środa, 5 lipca 2017

WINNICA PRZY TALERZYKU 1/2 (1843)

Zagraniczni goście już odjeżdżali kiedy przyjechałem. Jakaś wielojęzyczna wycieczka winiarzy właśnie kończyła pobyt w Topolnie.

Właściwie to w ostatniej chwili zorientowałem się, że gdzieś po drodze do domu jest WINNICA PRZY TALERZYKU.

Jak wytłumaczył mi potem gospodarz nie mogło być innej nazwy. "Talerzyk" to pobliskie wzgórze (na którym było kiedyś grodzisko!) od zawsze tak nazywane.

W ogóle to sprawa powstania tej winnicy jest intrygująca. Jak głosi legenda pośród męczącego gwaru wielkiego miasta,  pewnego razu był sen, że winnica to jest to.

Łatwo było podjąć taką decyzję mając zerową wiedzę na temat. Poproszono więc znajomego z dalekiego kraju aby wytłumaczył co i jak i coby przysłał 200 sadzonek.

Jemu nie mogło się pomieścić w głowie, że chodzi o 200 i na wszelki wypadek przysłał tych sadzonek dwa tysiące... .
- Tak powstała winnica w Topolnie.

Chodziłem na palcach z nabożną czcią oglądając krzewy które po raz pierwszy na żywo (a nie w jakiejś telewizji!) widziałem.

No i poszły rozmowy o tym jak się robi wino... . Mimo protestów gospodarza (No nie posprzątałem jeszcze!) ale za jego łaskawą zgodą świeżo opuszczony stół udokumentowano.

No i wyszło szydło z wora, że tutaj się przyjeżdża na degustację win połączoną z oprowadzaniem po winnicy ZAPOWIEDZIANYM.
- Szczęście akurat mi sprzyjało i gospodarz znalazł chwilę czasu na zaznajomienie mnie z tematem.   

Jakoś tak ośmielony Jego opowieściami zachciało mi się zostać znakomitym fotografem winnic (foto-winniczek?).

Na taki pomysł mógł tylko profan winnicowy wpaść! Żeby w winnicy fotografować to trzeba się co nieco (a może nawet bardzo?!) na prowadzeniu jej znać.

Wiedząc, że enologiem już nie zostanę kierowałem więc obiektyw w różne miejsca licząc na to, że oglądający je fachowiec być może z uznaniem spojrzy na któreś z nich.

(c.d.n.)

Podziel się