Wracając z Polnej Drogi Krzyżowej okazało się, że jestem w Bysławku!
Zapytany o drogę (Gdzie tu jest winnica?!) rolnik z przyjemnością odebrał moje gratulacje z tytułu posiadania. Te farmerskie ciągniki robią wrażenie!
Drugą w swoim życiu winnicę widzianą na własne (a nie telewizyjne!) oczy zobaczyłem prawie natychmiast.
Historia z cyklu "Profan w winnicy" powtórzyła się z przyjemnością po raz kolejny.
Tym sposobem pokierowałem sobie obiektyw w różne strony. Zupełnie niewykluczone, że wśród tych zdjęć da się zauważyć latorośl.
A jest, a jest takie określenie winnicowe!
Co ono określa dokładnie (chociaż się domyślam!) to nawet nie muszę wiedzieć. Wystarczy, że znam słowo "enolog", chociaż onże się do mnie nie odzywa - bo niby dlaczego miałby.
- No właśnie.
- No właśnie.
Podczas pobytu w tej winnicy poznałem także jej Właściciela.
Okazało się, że uprawiając winnicową rolę można wspierać się urządzeniem własnoręcznie zrobionym. Nie imponuje ono może wyglądem, ale zadziwia pomysłowością!
- No i skuteczność się liczy!
- No i skuteczność się liczy!
Ta winnica w odróżnieniu od poprzednio opisanej to przedsięwzięcie o wiele skromniejsze i raczej bez biznesowego zacięcia.
Po prostu solidnie uprawiana pasja!
Całość o charakterze prywatnym, ujmująca rodzinną atmosferą.
Opuszczałem Bysławek - miejsce promieniejące dobrą atmosferą. - pełen dobrych myśli. Coś mi się wydaje, że wrócę tu jeszcze. Nie raz.
Opuszczałem Bysławek - miejsce promieniejące dobrą atmosferą. - pełen dobrych myśli. Coś mi się wydaje, że wrócę tu jeszcze. Nie raz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz