a) ma być prosty, aby jak najmniej części mogło się w nim popsuć.
b) ma być oldskulowy aby swoim wyglądem zniechęcał potencjalnego przewłaszczyciela czy napadacza :-)
c) ma być solidny, tak aby swoimi podzespołami dawał nadzieję na pokonanie tych marnych paru (...) kilometrów w drodze do SdC.
Piszę te słowa mając za sobą przejechane (i udokumentowane!) na tym nienowym / nowym rowerze prawie 500 km, a dokładnie to 485 km. Oprócz niewielkich (a ważnych!) ustawień (fitting) i ostatecznego dostosowaniu wyposażenia cały rower spisał się na tym dystansie znakomicie, dając nadzieję, na to, że bez większych obaw wyruszę w lipcu na dalszą część mojej Wielkiej Drogi.
Na początek jednak trzeba było się przyzwyczaić do jeżdżenia na króciutkich dystansach. Pojechało się więc rodzinnie do Turzna. Te niecałe 40 kilometrów - po paru miesiącach jeżdżenia tylko na rowerze elektrycznym - sprawiło sporą frajdę!
Następnie zadano sobie cel ambitniejszy z dawna sobie obiecywany: przejechać przez p o l i g o n . Najpierw była nieudana próba przejechania Drogą Popiołową. Kto tam był to wie, że to jest taka sobie zwykła droga dla czołgów z dołami na metr i głębszymi... . Brnąłem więc przez te piachy (usiłując dojechać do drogi śródpoligonowej nr 250) dopóki Wojsko Polskie mnie nie pochwyciło :-) Sympatyczni żołnierze grzecznie aczkolwiek stanowczo poprosili mnie o opuszczenie terenu należącego do armii, co zrobiłem skwapliwie. Obeszło się bez mandatu! ... za to sfotografowano sarenkę przydrożną (typ leśny!) zwykłą komórką.
Skoro nie można było od strony Drogi Popiołowej to może jednak inną drogą się da?! Dało się! ...co widać na załączonej mapce.W następnej trasie poniosło mnie na przeprawę mostową w Nieszawie, wszak prom tam zaczął od majowego weekendu kursować! Tu żadnych niespodzianek co do terenu nie było, chociaż zauroczył mnie nowy mostek na rzeczułce MIEŃ:
- Niemniej jednak podana zupa oraz własne kanapki były znakomite!