Późne popołudnie, ładna pogoda więc przejażdżka do Miasta. Ludzi pooglądać - atmosferą turystycznego miasteczka pooddychać. Powolny spacer z rowerem wzdłuż murów. W okolicach Bramy Żeglarskiej spotykam dwoje młodych ludzi. Ble-ble and How do you do: AMERYKANIE.
Z Dawidem szybko nawiązuję kontakt i szczegółowo przedstawiamy się. On historyk, za chwilę wykładowca na Uniwersytecie Columbus (Ohio) wyraźnie interesował się Toruniem.
Ponieważ idziemy w jednym kierunku sypię historyjkami toruńskimi o mijanych obiektach. Ogólnie to wyżywam się w testowaniu / używaniu swego bladego angielskiego :-)
Razem ze swoim towarzyszem są ciekawi i zainteresowani anegdotyczną formą oprowadzania niejako przy okazji. Idziemy przecież w jednym kierunku.
Po dojściu do pomnika Kopernika jeszcze chwila rozmowy i od amerykańskiej strony pada propozycja spotkania się jutro w celu krótkiego zwiedzania Miasta. "Mamy pełen plan, ale na godzinkę się wyrwiemy". Rutynowa wymiana telefonów zainicjowana z ich strony i rozstajemy się życzliwymi uściskami rąk.
Zanim jednak to nastąpiło towarzysz Dawida z niepokojem w głosie pyta: a ile to będzie kosztowało? Moja odpowiedź to NIC, po prostu nic. Dzięki wam odświeżę sobie nieco oprowadzanie po Toruniu (byłem kiedyś na kursie przewodnickim) i co najważniejsze wezmę aktywny udział w rozmowie z native spikerami.
Dla mnie to ważne - wyjaśniłem - bo chociaż czytam i słucham po angielsku to bezpośrednich kontaktów z anglojęzycznymi nie mam. Po prostu. No marny jest ten mój angielski live więc dla mnie to bezpłatne zajęcia konwersacyjne z angielskiego. Żeby już wszystko było jasne: moja propozycja to klasyczny barter.
I naraz odczuwam, że coś nie halo: Jak to tak: ZA DARMO? No to jeszcze raz cierpliwie tłumaczę, że dla mnie to jest konwersatorium i że wymiana usług w systemie barterowym oraz tak dalej i dalej.
Następnego dnia o 8-mej rano wysyłam sms potwierdzający, że spotykamy się (jak było ustalone) o godzinie 10-tej niedaleko pomnika Kopernika, tuż przy osiołku. Brak odpowiedzi i nieprzybycie ich przyjmuję ze zrozumieniem.
No plany im się zmieniły, młodzi są więc może wczoraj się intensywnie weselili albo coś tam - coś tam. Mogliby co prawda odwołać, no ale cóż od nich wymagać: A m e r y k a n i e :-)
I tu zaczyna się druga część historii. Stoję przy wspomnianym osiołku a tu podchodzi do mnie grupa rodzinna: dwie panie, nastolatek i chyba ktoś jeszcze. Jedna z pań przyjaźnie zagaduje widząc we mnie przewodnika po Toruniu.
Opowiadam więc im story o niesłownych Amerykanach. No kurczę blade - mogliby chociaż poinformować, że plany im się zmieniły czy coś tam, coś tam. A tu nic. Postoję więc jeszcze pięć minut i pojadę do domu.
Na to oni: to może nas pan oprowadzi po mieście. Na to ja: ależ proszę bardzo! I tak tą godzinę miałem przeznaczoną na oprowadzanie. Tak, mogę oprowadzać, ale tylko jeśli są zainteresowani według programu ułożonego dla Amerykanów.
Na początek chodziło o ratusz i okolice. Przewidziano pomnik Kopernika, samego Astronoma, potem osiołek, Dwór Artusa, fontanna z flisakiem, Kościół Wniebowzięcia NMP. Następnie Murki Remerowskie, mury z Krzywą Wieżą i (jeśli jeszcze czasu starczy w co wątpię) kościół św. Jakuba i wszystko co po drodze.
Na dowód mojego przygotowania z dumą pokazuję opis trasy wraz i internetowymi odnośnikami do każdej z atrakcji. Wczorajsze dwie pracowite godziny autorskiej trasy tak mi się zmaterializowały. A teraz mogę to nie tylko przećwiczyć praktycznie, ale i zrobić dla niej timing.
I teraz UWAGA pada czujne pytanie: a ile to będzie kosztowało? W złotówkach nic, bo nie jestem i nie chcę być zawodowym przewodnikiem. Przyjemność będzie wielka po mojej stronie, bo przecież i tak czas miałem zarezerwowany na oprowadzanie, a to spotkanie traktuję jako ćwiczenie jak to jest oprowadzać po Mieście z programem dla obcokrajowców... .
- Na takie dictum grupa rodzinna odmaszerowała niczego nie rozumiejąc... .
No to ja się pytam: kto tu jest dziwny?
Kończąc tyradę cytuję pana Wojciecha Młynarskiego góralskim bon motem:
- Ludzie som panie do tela dziwne co cud!
PS. Dotychczas to Kopernik Mikołaj był moim idolem. Nie wiem czy osiołek nie powinien zająć jego miejsca... .