"Daglezjowy Dwór" - miejsce gdzie sarninę, dzika czy innego jelenia można pojeść. Mi wystarczyły własne kanapki plus gulaszowa na dziczyźnie (chyba z własnego chowu). Inni to próbowali rosół z kołdunami... . Co kto woli!
Dojazd "tam" na końcowym odcinku okazał się nieco dolegliwy z uwagi na ciężkie piaski. To była nasza opłata za niewiedzę.
Za to powrót był po królewsku! Okazało się, że nowo wybudowana ścieżka rowerowa luksusowo prowadzi aż pod sam próg.
W samej restauracji (z uwagi na restrykcje) nie można było pojeść, ale to żadna strata. Stół z jadłem i pitłem na zewnątrz przy pięknej pogodzie to sama przyjemność.
- Był odpoczynek.
- Był odpoczynek.
PS. Wiem, że to trudne dla Was ale... dziękuję moim przyjaciołom weganom, wegetarianom, witarianom oraz freeganom za okazanie zrozumienia i wielkoduszność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz