Rowerowa wyprawa do Golubia - Dobrzynia rozpoczęła się od graffiti właśnie tak zwiastując zakończenie.
W Lubiczu pewien przydrożny Filip ni stąd ni zowąd (wyskoczywszy wiadomo skąd!) cierpliwie szukał kogo mu było trzeba.
- No z takim podejściem na siedząco to on nikogo nie znajdzie!
W czasie Mierzynka kolejny witacz dożynkowy napatoczył się.
Teraz to i ja wiem, że odzobaczyć się tego nie da.
Widok jeziora w Okoninie (mimo, że wodę jeziorną nadzwyczaj lubim) odebrano zwyczajnie i bez większych emocji.
Zamek nam nieco podniósł ciśnienie (Głowę w tym miejscu zadrzeć musiano!), mimo iż oglądałem go nie raz. I wtedy zdarzyło się TO!
Patrzę a tu: rower, sakwy przednie i tylne, torba na kierownicę i ich Właścicielka. No i zrobiliśmy małe parle parle w narzeczu angielsko podobnym u zamku stóp.
Rozmowa była pospieszna a ja onieśmielony urodą i odwagą (ONA podróżuje z Francji rowerowo - a samotnie - niczym MARIA GARUS!) nie zapytałem nawet skąd i dokąd dokładnie... .
No i wyszedłem na gapę po raz pierwszy dnia tego, bo nawet wspólnego selfiaka nie zrobiłem. No, nie nawiązano prawdziwego kontaktu, cokolwiek to miałoby znaczyć... . Nawet wymiany wizytówek nie było!
Po takim doświadczeniu z trudem wczołgałem się na niebotyczną górę zamkową.
Bez większego entuzjazmu posnułem się po zamkowych okolicach niespecjalnie rozglądając się na boki.
Gorzko rozmyślając nad straconą szansą na ciekawą znajomość (niedostatek zagranicznych kontaktów socjalnych mi dolega!) na dziedzińcu swe chude kanapki dojedzono.
- I w drogę!
A tu przygoda numer dwa. Dwa rowery długodystansowe, młode małżeństwo z Krakowa oraz autystyczne dziecko z nimi na wózeczku.
To jakże tak, nie boicie się o niego?!
- Miałem jeszcze inne banalne pytania, które zakończyły się równie nieskutecznie. Nie nawiązano dobrego kontaktu i (nie zrobiwszy sobie nawet wspólnego zdjęcia) po kilometrze każdy już jechał w swoją stronę... .
Dobry Pan czasami stawia na naszej drodze pięknych ludzi, ale co my z tym robimy?!
No nie!
- O takich Ludzi mi nie chodzi.
- No z takim podejściem na siedząco to on nikogo nie znajdzie!
W czasie Mierzynka kolejny witacz dożynkowy napatoczył się.
Teraz to i ja wiem, że odzobaczyć się tego nie da.
Widok jeziora w Okoninie (mimo, że wodę jeziorną nadzwyczaj lubim) odebrano zwyczajnie i bez większych emocji.
Zamek nam nieco podniósł ciśnienie (Głowę w tym miejscu zadrzeć musiano!), mimo iż oglądałem go nie raz. I wtedy zdarzyło się TO!
Patrzę a tu: rower, sakwy przednie i tylne, torba na kierownicę i ich Właścicielka. No i zrobiliśmy małe parle parle w narzeczu angielsko podobnym u zamku stóp.
Rozmowa była pospieszna a ja onieśmielony urodą i odwagą (ONA podróżuje z Francji rowerowo - a samotnie - niczym MARIA GARUS!) nie zapytałem nawet skąd i dokąd dokładnie... .
No i wyszedłem na gapę po raz pierwszy dnia tego, bo nawet wspólnego selfiaka nie zrobiłem. No, nie nawiązano prawdziwego kontaktu, cokolwiek to miałoby znaczyć... . Nawet wymiany wizytówek nie było!
Po takim doświadczeniu z trudem wczołgałem się na niebotyczną górę zamkową.
Bez większego entuzjazmu posnułem się po zamkowych okolicach niespecjalnie rozglądając się na boki.
Gorzko rozmyślając nad straconą szansą na ciekawą znajomość (niedostatek zagranicznych kontaktów socjalnych mi dolega!) na dziedzińcu swe chude kanapki dojedzono.
- I w drogę!
A tu przygoda numer dwa. Dwa rowery długodystansowe, młode małżeństwo z Krakowa oraz autystyczne dziecko z nimi na wózeczku.
To jakże tak, nie boicie się o niego?!
- Miałem jeszcze inne banalne pytania, które zakończyły się równie nieskutecznie. Nie nawiązano dobrego kontaktu i (nie zrobiwszy sobie nawet wspólnego zdjęcia) po kilometrze każdy już jechał w swoją stronę... .
Dobry Pan czasami stawia na naszej drodze pięknych ludzi, ale co my z tym robimy?!
No nie!
- O takich Ludzi mi nie chodzi.
Kościół w Gostkowie tym razem był otwarty, ale jednak nie na tyle abym pomyślał o sfotografowaniu wnętrza. Tak, tak. To była kolejna niewykorzystana szansa. Dojeżdżając do Torunia uzgodniłem sam, ze sobą, że czasami nie może być lepiej. Chociaż żal pozostał... .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz