20 km na południe od Tucholi leży Wioska Górnicza: Piła-Młyn. Z tą kopalnią w środku Borów Tucholskich było dokładnie tak jak ze spotkanym wcześniej Indianinem.
No bo niby jak? No bo niby skąd w środku wielkiego lasu kopalnia?! ...a jednak!
Tradycja zapomniana odżyła za sprawą pasjonatów niejako przymuszonych do zajęcia się tematem: Stowarzyszenie BUKO wzięło sprawy w swoje ręce.
I tak to co się okazało być na początku wielkim problemem (zapadanie się ziemi po kopalnianych wyrobiskach) z czasem okazało się atutem i szansą dla wioski.
Wykład przy makiecie trwał pewnie długo, ale czas przestał mieć znaczenie gdy poszły opowieści. Jak powstawała Górnicza wioska w ogóle, jak tworzono makietę i te fragmenty prawdziwej kopalni które dotąd zostały odtworzone... .
Pasjonujące historie serwowane przez Panią Przewodnik utrzymywały nas w ciągłej gotowości intelektualnej dając podkład pod zrozumienie tego fenomenu jakim było kilka kopalni w środku Borów Tucholskich.
Znajomość rzeczy, barwność stopniowanych dramaturgicznie opowieści oraz wdzięk osobisty Pani Przewodnik nie pozwalają mi konkurować z Nią poprzez przytoczenie którejś z tych stories.
-Trzeba je samemu usłyszeć.
-Trzeba je samemu usłyszeć.
Tutaj w Piła-Młynie gdzie tradycja związana z wydobywaniem węgla została bezpowrotnie utracona z najwyższym pietyzmem na makiecie odtworzono to co dawno minęło.
Fachowcy ze Ślaska pomagali ustalić jakie tu były kolejki wąskotorowe, jakie miały przeznaczenie poszczególne budynki i odtworzone urządzenia... .
Makieta jest już prawie gotowa. Pozostało jeszcze - dosyć kosztowne - zabezpieczenie jej przez nazbyt entuzjastycznymi oglądaczami.
Nieostrożne dotknięcie któregoś z delikatnych elementów (a każde dotknięcie jest takie!) to prawie zawsze strata co najmniej kilkuset złotych... .
Zasypywani faktami, historyjkami i anegdotami słuchaliśmy uważnie.