Po 3 dniach przerwy, w poniedziałek wyruszyliśmy. Msza o 7:00 została potwierdzona pieczęcią parafii przy kościele św Jakuba w Toruniu.
Ksiądz proboszcz przekazał nam kilkadziesiąt materiałów o toruńskim kościele do dystrybucji na Drodze, co okazało się niezwykle pożyteczne.
Ksiądz proboszcz przekazał nam kilkadziesiąt materiałów o toruńskim kościele do dystrybucji na Drodze, co okazało się niezwykle pożyteczne.
Wyjeżdżając z Torunia (a przed Gniewkowem) trochę kropiło, ale od 11:00 to już padało konkretnie i coraz mocniej.
O 14:00 w Kruszwicy zrobiło się dramatycznie i morale spadło. W związku z coraz większym deszczem Piotr był zabezpieczony lada jaką peleryną.U mnie podobna peleryna nie zdała egzaminu. Była za luźna i przy silnym wietrze robił się z niej żagiel.
Przemokłem do suchej nitki to jest właściwe określenie! Wszystko miałem mokre: skarpetki, koszulka a nawet gatki. Każdy powiew wiatru odczuwałem boleśnie.
Przemokłem do suchej nitki to jest właściwe określenie! Wszystko miałem mokre: skarpetki, koszulka a nawet gatki. Każdy powiew wiatru odczuwałem boleśnie.
Po drodze - jak i w samej Kruszwicy - nigdzie nie udało się zdobyć pieczątek do "Paszportu Pielgrzyma". Powód? Albo nie było z kim rozmawiać, albo nikt nie odbierał telefonu lub też biuro parafialne było nieczynne... . Tak bywa.
Sprawa się wyjaśniła! Przecież jest Piotra i Pawła więc okoliczni księża zjeżdżają do sąsiadów którzy mają kościół pod tym wezwaniem. Odpust to ważna rzecz tak dla osób świeckich jak i duchownych.
Sprawa się wyjaśniła! Przecież jest Piotra i Pawła więc okoliczni księża zjeżdżają do sąsiadów którzy mają kościół pod tym wezwaniem. Odpust to ważna rzecz tak dla osób świeckich jak i duchownych.
W nasilającym się deszczu - jadąc na granicy wydolności - dotarliśmy wreszcie do Strzelna. Na mieście w jakimś barze szybka grochówka na poprawienie nastrojów.
Szukanie pokoju zaczęliśmy od strzelnieńskiej parafii pw. św. Trójcy i - ku naszej radości - ksiądz proboszcz nas wspomógł oddając do dyspozycji pokój!
Chwała Mu za to tym bardziej, że było widać gołym okiem, jak bardzo jest zaabsorbowany. Przyjmował gości a jednocześnie załatwiał jakieś terminowe sprawy związane z koronawirusem.
Szukanie pokoju zaczęliśmy od strzelnieńskiej parafii pw. św. Trójcy i - ku naszej radości - ksiądz proboszcz nas wspomógł oddając do dyspozycji pokój!
Chwała Mu za to tym bardziej, że było widać gołym okiem, jak bardzo jest zaabsorbowany. Przyjmował gości a jednocześnie załatwiał jakieś terminowe sprawy związane z koronawirusem.
Mieszkanie po księdzu seniorze zapewniło nam to wszystko co trzeba. Było: cicho, sucho i bezpiecznie. Mieliśmy dostęp do wody, łazienki i kuchni. Raj, no po prostu raj.
Nie dało się jednak ogarnąć na tyle szybko, aby wziąć udział w wieczornej mszy. Po prostu nie, nie było to możliwe. Obiecano sobie, że na pewno rano, na porannej mszy o 7:00 będziemy. Tylko tak można rozpoczynać kolejny dzień przymierzania Szlaku jeśli jest się pielgrzymem.
Nie dało się jednak ogarnąć na tyle szybko, aby wziąć udział w wieczornej mszy. Po prostu nie, nie było to możliwe. Obiecano sobie, że na pewno rano, na porannej mszy o 7:00 będziemy. Tylko tak można rozpoczynać kolejny dzień przymierzania Szlaku jeśli jest się pielgrzymem.
Co ciekawe, w zagospodarowaniu się w pokoju pomagał nam przewodnik który w zeszłym roku oprowadzał nas po kościele w Strzelnie. Pamiętam, że to było oprowadzanie niezwykle barwne i profesjonalne.
Od niego też dowiedzieliśmy się, że prezes PTTK w Strzelnie p. Zbigniew Domański – był w Santiago rowerem.
PS. Ostatnie dwa zdjęcia to plakaty znajdujące się w korytarzyku prowadzącym do naszego pomieszkania.
Od niego też dowiedzieliśmy się, że prezes PTTK w Strzelnie p. Zbigniew Domański – był w Santiago rowerem.
PS. Ostatnie dwa zdjęcia to plakaty znajdujące się w korytarzyku prowadzącym do naszego pomieszkania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz