sobota, 25 sierpnia 2018

Historia jednej wyprawy (2016)

To było tak: przyjaciel ogłosił wszem i wobec, popierając swoje twierdzenie licznymi zdjęciami, że znalazł piękne miejsce czaplowe. No takie, gdzie te królewskie ptaszki  występują w dużych ilościach i sfotografować dają się.

Zainspirowany wyruszyłem (wiadomo, że rowerem!) na poszukiwanie tego magicznego zakątka z rzadka (i na chybił trafił!) rejestrując coś z mijanych krajobrazów.
- Tak, pierwsze zdjęcie jest z Torunia!

Zadziwiła mnie pływająca (nie wiadomo dlaczego) wyspa w Porcie Drzewnym.

Zoczywszy tamże dwóch panów w łódce - nie licząc ich wędek - wielce zawiedziony czaplowym brakiem porzuciliśmy lewobrzeże.

Wobec braku rezultatów ptasich te parę kilometrów które zrobiłem po wale p. powodziowym zupełnie się nie liczy!

Odwiedzony taras widokowy na Kępie Bazarowej zaowocował sympatycznym spotkaniem z konstruktorem własnoręcznie zrobionego monstra: 1K mocy i 50 km/h zrobiły na mnie mocne wrażenie!

Silnik tego urządzenia cichutko i pięknie buczał gdy stamtąd odjeżdżaliśmy.

Jechałem szybko, jak zerwany z łańcucha, tak że nowego mostu nie było jak sfotografować! Powodu nawet nie było by patrzeć na boki, bo ptasia pustka na Rzece panowała.

Za to zauważono w Grębocinie najprawdziwszy kamienny krąg! Nasz własny, toruński, zupełnie niedawno zrobiony ku uciesze... .

No właśnie! Ku uciesze nie wiadomo kogo, bo (prawdopodobnie) lokalsi z Olsztyńskiej już wcześniej pozbawili obiekt ławek... . Ale kamieniom nie dali rady!

Nastawieni na czaple obraliśmy kierunek MŁYNIEC i okoliczne wyrobiska. Część z nich jest już nieczynna to może tam owe (teraz już mityczne) ptaki tam sobie gniazdują!?

Pokręcenie się po okolicy pozwoliło mi się zapoznać z aktualnymi i byłymi kopalniami żwirów, piasków i innych kruszyw, ale z ptaszków to widziano nic.. . Zupełne.

No to kierunek "lasami na Okonin"! Poruszając się tym razem bez Przewodnika może jednak gdzieś po drodze znajdę tam białe czaple owe?!

Po drodze minięto kem (kto wie co to jest?!) i ukrytą w lesie Drwęcę. Ludzie tu bywali wiedzą gdzie to zdjęcie zostało zrobione! Dosyć długo siedziałem na tej znanej wszystkim kłodzie odpoczywając. Gorąc i piaski leśne dały się we znaki niemiłosiernie.

Zanim Lasami Danielowymi dojechano do jeziora w Okoninie odbyło się jeszcze piramidalne wręcz błądzenie wzdłuż Drwęcy po okolicznych bagnach, torfowiskach a rozlewiskach.

Nie zobaczywszy nic z pożądanych ptaków spojrzano na mapę: a tam stało wyraźnie, że do Golubia - Dobrzynia tylko 10 km!

No, to (porzuciwszy wszelką nadzieję na czaple białe) udano się w tym kierunku. ...bo jakże to tak: być tak blisko i nie, nie odwiedzić!?

A miasteczko przywitało mnie zielenią i swoim majestatycznym zamkiem panującym nad okolicą.

Porzuciwszy myśli o białych ptakach zanurzono się w miasto.

Nasyciwszy oczy i matrycę aparatu głodny jak chart próbowałem bezskutecznie coś zjeść, ale miasto okazało się dla mnie niełaskawe.

...albo jedzenie nie było godne zaufania, albo zmęczona Pani Sprzedająca nie miała dla mnie czasu! Info o menu zostało mi przekazane w taki sposób jakby chciała mnie zniechęcić, co jej się skutecznie udało! Dziwne.


Posiłek w nie obfotografowanym Kowalewie dostarczył mi na tyle energii (a dzień był jeszcze jasny!), że odważyłem się sporymi boczkami a kołem do domu zdążać.

Odcinek końcowy to było: Kowalewo, Zelgno, Ostaszewo, ścieżka rowerowa na Unisław a nawet osiedle JAR... .

Po drodze powrotnej zauważony witacz dożynkowy (vide: SŁOMA - ART) jednoznacznie wskazał, że większą połowę lata mamy za sobą... . Czyżby niedługo jesień?!

Ogółem tego dnia przejechano 125 km, o czym z dumą - osoby tu łaskawie przebywające - zawiadamiam.

A co z  białymi czaplami w bezowocne poszukiwanie których włożono aż tyle wysiłku?!

No cóż, może przyjaciel zdjęty litością - zobaczywszy jak wiele jestem w stanie dla nich poświęcić - osobiście mnie do nich doprowadzi?!

A na zakończenie parę spraw prywatnych:

- Dziękuje się Pani w Kowalewie, która pozwoliła mi wejść z rowerem do lokalu, abym strzegąc swego pojazdu mógł spokojnie najeść się.

- Pozdrawia się Panią która uprzejmie odprowadzała mnie (choć starą a jednak coraz bardziej nową!) drogą do Ostrowitego.

- Panie Janku! Państwo Nowak ze znanej leśniczówki serdecznie pozdrawiają przypominając, że już dwa miesiące ich Pan nie odwiedzał!

PS. A przy okazji spraw prywatnych: ma ktoś pomysł, gdzie w okolicach Torunia znajdują się możliwe do sfotografowania czaple białe? 

Podziel się