Strony

niedziela, 21 lipca 2024

Z wizytą w Oborach (2329)

Z własnej i nieprzymuszonej woli wybrałem się do miejscowości Obory. - No, gdzieś przecież trzeba pojechać!

Mając w pamięci poprzedni tam pobyt śmiało wyruszono w zaciekawieniu tym co mnie spotka tam... .  I nie zawiodłem się! Tuż przy samym wjeździe natrafiłem na wystawę obrazów Aleksandry Kubackiej "7 grzechów głównych".

Zgodnie z zasadą, że z każdej wystawy należy zachować w pamięci jeden obraz tym razem wyróżniono ten o nazwie "Pycha". Warto zapamiętać nazwisko Artystki; ALEKSANDRA KUBACKA.

Sam pobyt w karmelitańskim sanktuariom maryjnym pw. M.Boskiej Bolesnej przebiegł standardowo. Była chwila skupienia i zadumy, był odpoczynek i przypominanie sobie poprzedniego pobytu.









Wracając do Torunia gdzieś po drodze (Mazowsze-Parcele?) kątem oka dotarło do mnie ponure echo wojny.

Całość tego 103 km wspomnienia o tym wyjeździe kończę refleksją, że chyba trzeba coś zmienić w tych wyprawach rowerowych. Wszystkie najbliższe okolice zostały przejechane rowerem już tyle razy, że zaczynam tracić zapał do tych wypraw i ich dokumentowania. 
A może połączenie pociągu i roweru to jest to?

środa, 17 lipca 2024

Toksyczne Wąbrzeźno (2328)

Ostatnio się zatrułem dwa razy. W tym celu nie wiedząc co mnie czeka udałem się do miasteczka Wąbrzeźno, co to (jak się okazało po przyjeździe) wsławiło się tragiczną "konserwacją" pomnika stojącego na rynku. Konserwator zabytków nie mógł tego widzieć, bo na trzeźwo nie można było tego zaprojektować, wykonać i zatwierdzić. 
- Przykład jest zbyt bolesny żeby go prezentować. Kto ma odporność mamuta niech sam sobie na własne oczy tą niby konserwację obejrzy. 

Bez żadnych sensacji - nieświadomy tego co mnie czeka - przejechałem przez Chełmżę i Zajączkowo. Komu tematy wegańskie nie są obce niech zajrzy tutaj: Chrumkowo

Miasteczko zastano w zieleni jak to w pełni lata bywa.

Kultowe shutki mają się tam dobrze. W chwilę po ich zobaczeniu zatrułem się drugi raz: spotkaniem z toksycznymi ludźmi.

Miasteczko opuszczałem w popłochu obiecując sobie to i owo.


Mój wysłużony elektryk (w zeszłym roku miał skuteczną regenerację baterii) pomknął do Torunia uwożąc mnie czym prędzej z fatalnego miejsca.


Te dwa około 100 km (17.06 i 21.06) przejazdy zapamiętam głownie z okazji spotkań z toksycznymi ludźmi, którym - mimo wszystko, chociaż z trudem  - ale jednak dobrze życzę.

wtorek, 9 lipca 2024

Zużyta nowoczesność czyli jak zepsułem Księżyc (2327)

Było się we młynie i to nie w byle jakim młynie, ale w samym Centrum Nowoczesności MŁYN WIEDZY.

Całość robi, no robi wrażenie! Ilość i różnorodność eksponatów, mnogość przekazywanych wrażeń i treści których nie sposób przyswoić czy choćby ogarnąć za jednym razem, za jednym przyjściem.

Błąka się więc człek pośród setek stanowisk, eksperymentując i doświadczając.

Naprawdę, jest tam co robić kiedy przychodzi się z nastolatkiem!

A ten - z roziskrzonymi oczami - miotając się od jednego do drugiego stanowiska, podekscytowany do granic wytrzymałości bada, próbuje i doświadcza.

Jest w tej pigule szczęścia i beczka dziegciu: zauważalna ilość stanowisk jest out of order czyli po ludzku mówiąc po prostu nie działa.

Trochę bym się wstydził zapraszać przyjaciół z innego miasta za tych kilkanaście (kilkadziesiąt?) niesprawnych urządzeń coś tam demonstrujących a które nie działają.

Zabłąkanym tam nastolatkom łatwiej to łyknąć, ale osoba dorosła widząc, że to jest niesprawność wcale nie pierwszej młodości (która powstała pojedynczo i to tuż przed chwilą!) zaczyna myśleć, że ktoś tu kogoś nabiera na tą zepsutą systemowo nowoczesność.
- ...albowiem bileciki wcale tutaj tanie nie są!



piątek, 5 lipca 2024

Wiejska perełka czyli kolarze tu byli (2326)

NAWRA. Legenda powiada, że tamtejszy pałac Sczanieckich / Kruszyńskich przeżyje drugą młodość i zostanie odbudowany. 
- Postanowiono sprawdzić własnym organizmem stan zaawansowania prac.

Jadąc DO zarządzono odpoczynek w Wybczu. Dawny pałac a obecnie szkoła mają się nieźle.

Tak samo jak przyległy park.

Widok kościoła pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Nawrze wywołał rzewne wspomnienia. W latach 80-tych ubiegłego wieku (ale to brzmi!) jeździło się tam na koncerty muzyki kameralnej.

A jeździło się tam niezwykle jak na dzisiejsze standardy, bo autobusami miejskimi z Torunia. 
- Cóż to była za kulturalna atmosfera podczas tych przejazdów!

W tamtych czasach świat był miejscami pod niektórymi względami normalny, bo grywała tam niezapomniana Capella Bydgostiensis et Thoruniensis.

A potem politykom bydgoskim się odwidziało i po serii awantur nastąpił rozłam i wszelkie związki toruńsko - bydgoskie zostały zerwane. Panu Suskiemu nadal życzę żeby bydgoszczanie go znielubili, bo grał (i pewnie nada gra) pierwsze skrzypce w tej niesławnej orkiestrze. 

Obchodząc kościółek doczytano się o "ławach kolarskich". Oczywiście chodzi o ławy kolatorskie. To są ławy przeznaczone dla kolatorów czyli dobroczyńców kościoła. Mieli oni prawo (dzięki swej hojności) do ustawiania i zajmowania tych wyjątkowych siedzeń jako i do pochówków ad sanctum z epitafiami włącznie. 

W tej maleńkiej nekropoli zwraca uwagę okazały nagrobek miejscowego proboszcza.

Sam pałac znaleziono jak dawniej zrujnowanym, chociaż zabezpieczonym przed dalszą dewastacją.


Jak dawniej prawa oficyna jest zamieszkała.

Do końca 2026 roku park ma też zostać tak jak i pałac odnowiony.

Jadąc ścieżką rowerową Toruń - Unisław miało się ten komfort jazdy z dala od samochodów.
 

Po drodze minięto DUSZKOWO, ale co to jest tego nie wiemy do dziś... . 

To jest jedna z tych dobroci ścieżki unisławskiej: zielone tunele. 

Całość trasy pokazana jest tutaj