Rano znakomicie wypoczęty, sprawnie oporządzam się i już o 7:30 byłem na drodze do Fulda. A tam przywitał mnie sam patron miasta i w ogóle całych Niemiec!
Przed katedrą św. Bonifacego zastałem przygotowaną wielką scenę zasłaniającą prawie całą fasadę. Władzom miasta zdało się, że w ten sposób ich popowy koncert nabierze jakiejś dostojności i mocy. Według mnie nie miał nawet na to szansy a Katedrze odebrał coś z należnego jej szacunku.
Wymieniłem na ten temat parę uwag ze sympatyczną panią biegle posługującą się piękną angielszczyzną. To ona zaprowadziła mnie do kościoła otwierając boczne wejście na zamek magnetyczny, na co sam bym na pewno nie wpadł. Ona też oprowadziła mnie po kościele uświadamiając mi w jakim miejscu się znajduję.
Katedra okazała się imponująca i bogata, pełna rzeźb, obrazów i stiuków. Bardzo włoska w swoim stylu. Można było obejść ołtarz główny otoczony kaplicami obwodowymi.
Punktem głównym pobytu był czas skupienia i zadumy przed grobem św. Bonifacego. (...)
Potem wyruszyłem w Drogę gdzie częściowo spełniły się prognozy pogody. Z zapowiadanych na dzisiaj 33o, na razie było zaledwie 27.
Droga 3239 tuż przy Oberrode.
Uliczka w Kleinlüder.
Rzeczka
(tu niewidoczna) przepływająca przez tą wieś ma właśnie nazwę Lüder.
Strefa wypoczynkowa Kleinlüder.
Kościół pw. św. Marii w Blankenau. Zeświecczona, krótka nazwa w Google Maps też o czymś świadczy.
Narzędzie kary KUNA. Skazywano na nią drobnych przestępców. Obroża (przytwierdzona do ściany ratusza - obecnie muzeum regionalne) zapinana była na szyję. Skazaniec stał w niej przez kilkanaście godzin. Czasami zakładano mu czapkę błazeńską. Często miał napis opisujący jego przewinienie. Była to jedna z najczęściej stosowanych kar.
Odpoczynek w Zahmen. Na 22 kilometrze zobaczyłem rodzinę siedzącą przed domem. Zapytałem ich o najbliższy sklep. Tak, jest REWE, ale to 3 km. Niestety dla mnie to było za daleko
A co potrzebujesz? Brakuje mi tylko chleba, bo resztę to mam. I tym sposobem zupełnie naturalnie trafił mi się odpoczynek.
Mimo korzystania z własnych wiktuałów gospodarze wykazali się gościnnością i dodatkowo mogłem skorzystać z ich dojrzewającej szynki hiszpańskiej. Trochę zjadłem na miejscu a z reszty zrobiono kanapki na drogę.
W takiej atmosferze
- pełnej troskliwości o moje potrzeby - odpocząłem i żegnany serdecznymi życzeniami wyruszyłem.
Mimo wycieńczenia :-) upałem byłem w stanie zachwycić się starym miastem w
Büdingen.
Wycieńczenia? Dzisiaj gdy za oknem poniżej 20o brzmi to niewiarygodnie, że takie coś boleśnie odczuwano.
-
Wtedy tak nie było.
Pozwoliłem sobie nawet na luksus spacerowania po tym urokliwym miasteczku.
Nie ulega wątpliwości, że zobaczyłem zaledwie jego pewną część ale i tak wystarczająco by pozostało ono w pamięci.
Zaszokował mnie ten pomnik stojący w Parku Pamięci! Napis na nim głosi:
"Ofiarom obydwu wojen gmina Düdelsheim".
- To jest pomnik OFIAROM?!
Przecież wyraźnie widać, że tu jest agresor w czystej postaci! Może on i jest poszkodowany
(jak głosi napis) ale przecież na własne życzenie.
- A co z prawdziwymi ofiarami obydwu wojen?!Każdy naród ma prawo i obowiązek czcić swoich zmarłych, ale sposób w jaki tutaj to zrobiono jest dla mnie niezrozumiały.
Kościół w Düdelsheim.
A samo miasteczko Düdelsheim szacowne jest: ma 1200 lat!
Tego dnia ku mojemu najwyższemu zaskoczeniu Droga mi wyjątkowo sprzyjała. Było sporo zaskakująco długich (naprawdę długich!) zjazdów.
Czas upływał a kolejne próby znalezienia noclegu spełzały na niczym. Zdesperowany wdałem się w pogawędkę z przydrożnym policjantem. Zobaczywszy go nudzącego się uprzejmie poprosiłem go aby udowodnił mi, że zasługuję na 24 godzinny areszt do czego się ochoczo przyznam.
W ten sposób
- kombinowałem - odpocznę sobie w godziwych warunkach a on będzie miał zaliczoną aktywność zawodową. Moja propozycja nie wiadomo dlaczego rozbawiła go serdecznie… . Dziwny jakiś ten policjant: awansu dostać nie chciał czy co?
Postanowiłem, że będę jechał w kierunku Offenbach ponieważ tam znajduje się Polska Misja Katolicka (Polnische Katolische Gemainde). W pewnym momencie już mocno utrudzony (jak przez mgłę) zobaczyłem znak drogowy: czerwone kółko z rowerem pośrodku. Mimo tego postanowiłem, że zamiast cofać się będę kontynuować jechanie licząc na jakiś zjazd z zabronionej drogi.
Na 99 kilometrze przejechanym tego dnia zablokował mi drogę samochód dostawczy. Kierowca Adrian z Rumunii pracujący dla tutejszego Amazona sprawnie i bez wysiłku wrzucił mój rower do dostawczaka i przez jakieś 20 km miałem podwózkę z której bez skrupułów skorzystałem.
Na moje pytanie, ale dlaczego tak sam z własnej woli się zatrzymał on (gość około 30-tki) powiedział: mama mnie tego nauczyła, że jak widzę człowieka w potrzebie to pomagam!
Do Offenbach dotarliśmy w mgnieniu oka. Krótki był też dojazd rowerowy do Misji.
Najpierw jednak poszedłem zebrać myśli do kościoła. Wychodząc z stamtąd skierowałem się do bramy. Przepuściłem wyjeżdżający samochód jednocześnie zasięgając informacji. Krótka rozmowa z kierowcą i... okazało się, że rozmawiam z ks. Piotrowskim, który kieruje niemiecką częścią katolickich wiernych. Ze strony polskiej księdza akurat nie było.
W chwilę potem spotkałem polskie małżeństwo: Małgorzatę i Waldemara pochodzących z Katowic. Akurat pielęgnowali zielone tereny wokół kościoła. Zaproszono mnie na zakupy z koniecznością zapłacenia przez nich rachunku. Pokonałem w sobie Janusza (przyszlo mi to z łatwością!) i kupiono tylko produkty niezbędne na dziś i jutro.
Miałem wątpliwości czy jutro jechać od razu z rana czy też zostać na jeden dzień odpoczynku. W końcu wyrobiłem normę za 2 dni i nie należy przesadzać z obciążeniem. Szalę przechyliła propozycja p.Małgorzaty, aby zorganizować ze mną spotkanie.
Znaczy się
"celebryta" ma opowiedzieć o Drodze Jakubowej. W szczegółach jak to będzie jutro wyglądało to okaże się! A na razie 102 km na liczniku 38,9 czy coś tam takiego na termometrze było w ciągu dnia. Czas spać!
P.S. Zespół obiektów katolickich w Offenbach oszołomił mnie! Z daleka widoczna wieża dzwonna kościoła, obszerne pomieszczenia na salki katechetyczne z pełnym zapleczem socjalnym. Nawet na doświadczonym podróżniku
- a nie tylko na takim parafianinie jak ja - to musiało zrobić niezatarte wrażenie!
Niestety te obiekty nie należą do Polskiej Misji Katolickiej, jak sądziłem początkowo. Są tylko w pewnej małej części wynajmowane. Całość należy do kościoła niemieckiego.
"Przemoc nie jest rozwiązaniem!"