Nadrabiając zaległości (no opuściłem się z publikowaniem notek, oj opuściłem!) spieszę donieść o przyjemnej wyprawie jaka mi się zdarzyła pod koniec niedawno minionego czerwca.
Otóż otrzymałem od Przyjaciela (Michale! Pozdrawiam Cię!) zaproszenie na kawę w Cekcynie (vide: Bory Tucholskie). Pogoda była sprzyjająca, sił wystarczająco dużo to i pojechano prawie natychmiast.
Fakt byłby niegodny odnotowania gdyby nie to, że Starszy Pan, lat 66 (kiedy to zleciało?!) przejechał tego dnia rowerem 180 km (słownie: sto_osiemdziesiąt_kilometrów).
Otóż otrzymałem od Przyjaciela (Michale! Pozdrawiam Cię!) zaproszenie na kawę w Cekcynie (vide: Bory Tucholskie). Pogoda była sprzyjająca, sił wystarczająco dużo to i pojechano prawie natychmiast.
Fakt byłby niegodny odnotowania gdyby nie to, że Starszy Pan, lat 66 (kiedy to zleciało?!) przejechał tego dnia rowerem 180 km (słownie: sto_osiemdziesiąt_kilometrów).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz