Było się w Muzeum Białowieskiego Parku Narodowego.
Tam koniecznie trzeba być, ale wystarczy tylko raz. Inaczej - pamiętając dawniejszą ekspozycję - można dojść do wniosku, że tamta była o wiele ciekawsza (grzybnia!).
Tak więc ta wystawa jest adresowana głównie do młodzieży, na zasadzie "uni sie nie zajom to uni to kupiom".
Wpiekliła mnie postawa personelu kłębiącego się przed wejściem, który po wykupieniu biletów straciła momentalnie zainteresowanie dla zwiedzających.
Wpiekliła mnie postawa personelu kłębiącego się przed wejściem, który po wykupieniu biletów straciła momentalnie zainteresowanie dla zwiedzających.
To chaotyczne zwiedzanie spowodowane były tym, że poszczególne sektory oświetlały się bądź nie a wysłuchiwane komunikaty nijak się miały do kolejnych prezentacji.
Zgłoszenie, że występują nieprawidłowości przyjęto obojętnie wypychając się stwierdzeniem, że to sprawa osób zwiedzających, bo nie dość synchronicznie (czy jakoś tak) naciskają guziczki na rozdanych audiofonach"... .
Dyrekcja tego przybytku ma zapewne dobre samopoczucie i nie będę tego zmieniać. Nie zamierzam się tam więcej pojawiać, ani tym bardziej zachęcać kogokolwiek do odwiedzenia tego miejsca, które przecież - mimo wszystko - ma tak wielki potencjał.
Dziwaczne (mające być pewnie dramatycznym!) oświetlenie niektórych scen powodowało mieszane reakcje widzów.
Zgłoszenie, że występują nieprawidłowości przyjęto obojętnie wypychając się stwierdzeniem, że to sprawa osób zwiedzających, bo nie dość synchronicznie (czy jakoś tak) naciskają guziczki na rozdanych audiofonach"... .
Dyrekcja tego przybytku ma zapewne dobre samopoczucie i nie będę tego zmieniać. Nie zamierzam się tam więcej pojawiać, ani tym bardziej zachęcać kogokolwiek do odwiedzenia tego miejsca, które przecież - mimo wszystko - ma tak wielki potencjał.
Dziwaczne (mające być pewnie dramatycznym!) oświetlenie niektórych scen powodowało mieszane reakcje widzów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz