Strony

poniedziałek, 23 września 2024

Hajnówka: ...ale łoś był odwrócony! (2343)

Jadąc do Białowieży w puszczańskim punkcie informacyjnym spotkano dwoje kamperowych Niemców w średnim wieku.

Od słowa do słowa i padła decyzja: no to pokażę wam Rezerwat Pokazowy Żubrów, który tu za chwilę w puszczy znajduje się.

Przywitał nas tytułowy łoś, który nie miał dla nas czasu... . Leżał apatycznie i trawił: przeżuwacz jeden!

Widać było, że oni Niemcy błąkają się po okolicy i każda informacja od lakalsa ważna dla nich jest.

Rozmawiało się nam prześwietnie dzieląc się na przemian uwagami na temat obserwowanej za płotami przyrody.

Odprowadzani uważnym spojrzeniem królewskiego rysia, przyglądaliśmy się nieśpiesznie a to hasającym sarenkom a to jeleniom łaskawie tolerującym naszą obecność.


Sytuację znakomicie ożywiały jelenie dumnie obnoszące się tu i tam ze swoimi porożami, sarnami i majestatem.


Kiedy już rogacz napatrzył się na nas wesoło gaworząc w narzeczu zbliżonym do angielskiego zajęliśmy się oglądaniem polish bizons.


Odprowadzając Niemców do ich kampera kontakt nagle nam się zerwał. Dopiero po przyjeździe do domu przyłapałem się na mimowolnej niestosowności której wobec nich się dopuściłem.

Stare polskie przysłowie mówi, że: "W domu powieszonego nie mówi się o sznurku". Otóż niebacznie mówiąc o swoich planach wspomniałem o  chyba jedynej w tak doskonałym stanie zachowanej synagodze w Polsce którą jest ta w Tykocinie... . No przecież nie rozwijano wątku dlaczego ona tą jedną, jedyną jest... .

W nieco mrocznym nastroju o własnych siłach - ostentacyjnie ignorując windę - wdrapano się na wieżę widokową Muzeum w Białowieskim Parku Narodowym. Chodziło o to by z góry popatrzeć jak to na dole pięknie jest.
- ...a nie było.


Pałac w Ostromecku (2342)

Trzeci dzień mojej jazdy to była niezapomniana wycieczka! Na powrocie były tak marne nawierzchnie, że nawet nie było siły ani pamięci by je uwiecznić! Raz była mączka piaskowa a raz coś na kształt ścieżynki wysypanej brukastym ceglanym tłuczniem.... . ŁOMATKO!

Obiecałem sobie, że (nie wiem czy dam radę w tym roku) przerobię tę trasę jeszcze raz, ale tym razem dokładnie dokumentując tragiczność nawierzchni. 

Kiedy już zupełnie wypompowani w okolicach wioseczki (nomen omen) Gierkowo podjechałem do jakiegoś  gospodarstwa aby upewnić się, czy aby na pewno dobrze jedziemy gospodarz odpowiedział nam był tak:

"Panie, ja to już zupełnie nie rozumie czego ci ludzie po takiej marnej drodze jeżdżo! Tych na rowerach to tu je pełno, więc na pewno dobrze jedzieta."

PS. W ten sposób zakończyłem z przytupem moją trzydniówkę na 280 kilometrze :-)