Xavier Bayle - intelektualista, który wdraża w życie wyznawane przez siebie wartości.
Artysta i fotografik a w ogóle to
człowiek legenda, kontrowersyjny, wyraźny w swych poglądach na religię, organizację społeczną, na stosunek do zwierząt i na życie w ogóle.
Gdyby miał podać przykład człowieka którego poglądy od A do Z są mi obce, straszą mnie oraz
(w całości) nie przekonują to jest nim pan Xavier Bayle.
Spotkałem Go
parę razy w życiu i
(mimo dzielących nas zasadniczych różnic) za każdym razem zostawiał we mnie DOBRY ŚLAD.
Widziałem jego akcje artystyczne w Centrum Sztuki Współczesnej. Widziałem jego prace na lokalnych wydarzeniach. Teraz zobaczyłem go jako tego który konsekwentnie wdraża wyznawane przez siebie poglądy,
Na początek dygresja. Z żywnością ekologiczną w Polsce jest kłopot. Brakuje nam wiarygodnych producentów. Te wszystkie produkty BIO które są nam coraz częściej wciskane w hipermarketach noszą piętno braku wiarygodności. Ktoś tam coś wyprodukował zgodnie i poza wszelkimi podejrzeniami prawidłowo - zdobył rynek i jego uznanie a potem... . Potem przestał się starać.
- Po co? Skoro i tak klient kupi, bo ten produkt ma już swoją markę.
Żeby podać pierwszy lepszy przykład żywności z pretensjami do naturalności w produkcji to piwa kraftowe
(po ludzku mówiąc rzemieślnicze). Z natury winny być wytarzane w małych, najczęściej rodzinnych wytwórniach, sygnowane nazwiskiem właściciela co zapewniać miało pełną wiarygodność. No i było i jest jak powyżej. Najpierw walka o rozpoznawalność produktu a po tym jak klienci się przyzwyczaili produkcja ruszyła na skalę przemysłową i na duże skróty. Nalepka na butelkach ta sama a jakość upadła na pysk.... .
Drugi przykład z miodem. Zawsze kupowałem miód u zaprzyjaźnionego pszczelarza. I nigdy nie miałem wątpliwości, że to jest wytwór ekologiczny, w pełni zasługujący na te parę złotych więcej,
"No bo rozumie pan: jestem producentem na małą skalę i ceną muszę nadrabiać aby taką wysoką jakość sprzedawać i mieć z czego żyć... ."
Kiedy klienci zaczęli sobie wyrywać miody
Pan Miodziarz rozwinął produkcję na skalę pół przemysłową i jego wyroby
(bo to już nie były miody!) dziwnie poszarzały, upodobniły się w smakach i wątpliwościach co do dawnej jakości która jakby na pewno znikła... . Sama z siebie.
I tu pojawia się nam Rolnik Ekologiczny pan Xavier Bayle. Tak, ten sam z którego poglądami się nie zgadzam od podstaw. ...ale przetwory ze śliwek od Niego kupię! Są tacy ludzie, którzy swoją postawą budzą zaufanie. I szacunek!
PS. W pierwszą sobotę miesiąca na terenie Muzeum Etnograficznego w Toruniu odbywa się Jarmark Ekologiczny. Podpatrzoną na stoisku u pana Xaviera Zupę Dahl zrobiono z powodzeniem w domu i tym samym weszła z przytupem do naszego kanonu kulinarnego.
- Za inspiracje Właściwej Osobie składa się podziękowanie!