Z lat młodzieńczych - obecnie zapomniany Przydwórz - miałem zawsze w pamięci jako to miejsce gdzie woda jest krystalicznie czysta a trawa zielona.
Jakoś tak bokami z Miasta wyjeżdżano wiadomo na czym.
No, po zakamarach mnie nosiło, co odnotowuję z przyjemnością.
Jezioro w ulubionych przez torunian Kamionkach wyludnione bardzo jasno zawiadamiało: JUTRO JUŻ KOŃCZY SIĘ TU SEZON i... wszyscy ludzie o tym wiedzą.
Kościółek św. Wawrzyńca w Ryńsku był zamknięty. Wszyscy pamiętamy, że od czasów Komisji Kolonizacyjnej są tutaj świątynie dwie.
- Tej drugiej jakoś nie chciało się odwiedzać.
A upał wtedy był niemożebny! Zanim dojechałem do Przydworza warto jeszcze odnotować krótkie spotkanie z odległym koziołkiem.
Nasączając się płynami bez procentów (o czym z dumą zawiadamiam!) patrzono na wodę, która już wcale taka krystaliczna - jak we wspomnieniach nie była.
Na szczęście nie było też wszechobecnych dawniej i bardzo dokuczliwych wtedy komarów.
O Koziej Mamie też nikt tam już od dawna nie pamięta... . W mojej pamięci jest ONA obecna kiedy rano budząc się w namiocie odebrałem na zewnątrz niezwykły ruch: to przez pole biwakowe przechodziło stado kilkudziesięciu kóz. Prowadziła je kobieta ubrana na czarno, w kapeluszu, z woalką... .
Posiłek zaserwowany "U Basi" pokrzepił mnie na tyle, że prawie natychmiast wyruszono w drogę.
- Małgosiu: DZIĘKUJĘ!
Znane wszystkim Zajączkowo było kolejnym przystankiem, bo naprawdę w tym żarze - gorącu - upale nie dało się jechać!
Nazwę wioseczki Dźwierzno wymawia się oddzielając er od zeta co zostało wyjaśnione drobiazgowo TUTAJ. relacjonując przyjazd do Centrum Ziemi Chełmińskiej. Nie pamiętam nawet jak przejechałem pozostałe do domu trzydzieści kilometrów.
- Upał był, żar i gorąc niemożebny.
- Upał był, żar i gorąc niemożebny.