wtorek, 3 grudnia 2019

WŁĘCZ czyli jak wróciłem 2/2 (2118)

Droga powrotna lasami i piachami po pas... . Szybko chciałbym o niej zapomnieć, gdyby nie fakt, że na drugim brzegu zgubiłem / znalazłem komórkę.

Trzeba było w tym celu najpierw poprosić Kogo Trzeba o pomoc w znalezieniu, a potem cofnąć się ze dwa - trzy kilometry.
- I już!


Mogłem, oczywiście, że mogłem szukać prostej drogi szosą na powrót, ale wtedy nie miałbym okazji natrafić na Włęcz.

W zasadzie to dotarłem tam na czuja. Nie zachęcały do tego grube żwiry w których nie raz i nie dwa kręciłem rowerem piruety :-)
- Hybrydy w miękkich podłożach tak mają... .

Chatę kantora przy nadchodzącym zmroku znalazłem w opłakanym stanie! Bardziej opłakanym niż zwykle.

Niemniej jednak nowe ogrodzenie wskazuje na to, że obiekt nie został całkowicie porzucony... .





Nocny powrót miał sporo uroku! Od Osieka gdy już zrobiło się całkiem ciemno miałem okazje wypróbować nocne oświetlenie i... było nieźle, spełniło swoją rolę!


Mżawka która pojawiła się od rogatek Torunia była nastrojowa i wcale nie przeszkadzała w delektowaniu się przejazdem na ostatnich kilometrach.

Trasa na zakończenie sezonu podsumowana zostaje taką oto statystyką.

Długość trasy: 83 km
Czas całej wyprawy: 8 godz. 41 min
Czas w ruchu: 6 godz.
Średnia v w ruchu: 14,4 km/godz.
Max v: 32 km/godz.

PS. Deszczyk padał i mżył na przemian a młodzież na rubinkowskim stadionie grała jakby nigdy nic!

Podziel się