poniedziałek, 8 czerwca 2020

Cztery w jednym (2156)


PO PIERWSZE: drugi raz przejeżdżając przez Borówno moją uwagę zwróciła (teraz już na dobre) przydrożna figura.

Cytując za internetem:
Rzeźba Bolesnej Matki z ciałem Chrystusa na kolanach, jest odlana z betonu, pokryta warstwą wyrównującą i obrobiona dłutem. Wykonano ją w Pelplinie w 1923 roku, przywieziono i ustawiono przy wjeździe do gospodarstwa pana Franciszka Geppusa.

Poświęcona pieta była miejscem modlitw okolicznej społeczności aż do czasu rozpoczęcia wojny. Wtedy to okupanci żądali, pod groźbą wywózki do Niemiec, natychmiastowego jej usunięcia. W celu ocalenia rzeźby mieszkańcy wsi zakopali ją w ziemi.

Dzięki uporowi pana Stanisława Kulwickiego (wnuka pana Gepussa) po 64 latach rzeźba ujrzała światło dzienne, została odnaleziona i odkopana. Po niewielkich zabiegach renowacyjnych pietę ustawiono w pierwotnym miejscu i po tak długim czasie można ją podziwiać jak za dawnych lat.

PO DRUGIE: Do lotniska w Watorowie dojechano bez większych sensacji. Zastano je tak jak się spodziewano: trawiasta nawierzchnia, 20 ludzi obsługi i kilkanaście samolotów do szkolenia przyszłych pilotów. Do tego hangary i kameralny hotelowiec. Niezłe wyposażenie uzupełniają nowoczesne trenażery, o których informuję za firmową witryną lotniska.

Wejście oficjalne wyglądało bardzo oficjalnie! Niemniej jednak korzystając z zasady "nie wolno, ale można" oświadczam: kto chce i ma ochotę może sobie airfield obejrzeć nieoficjalnym wjazdem poruszając się aż do tablicy zabraniającej.

Z lewej strony zespołu obiektów lotniskowych jest gruntowa droga na którą każdy może wjechać :-)

Zrobiwszy to doświadczyłem właśnie lądowania awionetki co było podsumowaniem tej części wycieczki.

PO TRZECIE: Buszując po okolicy licho byłoby nie odwiedzić pobliskiego Starogrodu.

Krótka rozmowa ze sympatycznymi lokalsami (...że też się panu chce na tym rowerze z Torunia!) upewniła mnie w tym czego się domyślałem.

Wspomniany w poprzedniej notce pan Niemiec przybył, pobył i wybył. Nawiązał kontakty i teraz sprowadza sobie do swego faterlandu rybę z okolic Chełmna nie obciążając się tutaj (zapewne kłopotliwym) pobytem. Temat jako historyczny i nieaktualny (nie mam czego fotografować!) z żalem uważam za zamknięty.

PO CZWARTE: Zachwyciły mnie skarpy unisławskie!

Niebotycznie wysokie (nawet do 60 m przewyższenia!) co odczułem na własnej skórze wspinając się drogą z Bruków Unisławskich do kościoła w samym Unisławiu.

Sympatyczna pani, która poleciła mi dojazd tamtędy pewnie nigdy nie pchała takiego smoka jak mój pod tak niebosiężną górę!

Ta przejażdżka rowerowa była na tyle relaksująca, że wracając wydłużyłem ją nieco jadąc przez okolice Piwnic.

W związku z powyższym uprzejmie donoszę, że ciągle jeszcze się budująca ścieżka rowerowa Łysomice - Różankowo nadal jest w budowie. Tak, na niektórych odcinkach można nawet nią przejechać, ale (stan na 25 maja) to już byłoby na siłę a my nie bardzo lubimy się męczyć.

PS. Coś LOCUS mi szwankuje i nie mam jego infografiki z tej trasy. Z konieczności więc zamieszczam wyrys z Googla podając, że szacunkowo to mogło być przejechane jakieś solidne 80 lub nawet małe 100 km :-)

Brak komentarzy:

Podziel się