Włócząc sią po okolicach Torunia wreszcie trafiliśmy do Miasta dręczeni (nie wiadomo z jakiego powodu, ni w pięć ni w 9-ć) tytułowym pytaniem: ile jest Francji w Toruniu?! ...bo przecież!
Toruń dla turystów to przede wszystkim miasto gotyckie. Kościół Jakubowy i Mariacki, Katedra, Ratusz wraz z zabudową Starego i Nowego Miasta (wraz z okalającymi je murami) tworzą atmosferę do odbioru miasta przepełnionego przepysznym gotykiem. I tylko nim.
Niemniej jednak warto wiedzieć, że nie tylko ten dominujący styl w sztuce ma u nas znaczenie! Można się pokusić o wskazanie konkretnych przykładów baroku kamienicznego, renesansu rzeźbiarskiego i malarskiego, można nawet dopatrzeć się śladów romańszczyzny :-) Na temat Art Deco nawet się nie wypowiadam mając w oczach pełno po toruńsku wspaniałych przykładów o których zamilczę. Na razie.
Jakby się wpatrzeć w niektóre obrazy wiszące w naszych muzeach to między innym i temata francuskie na nich występują też. Ponieważ nie chciało nam się w tym celu zachodzić do wspomnianych miejsc muzealnych musi nam wystarczyć pewien obraz wspomniany przy okazji innej, ważnej dla Torunia sprawy.
Dzisiaj kieruję uwagę P.T. OZ (Osób Zebranych) na inne ślady francuskie w Toruniu. Co prawda 20 marca czyli Dzień Frankofonii mamy już za sobą, ale wiemy, że... . Francja do Torunia już dawno dawno przybyła!
Wszyscy pamiętają jak Napoleonowi zachciało się bratać z ludem czego się doczekał. Z karczmy na Nowym Mieście musiano na sznurach go wyciągać, bo po drabinie z tej piwnicznej mordowni braci murarskiej nie dał rady po hucznej imprezie samodzielnie wspiąć się... . Piwa tam opił się ten cesarz.
A z tego też okresu napoleońskiego zostało nam bolesne wspomnienie lazaretu urządzonego w naszym Kościele Mariackim. Doskonałe fotografie pana Andrzeja Skowrońskiego pokazują te poobcinane nosy w stallach tamże. Żołdacy francuscy zabawiali się tnąc szablami po rzeźbach... .
Potem w różnych okresach zaczęto stosować (tak jak i tu jest widoczne) dachy francuskie czyli mansardowe. Jak się rozejrzeć to mamy ich pełno w każdym zakątku Torunia. Przykładów nie ma potrzeby mnożyć gdyż tak popularne one są, że na każdym kroku je widać.
A co ze współczesną Francją w Toruniu?! Pozazdrościli oni Anglikom co to mają swój Instytut Brytyjski blisko UMK i w samym centrum pomieścili Stowarzyszenie Alliance Française Toruń.
W naszym przypadku tegorazowe zderzenie z Francją zaczęło się od pierogów! No, jeść nam się zachciało.
- Nie tylko zresztą nam.
- Nie tylko zresztą nam.
Głodni byliśmy jak lwy i krążąc po mieście szukano czegoś na pochłonięcie od zaraz i najlepiej na miejscu. Z tego ostatniego nic nie wyszło, ale rozległo się wielkie TA-DAM gdy zobaczyliśmy ten lokal sygnowany tym co widać.
Do bólu znany, wielokrotnie widziany i w dobrych czasach nawet tam kilka razy zachodziliśmy w poszukiwaniu szybkiego jedzenia.
Teraz zgodnie z przepisami zostaliśmy obsłużeni szczegółowo, szybko i na zewnątrz. Po prostu: pokazano palcem - podgrzano - zapakowano.
I tyle było naszej Francji na teraz - zaraz - w Toruniu.
A pierogi były zwyczajne, najzupełniej smaczne po polsku.