tak! Prawdziwa sztuka wymaga odwagi!
W podsumowaniu: to tylko od świadomego fotografika zależy czy zdjęcie
danego „grafita” mieć będzie artystyczny czy reprodukcyjny charakter. Pytanie
więc: „Czy należy fotografować graffiti?” należy zmienić na: „Jak je
fotografować?”
Niezależnie od tego co napisałem powyżej i co jeszcze jest do przeczytania na
ten temat niekiedy odnoszę wrażenie, że nasze miasto się poddało. C z a s a m i
tak myślę kiedy na świeżo odmalowanej ścianie, w uczęszczanym miejscu,
niekiedy na pięknym domu widać niecenzuralne czy obrażające
poczucie dobrego smaku napisy, obrazki, gryzmoły... .
Porażającym na to przykładem jest zdjęcie tygodnia dla tego numeru.
To jest miejsce na obrzeżu starówki. Tak! Tego właśnie zespołu
staromiejskiego, który został wpisany na Listę Światowego
Dziedzictwa UNESCO. Gdyby ktoś tego nie wiedział, to uprzejmie
informuję, że obiekt wpisany na tą listę może zostać z niej wypisany!
Kłopoty katedryw Kolonii mogą być tego dobitnym przykładem.
Dlaczego o graffiti w Toruniu?
...bo to jest miasto o wyjątkowej atmosferze! Promieniuje nią sporailość osób związana z Wydziałem Sztuk Pięknych czyli plastyczną
częścią Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.
W prosty sposób wyraża się to wskaźnikiem ilości plastyków (i osób
będących pod ich wpływem!) na kilometr kwadratowy ;-) A wszyscy
oni chcą się wypowiedzieć obrazkami... .
A na dodatek Toruń to małe miasto więc nic dziwnego, że to
oddziaływanie na środowisko społeczne jest tak silne, że aż można
wyodrębnić w nim jakieś cechy osobne, być może nawet rzadziej
spotykane w innych miastach.. Ba! Przykład tego miasta ma służyć za
swego rodzaju wzór i odnośnik do tego co dzieje się w innych grodach.
Gdyby ktoś był nie do końca przekonany o wyjątkowości Torunia na tej
„graffitowej” mapie Polski to dodatkowymi dowodem na to jest i taki
fakt. Jak dotąd nie udało się ustalić miasta bardziej nasyconego
wartościowymi „graffitami” niż u nas! Są na to bezpośrednie a
przekonywujące dowody.
Weźmy za przykład sąsiednią metropolię. Dla niewiedzących dodam,
ze chodzi o największe miasto regionu. Miasto dwa razy większe, ale
wszystko co można znaleźć tam w interesującym nas zakresie to
marność nad marnościami niegodne nawet naciśnięcia spustu migawki
w cyfrowej, srebrnej małpce.
– Sami bydgoszczanie gremialnie to przyznają! Ze smutkiem ;-)
No i dowód najważniejszy, bo naukowy! To właśnie w Toruniu
(co prawda sporo lat temu, ale jednak!) wydano najpoważniejszą
jak dotąd pozycję na temat graffiti „Graffiti: Sztuka czy wandalizm”
wydana w 1991r. przez toruńskie wydawnictwo „Commer”. Znakomita
pozycja, klasyka gatunku, chociaż wydana zgodnie z duchem tamtego
czasu, czyli podle... .
Summa summarum: nawet gdańszczanie (czy w ostateczności
bydgoszczanie, nie wspominając o mieszkańcach Chełmży!) muszą
przyznać, że coś jest na rzeczy w przyznaniu „graffitowej”
wyjątkowości Toruniowi!
„Nie lubię graffiti”
Powiedzieć, że „nie lubię graffiti” to tak jakby powiedzieć nie lubięsoboty albo 5 lutego. Ta mało lubiana środa jest i będzie. Co tydzień
przez całe setki lat niezależnie od tego czy za nią przepadamy czy nie.
Tak samo jest z graffiti. Czy to nam się podoba czy nie w tej czy innej
formie graffiti było, jest i będzie. Nigdy nie zabraknie ludzi, którzy z
braku innych, właściwych dla danej osoby możliwości (lub upierając
się właśnie tylko przy niej!) w ten sposób będą wyrażali swoje zdanie.
- Najczęściej zdanie odrębne.
Tak więc przypominając , że „graffiti było od zawsze” nie sposób nie
przytoczyć tu napisu wydrapanego parę tysięcy lat temu na piramidzie
egipskiej: „Zboże drożeje, podatki rosną a młodzież coraz gorsza”.
Jakie więc ono jest ono, to nasze toruńskie graffiti? ...bo że nie jest to
zjawisko jednorodne to widać gołym okiem. Nie sądzę abym wyczerpał
wszystkie możliwości, ale na obecną chwilę daje się w naszym
miasteczku zauważyć ich następujące typy
To nic innego jak tylko nieporadne smarowanie po murach,
sprejowanie, chlapanie farbą, pisanie kredą, cegłą, kredkami, czy
zostawianie swoich śladów jakimkolwiek innym narzędziem do
przekazywania literowych myśli. Niekoniecznie głębokich, ale
koniecznie na murach, czasem na chodnikach.
Zawsze nieudolne artystycznie, zwykle nieporadne w formie ujawnia
frustracje i lęki najczęściej młodości – chociaż nie tylko! Nie tylko!
Zwykle wulgarne w formie, często agresywne, naturalnie dziecinne i
niedojrzałe w wyrażaniu swojego buntu, sprzeciwu i niezgody na zastałe
normy i nakazy. Autorami zwykle są osobnicy płci obojga (sic!).
Najczęściej toto występuje w okolicach szkół podstawowych i na nich
samych!
Mazactwo: od bezkarności w jego uprawianiu a także w braku reakcji
na jego istnienie (nie tylko proste zacieranie jego śladów!) prowadzi
równie prosta droga do gang-graffiti, do której jest przedsionkiem,
przedszkolem czy wstępem w ogóle.
2. GANG - GRAFFITI (Graffiti bandyckie)
To najbardziej agresywna, przestępcza forma. To z nim właśnie kojarzy
się określenie „Nie lubię tego całego graffiti!”. Poraża wulgarnością
i - jeśli już – to najczęściej marnym konceptem. Odstrasza kiepską
formą i naganną chęcią skrzywdzenia innych poprzez niekiedy pełne
furii, prostackie rozładowanie własnych frustracji. Ono nie liczy się z innymi.
Jego głównym odbiorcą jest sam autor, który wandalizując przestrzeń społeczną
ma wrażenie, że zaistniał w ważny sposób i rozładował swoje fobie. Tu plastyki
nie ma prawie w ogóle, są teksty po których można rozpoznać autorów, bo z
rozbrajającą niekiedy szczerością informują o swoich (lub bliźnich) ksywkach,
dewiacjach i patologiach. Sami chyba też nie zawsze zdają sobie sprawę
z potworności kreowanego czy otaczającego ich świata.
W ten właśnie sposób na Rubinkowie blokersi na budyneczkach trafostacji
czy w blokach takich jak „Czeczenia” w upiorny sposób zawiadamiają świat
o swoim mniej lub bardziej zorganizowanym w młodociane bandy
paskudnym istnieniu.
3. SZABLONY
i propagandowej.
Ta pierwsza forma jest zwykle najbardziej wyrafinowana pod względem
smaku i dowcipu zawartego w przekazie graficznym! Zwykle
jednobarwne, łatwo można je znaleźć, bo najczęściej znajdują się w
miejscach nieźle wyeksponowanych. Wyróżnia je to, że są szablonowe
w formie, ale artystyczne w treści.
Te odbicia szablonowe najczęściej są staranne i doskonale
zaprojektowane! Emanują nietuzinkowym, wyciszonym poczuciem
humoru, czystą formą graficzną, chociaż nie zawsze klarownym
przekazem. Spotkanie z takim szablonowym wytworem to często
przeżycie estetyczne czy intelektualne stosunkowo wysokiej próby.
Drugą odmianą są szablony propagandowe skrajnych ugrupowań
politycznych czy ruchów undergroundowych. Często można je
zobaczyć parami jak walczą ze sobą na murach: narodowcy
i zwolennicy kosmopolityzmu, wyznawcy ogolonej głowy i pacyfki,
nie zapominając o anarchistach, którzy walczą ze wszystkimi.
muralnego. Zapełniając nieprawnie (a jednak!) pustą dotąd przestrzeń
wyrywa ją z nudy i pustki codzienności. Zwykle powstają „ciemną
nocką” bez zgody i wiedzy właścicieli „powierzchni wystawienniczej”.
Ten typ jest zwykle wyrafinowanie wielobarwny, chociaż jednobarwność
też się zdarza często i w tej grupie. Charakteryzuje go skrót plastyczny
z gatunku tych co skłaniają do myślenia. W swej treści poraża
naturalizmem, niekiedy bezpośrednią ostrością czy nawet brutalnością
przekazu, czasem zachwyca swą finezyjnością w doborze prostych
środków.
Każde spotkanie z art-graffiti pozostawia ślad. Można je odróżnić od
innej aktywności muralnej tym, ze jest to „dobry ślad”. Autorami
art-graffiti są zwykle ludzie z wyraźnymi zdolnościami
plastycznymi, niekiedy traktujący swoją aktywność jako swoistą
odskocznie od jednostajności dnia codziennego. Czasem są to –
najwyżej cenione przez niektórych – portrety, czy sceny rodzajowe,
mocno fabularyzowane ;-)
Art-graffiti są także zwykle dobrze wyeksponowane. To już nie smutne
przedmieścia ze zgniłymi komórkami na węgiel, ciemne bramy
z liszajami tynków czy nawet całe podłe dzielnice w których objawia
się gang-graffiti. To dobre dzielnice, jasno oświetlone, z szerokimi
chodnikami, tam gdzie chodzą turyści, ludzie zamożni i oczywiście ci
co mogą docenić street-art; inni artyści i to niekoniecznie z
dyplomami.
5. BIZNES - GRAFFITI (graffiti reklamowe)
Pewnie nie miałem szczęścia zobaczyć i utrwalić czegoś ciekawego,
ale to są zwykle bardzo amatorskie twory. Ten typ graffiti jest głównie
promowany przez niezbyt zamożnych w gotówkę i (co gorsze!) mniej
wyrobionych plastycznie przedsiębiorców prowadzących jakieś
piwiarnie, bary, restauracje.
To aż nazbyt wyraźnie nawiązująca do kiczu reklama Łatwo
rozpoznawalnym stylem graficznym ma przyciągnąć określoną publikę.
W kategoriach skuteczności to może być zjawisko pozytywne.
W kategoriach estetycznych? Potworność obleśnych krasnoludów z
kuflami piwa przyrównana może być tylko do porażającej estetyki
zastosowanego, koślawego niby liternictwa... .
Stosunek tego typu graffiti do legalności jest zwykle ustalony: są to wyroby
plastyczne powstające za zgodą i namową wręcz posiadaczy ścian. Na naszą
plastyczną zgubę zresztą.
6. GRAFY (w tym "srebro")
w takim znaczeniu jak „pisze” się ikony. Nie nazywając obrazoburczo ani też
nie uświęcając tym porównaniem samego graffiti chcę skierować uwagę na
(widoczny fakt!), że takie graffiti może mieć swój wyjątkowy wyraz
graficzny w rozbudowanej formie tekstowej.
Krótko mówiąc tekst może być i często jest niezłym (oj, tak!)
obrazkiem. Są to najczęściej wielokolorowe, konstrukcje z liter
układające się w tajemnicze esy floresy.
Można spotkać je wszędzie. Czasem zdarzają się kompozycje staranne
i ciekawe graficznie. Po zapoznaniu się ze sporą ilością tego typu
„dzieł” odnoszę wrażenie, że niektóre z nich są tak skomplikowane
i „tajemne”, że ich przekaz zrozumieć jest w stanie tylko sam autor i pewnie
nikt więcej.
Stosowane tu niekiedy pismo ozdobnie blokowe ma niekiedy tak barokowo
rozbudowaną formę, że przekaz główny jest często niewyraźny, zamazany,
nieczytelny.Od innych typów graffiti łatwo odróżnia je to, że są tekstem
przedstawionym graficznie. W arabeskowo skomplikowanej formie ukrywane
są przekazy które mają trafić tylko do osób wtajemniczonych, ludzi z kręgu.
Ten rodzaj graffiti obnosi się ze swoją innością wobec nas normalnych,
bo zrozumiały jest tylko dla nich: bardzo wtajemniczonych!
To jest ta odmiana graffiti polegająca na zaprezentowaniu światu swojej
twórczości, a właściwie swojego ja, poprzez mocno stylizowany napis,
sentencję czy podpis. Najczęściej jednak są to twory samodzielne,
niekiedy nawet znacznych rozmiarów. Niektóre z grafów wykonane
zostały starannie i z wielkim zaangażowaniem, nie bez pewnego
wyczucia estetycznego.
Już chociażby tylko z tego względu zasługują więc na uwagę. Jednakże
to, że ich wartość miałaby polegać na tym, że ich „autor bardzo się
napracował” nie jest najważniejsza.
Tutaj wartością samą w sobie jest ich ostentacyjna dekoracyjność
i rażący gdzie indziej przerost formy nad ubożuchną zazwyczaj treścią.
Wielkie grafy potrafią być atrakcyjne!
Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie mojego pana od plastyki w szkole
podstawowej: im większy graf tym lepszy! W końcu zgodnie z dewizą
Pana od Rysunków „Mały rysunek = mały artysta, a duży rysunek =
duży artysta” ;-) Żartować z takiego podejścia możemy, ale coś w tym jest... .
W podłej dzielnicy, (czy wręcz przeciwnie!) graf potrafi znakomicie spełnić
swoją rolę estetyczną zapełniając grzeczność, nudę i brak indywidualizmu
pustej ściany ciekawą treścią przyczyniając się do ożywienia przestrzeni
kulturowej i nadania jej określonego kolorytu.
7. URZĘDOWE GRAFFITI (anty-graffiti)
wobec klasycznego gang-graffiti. Autorem nie jest tu mniej lub bardziej
bezimienny grafficiarz, ale zwykle oficjalny artysta, znany z imienia
i nazwiska. Zwykle jego muralny dorobek popularyzuje lokalna prasa
donosząc z dumą, że oto udało się kolejny fragment z rzeczywistości
wyrwać z pod władzy nędznych bazgraczy i pacykarzy ;-).
Właściciel muru też jest znany i najczęściej to on jest inicjatorem tego
sposobu walki z mazaniną. Jako inwestor decyduje o tym w jaki sposób
zawalczy z dokuczliwą plagą. Czasami jest to zwykłe kreślenie podobną
farbą po kontestacyjnym napisie, tak aby unieczytelnić często bolący
przekaz. Powstają wtedy pacykadła mniej lub bardziej nieczytelne w
odbiorze. Estetyką nawiązują do najniższej formy graffiti czyli
mazactwa z którym zwykle walczą.
Nieco wyżej należy uplasować bezimienne prostokąty, które jeśli
wykonane są starannie to potrafią dodać smaku nudnemu murowi. Tak
więc i pan Zenek zwykle zajmujący się dotąd tylko odśnieżaniem ma
swój wkład do skarbnicy sztuki! Ta forma anty–graffiti najbardziej
popularna była w okresie stanu wojennego.
Najwyższą formą anty – graffiti są murale wykonywane na zamówienie.
To jest najbardziej dojrzała forma. Pojawia się oficjalnie. Ze sporym
niekiedy wyprzedzeniem w stosunku do (najczęściej) domorosłych
grafficiarzy czy mazaków. I tak gdy powstaje nowa szkoła to
przynajmniej niektóre jej elementy wymarzone wprost do ulokowania
na nich graffiti zapełnia się tą właśnie odmianą murala.
Nie ochroni to murów przed zapaskudzeniem, ale znacznie ten proces
może unieczytelnić i opóźnić. I to jest cenne!. Wspaniałym na to
przykładem mogą być malunki w przejściu podziemnym obok Dworca
Toruń Miasto czy trafostacja w okolicach nowej szkoły na Koniuchach!
To jest niezła alternatywa dla mazactwa wszelkiego rodzaju!
Niezła, niezła!
PODSUMOWANIE
Kto ma decydować o tym co warto zamalować urzędowym graffiti, conależy przypisać do wartościowego street-artu i ochronić, co warto / a
co nie utrwalić choćby i na zdjęciu?
Tego się nie da zadekretować. I tak decyzja należy do właściciela muralnej
powierzchni wystawienniczej oraz od posiadacza guzika w aparacie
fotograficznym.
* * *
Zdaję sobie sprawę z u ł o m n o ś c i zaproponowanych podziałów., które
uznaje się za prawdziwe i wyczerpujące prawdziwe na moment tworzenia tej
klasyfikacji. Nie sądzę też, abym tymi paroma uwagami na temat graffiti
w jakiś wyraźny sposób przyczynił się do rozwoju czegokolwiek.
Po prostu sam „zbierając foto-graffiti” chciałem na własny użytek
(i paru przyjaciół też!) uporządkować sobie a po swojemu ten
chaotyczny i tak nieopatrznie niekiedy rozumiany przez innych
temat jakim jest graffiti / sztuka ulicy w ogóle.
Najważniejsze jest jednak to, abym w swojej pasji zbierania toruńskich
„grafitów” mógł być nieco lepiej rozumiany. (cbdu)
Obserwator Toruński
PS. Zapraszam do starannego oglądania galerii foto-graffitów
towarzyszącej artykułowi. Ze zrozumiałych względów pokazuję
tu tylko najbardziej – moim zdaniem - reprezentatywne
i charakterystyczne ich a nieliczne przykłady.
Patrząc na tu zgromadzone czy rozsiane przy poszczególnych wpisach
w całym dzienniku przykłady zachęcam do umieszczania ich na własny
użytek w odrębnych a zaproponowanych przez mnie kategoriach. Tym
pożyteczniej (nie tylko mi będzie) jeśli zauważy się jakąś zbieżność
pomiędzy powyższym tekstem a obrazkami.
.
Jednocześnie zwracam się do wszystkich osób które dotrwały ze mną
do końca tego artykułu ;-) o nadsyłanie informacji o miejscach
występowania a nie zauważonych przez mnie interesujących graffiti.
- Będę za to szczerze wdzięczny!
obserwatortorunski@gmail.com