czwartek, 6 sierpnia 2020

Południowa Droga Jakubowa - Dzień 05_OSIECZNA - JAKUBÓW_75 km (2176)

Odcinek: Osieczna - Leszno - Głogów - Modła - Jakubów

Czerwony podkład (footprint) pod namiot świetnie się spisuje jako prześcieradło. Syntetyczny śpiwór - zabrany zamiast zbyt gorącego piórkowego puchacza z którego korzystałem na Drodze Północnej - doskonale mi służy.

Jedwabna wkładka do niego zapewniając higieniczność dodatkowo ociepla i śpi się w tym urządzeniu nieźle! Tylko wchodzenie do tego delikatnego worka sprawia niekiedy trudność. Nie umiem tego jeszcze robić sprawnie, ale nauczę się.



Nocleg i w ogóle pobyt w klasztorze O.O. Franciszkanów w Osiecznej kojarzy mi się z powagą, harmonijnością i skupieniem na sprawach spoza codziennej krzątaniny.

Noc przespana została w zatyczkach całkiem nieźle. Samoczynna pobudka o 5:30. Ciągle mam zastrzeżenia odnośnie mojego mało sprawnego pakowania się. Dzisiaj po raz pierwszy całkiem szybko mi to wyszło może dlatego, że wstałem wcześniej.

Ciągle jeszcze mam za dużo rzeczy do ogarnięcia mimo, że w odróżnieniu do Trasy Północnej jadę teraz z trzema a nie pięcioma sakwami. Uznaję to za swój wielki sukces! Ten obsesyjnie wręcz prezentowany w każdym piotrowym działaniu minimalizm i mi się udzielił.

Potem było śniadanko i na mszę o 7:00 a potem już tylko wyjazd. Niebo jak na razie ponure, ale może nie będzie źle. Niestety morale mimo zjedzonego śniadania i prawie zapakowania się gwałtownie spadło. Od rana ciągle pada silny deszcz. Według pogody Piotra po skończonej mszy o siódmej miało deszczowanie się skończyć.

Na razie po mszy - Piotr w kościele - ja w korytarzu przylegającym do kaplicy czekamy na ojca przeora który poprosił o spotkanie przed odjazdem. Ksiądz przeor przyszedł, życzliwie porozmawiał z nami dłuższą chwilę i pożegnał się z życząc dobrej drogi.

Muzeum Młynarstwa i Rolnictwa w Osiecznej zauważono kątem oka.

Leszno ogłosiło się nam pielgrzymom we właściwy sposób.

Jakoś słabo znoszę te odstępstwa od klasyki. Wieża dzwonna jak minaret... .

Wiem, wiem! Architektowi pewnie chodziło o skojarzenie z włoską kampanilę. PO CO?! A co to nie mamy własnego stylu w architekturze sakralnej aby do niego właśnie nawiązywać? Tak, nie jestem fanem współczesnych kostropatych budowli sakralnych.



Parasolki nad lesznieńskim miejskim deptakiem... . Kolejne małpowanie, kolejny przykład urzędniczej mody miejskiej... .Proszę sobie zapuścić Googla na temat: "parasole nad ulicą".


Głogów zaskoczył mnie Mostem Tolerancji. Uważam ten projekt za niedokończony, bo brakuje na nim różowej kokardki.
- Inne miasta mają to i oni też.

Już sobie wyobrażam jak nasz (obecnie remontowany) toruński most drogowy im. Marszałka Piłsudskiego malują na różowo... .

Klasyka w architekturze sakralnej działa na moje przyzwyczajone do gotyku / baroku zmysły kojąco.





Ten zrujnowany kościół w środku miasta, zbyt potężny i kosztowny by go odbudować oglądałem z mieszanymi uczuciami i... zrozumieniem.

Ślady świetnej przeszłości zabezpieczone w środku miasta zadaszeniem potraktowałem jako wzór dla Torunia. Wieczne biadolenia co by tu zrobić (ostatnio przycichło!) z placem podominikańskim i z ruinami kościoła św. Mikołaja tu znajduje podpowiedź.
- Chwała głogowianom!


Nie wiadomo dlaczego jechało mi się dzisiaj bardzo ciężko.

Modła - kościół pw. św. Jakuba - mocny punkt na Szlaku Jakubowym.
Dojechawszy tutaj i Piotr potwierdził, że dzień był nielekki.  Ledwie zdążyliśmy ujechać 70 parę kilometrów a już przyszła myśl, żeby odpoczywać.


W Jakubowie po raz pierwszy (i jedyny!) zostaliśmy rozpoznani  i przywitani jak prawdziwi pielgrzymi: BUEN CAMINO. Jak się później dowiedziałem ten pan był już kilkanaście razy na Drodze do Santiago de Compostella.

Poczułem wzruszenie, bo uświadomiłem sobie, że po przejechaniu nawet fragmentu Drogi Jakubowej zasłużyliśmy na to wyróżnienie.







Księdza na plebanii nie zastaliśmy, ale przypadkowa rozmowa nieoczekiwanie zaowocowała otrzymaniem noclegu parę domów dalej. Wszystkie wygody jakich może oczekiwać pielgrzym zostały nam zapewnione za specjalną cenę 'a 10 zł od głowy.

Jeszcze tylko było się wykąpać, jeszcze tylko zjeść coś i odpoczynek, odpoczynek i odpoczynek!
- Nie wiem czy wyjedziemy jutro punktualnie.


Południowa Droga Jakubowa - Dzień 04_GŁUSZYNA - OSIECZNA_106 km (2175)

Rano obudziłem się średnio wypoczęty. Od 23:30 do 1:00 w nocy szalała burza. Waliło piorunami w mieście i wokół Głuszyny.

Rano pospieszne śniadanie już bez mszy której tu o poranku nie było. Nabuzowani adrenaliną i błyskawicznie spakowani (zaczynamy już mieć w tym  wprawę!) dziarsko ruszamy.

Mamy w dobrej pamięci to, że dzięki życzliwości księdza proboszcza w Głuszynie noc spędziliśmy w komfortowych warunkach! Każdy miał osobny pokój, było cicho, spokojnie i bezpiecznie. Cóż więcej potrzeba pielgrzymowi?

Rano serdeczne pożegnanie. Rozmowa u księdza połączona została z kawą i ciastkami. Przybliżyliśmy księdzu to jak jedziemy, jak sobie radzimy, jakie mamy wyposażenie i w ogóle co słychać w Toruniu. O 8:20 wyruszyliśmy w trasę na Żabno.

Tego dnia było też trochę błądzenia. Nie da się ukryć, że z Piotrem mieliśmy różne koncepcje na to w którym kierunku należy błądzić :-) Piotr postawił na swoim nieprawidłowym jak się później okazało kierunku. Później podsumowując dzień nie starałem się tego podkreślać dbając o to by atmosfera wspólnego przemierzania nie była obciążona ponad miarę.
- Nie rozłażąc się potrafił to docenić i w jakimś późniejszym momencie odwzajemnił to podejście.

Zda się że obaj pilnowaliśmy tego aby przychylnie i ze zrozumieniem dla drugiego wychodzić z trudnych sytuacji, które dyktują zmęczenie, złe oznaczenie drogi czy błędne wskazania elektronicznego przewodnika.
- Dlaczego wtedy nie korzystaliśmy z Locus.Pro czy też mapy.cz opierając się tylko na Googlu?!

A przejeżdżaliśmy wtedy iluś kilometrowy odcinek naprawdę trudnej trasy pełnej dziur, kałuż i mokrego grzęzawiska w piasku.... . To był prawdopodobnie najcięższy odcinek w naszym pielgrzymowaniu. Zda się to być wprost niewiarygodne, ale to się zdarzyło w gospodarnej Wielkopolsce... .

Jeśli ktoś chciałby z zewnątrz popatrzeć sobie na ostentacyjnie zaangażowane w majątek ziemski (naprawdę) duże pieniądze to jest po temu okazja. Arystokratyczna rezydencja w Sowińcu jest do kupienia od zaraz.

Od czasu jej nieodwiedzenia w środku (zwykłych ludzi tam nie puszczają) było tylko lepiej! Jeżeli chcesz przekonać mnie/siebie/innych, że jesteś człowiekiem prawdziwie majętnym pokaż mi zdjęcia z wnętrz tego zespołu obiektów. ...a co najmniej pokaż mi swoich przyjaciół jak gracie na przylegającym polu golfowym.



Od tego miejsca było już sporo dróg pobitych tylko nieznacznie, trafiało się sporo lada jakich ścieżek rowerowych i nie zawsze wykładanych kostką chodników.

Podczas gdy ja biedziłem się próbując się utrzymać na siodełku Piotr swoim sokolim wzrokiem znajdował dostępne dla nas wiśnie i czereśnie. UWAGA! Nie chodziliśmy na pachtę :-)

Niemniej i ja znajdowałem okoliczne cuda! Widocznie nie byłem jednak aż tak zmęczony skoro miałem siły aby wypatrzeć i utrwalić przydrożnego gargamela czy też młyn wiatrowy.


Nie mogąc poświecić im zbyt dużo czasu odnotowano jednak kościół w Krzywiniu czy świątynie w Lubiniu. W końcu jesteśmy na pielgrzymce i z natury a obowiązkowo wchodziły one w zakres naszych zainteresowań.




Pod wieczór znowu zdrowo pobłądziliśmy, ale wszystko dobrze się skończyło. Kierunek Leszno okazał się trafny i tak dojechaliśmy do klasztoru Ojców franciszkanów w miejscowości Osieczna.

Wydelegowany na negocjacje noclegowe z ojcem przełożonym zostałem przyjęty ciepło i życzliwie z delikatnym napomnieniem, że w dobie telefonów komórkowych nie wypada zaskakiwać gospodarzy swoim pojawieniem się. Co racja to racja, ale my (obawiając się odmowy) wiemy, że najlepiej jest to zrobić przez telefon :-)

Wczesna kolacja w celi klasztornej, potem krótki pobyt na korytarzu przylegającym do kaplicy klasztornej i wysłuchanie apelu jasnogórskiego. Nasze paszporty ma ojciec przełożony i odbierzemy je rano. Dzień zakończył się wynikiem przejechanych 106 km co nas ucieszyło.
- Jest nieźle!

PS. Przed zaśnięciem przyszła mi do głowy myśl: A co by było gdybym zgubił "Paszporty"? Katastrofa to jest mało powiedziane. Człowiek bez tego dokumentu z pieczątkami nie jest wiarygodny, nie jest pielgrzymem. Na nich przecież opiera się jeden z filarów zaufania do obcego człowieka, który prosi o nocleg... .


Podziel się