Jest przecież dobrze gdy powstaje ruch obywatelski (a choćby i w liczbie pojedynczej!), który walczy z patologią. No, bo kto nie chce mieć od razu czystego osiedla wolnego od konkurencyjnej walki firm co do których zachodzi uzasadnione podejrzenie, że żerują na najsłabszych? No i to uczucie satysfakcji: oto namierzono tego który źle postępuje i który - tymi oto ręcyma - od razu zostaje przykładnie ukarany... . Uczucie bezcenne!
Jednak z drugiej strony (jak mawiał rebe Tewje) z drugiej strony jednak coś tu nie gra! Inicjatywa obywatelska jest szlachetna w swoim zamiarze, ale fatalna we wnioskach. Następuje przecież przejęcie uprawnień organu do tego powołanego! Od stwierdzania nieporządku jest odpowiednia służba czyli Straż Miejska. Na nią obywatele płacą podatki i jeśli ona nie wypełnia swoich statutowych zadań to należy ją do tego nakłonić a nie przejmować jej obowiązki!
A więc wniosek: społeczeństwo obywatelskie będzie istniało realnie wtedy jeśli będzie miało narzędzia nacisku na władzę, aby ta wywiązywała się ze swoich powinności.
W tym kontekście osobista nawet najbardziej zaciekła walka z nielegalnymi reklamami nie ma sensu. Biorąc na siebie to za co odpowiadają odpowiednie służby po prostu ograniczamy szansę Straży Miejskiej i Miejskiego Zarządu Dróg na wykazania się.
- W tym wypadku ich sukces to nasze czystsze ulice.
Doszedłszy do takiego wniosku nie pozbawiam się całkowicie prawa do zerwania takiego szczególnie brzydkiego plakatu, który prowokacyjnie powiewać będzie na mej drodze.
- No, jest przyjemnie gdy go tak paskudę, jednym ruchem :-)
PS. Oj, trzeba było się nachodzić, aby zrobić twe dwa zdjęcia ilustrujące moją filipikę. Znaczy się nie jest tak źle z naszymi urzędnikami co to o czystość ulic dbać winni: SIĘ WYWIĄZUJĄ. I nie jest ważne czy zrobili to w ramach swoich programów czy też jacyś wkurzeni im to podpowiedzieli.
...ale czy naprawdę to nie jest ważne?!