Powziąwszy informację, że w kujawskiej miejscowości PIERANIE znajduje się największa nie tylko w Polsce ale i w Europie drewniana świątynia wybrano się do niej. Wiedziony naukową dociekliwością (Czy prawdą jest jakoby...?) zachciało mi się sprawdzić własnym organizmem prawdziwość powyższego (a zasłyszanego w internetach) stwierdzenia.
Najpierw jednak niech będzie wszystko po kolei, a nie jak w moich ostatnich notkach publikowanych bez ścisłego trzymania się chronologii wydarzeń. Tego dnia pojechano więc bajeczną trasą: Toruń - Mała / Wielka Nieszawka - lasem - lasem - lasem aż... wreszcie do Gniewkowa.
W środku wspomnianego lasu spotkałem dwóch panów na e-bikach, którzy wybili mi z głowy dumę z tytułu moich tzw. sukcesów w długich przejazdach. Przynajmniej jeden z nich dosyć wiarygodnie deklarował przejechanie (prawie) dwukrotności moich dystansów, krócej jeżdżąc, ale za to częściej i bez zimowej przerwy... . Nie było jednak możliwości z nimi porozmawiać, bo muszki meszki atakowały nas tak gęstą chmarą, że czym prędzej oddaliliśmy się w swoje kierunki... .
Dalej już - unikając tranzytowych dróg - opłotkami skierowano się do miejsca docelowego przejeżdżając przez Gąski. Byłem nawet w Szpitalu!
4 km przed celem dopadły nas (rower i mnie) ciężkie piachy. Pojazd mi wierzgał i próbował gwałtownie kłaść się na zapylonej drodze, ale nic to: dalim radę i... dojechano!
Kościół okazał się faktycznie spory, ale - jak potem przekonały mnie internety - wcale takim największym ani w Europie, ani nawet w Polsce nie jest. Taka świątynia w Świdnicy ponoć zaszczytne miano największej w Polsce dzierży niezachwianie. Chociaż niektórzy przebąkują, że kościół w Haczowie to już całkiem najogromniejszy jest.
Myślę, że jakiemuś literatowi czy innemu fantaście zachciało się przydać pięknie a świeżo odnowionej świątyni nieco więcej(nienależnego)blasku... . Ogarnięty nieśmiałością jednak nie zakołatałem do pobliskiej plebanii aby zasięgnąć języka w sprawie tej największości... . Nie dostawszy się do ponoć przepięknie odnowionego wnętrza(freski!)pogalopowano w kierunku domu.
I były znowu piaski i szutry, piachy i żużle, aż wreszcie (już po równej drodze) trafiono do urokliwego Pałacyku w Woli Stanomińskiej. Otoczony parkiem i rechotem żab z miejscowego stawu, pachnący akacjami, promieniował życzliwością właścicielki prowadzącej tam agroturystykę. Stylowe wyposażenie wnętrz, niskie ceny jak i magia miejsca wprost zapraszają tam do pobytu... .
- O klasie miejscówki świadczy fakt, ze plenery malarskie też tam się odbywają.
- O klasie miejscówki świadczy fakt, ze plenery malarskie też tam się odbywają.
Przejeżdżając przez Stanomin doświadczono urody Kujaw na różne sposoby. Nie zatrzymując się na dłużej kątem oka zauważono pięknie zachowaną i równie starannie wyeksponowaną starą sikawkę.
-Jest być z czego dumnym stanonimskim strażakom!
-Jest być z czego dumnym stanonimskim strażakom!
A do tego wszechobecne maki czerwieniące się zawsze i wszędzie gdziekolwiek przejeżdżano po całym lewobrzeżu Wisły.
Te maki jestem skłonny uznać za symbol Kujaw w ogóle.
Do Służewa dotarliśmy nieco zmarnowani, ale w pogodnych nastrojach. Po zjedzonym obiadku - składającym się z podgrzanej zupy - w służewskim parku z widokiem na jezioro - morale znacznie się podniosło.