niedziela, 6 listopada 2016

Londyn - 04/07 - Metro, dwa muzea i prenumerata jedzenia (1705)






















Przemieszczanie się metrem jest fascynujące! Ino te korytarze,
labirynty te skomplikowane... . 














Jeszcze nie jeden raz będzie rzecz szła o tym.
















Do Muzeum Historii Naturalnej powinienem mieć zakaz wstępu!
No, nie jestem w stanie zachwycić się szkieletami czy skorupami.
















Podróżując do środka ziemi (vide zdjęcie wyżej niż powyżej) nie
byłem w stanie wykrzesać z siebie entuzjazmu do oglądania tego,
tych, tamtego i jeszcze tego. Za dużo było  W S Z Y S T K I E G O !

Z a   d u ż o : muszli, skamielin,wulkanów, robaków, kamieni
zwykłych, księżycowych, szlachetnych i pół, owadów, dinozaurów,
ptaków, szkieletów i czego tam jeszcze.
















W obliczu niesłychanej ilości eksponatów tylko na niektórych
mogłem wzrok obiektywu zatrzymać za sprawą wcześniejszych 
skojarzeń występujących w moim życiu.





























Przechodząc do Science Muzeum sprawdziłem czy przez mnie
spełnione zostały - ustalone przez starożytnych Rzymian - kryteria
bycia barbarzyńcą.

Według nich barbarian to ktoś kto ma: spodnie, broń i brodę.
Krótki przegląd uświadomił mi, że:
- tak - mam spodnie,
- tak - mam broń czyli aparat, oraz
- nie! nie! i nie! ...brody mi brak!
















Westchnąwszy z ulgą można było zanurzyć się w historię techniki...


























...oraz medycyny!































Po wyjściu z Muzeum zobaczywszy "Ludzi bez głowy" wcale
się nie zdziwiłem. Nie takie rzeczy się przed chwilą widziało!
















Mijając Royal Albert Hall trwałem niewzruszony. W tym życiu
muzyki już tam nie posłucham a za mało jestem Hindusem, aby
liczyć na to, że w przyszłym życiu to może, może... .


















Oszołomieni bogactwem eksponatów przyrodniczych, ludzką
pomysłowością w sprawach techniki czy przepychem jaki fundowali
(fundują?) sobie i poddanym miejscowe króle i arystokracja zejdźmy
na ziemię.

Zwykli ludzie (?!) w tutejszej Anglii gdy są zabiegani a chcąc zdobyć
doświadczenie kuchenne to mogą sobie zaprenumerować posiłki.

Wybiera się internetowo danie podając na ile ma być osób a firma
przysyła właściwie dobrane produkty starannie i pomysłowo opakowane.
Do tego jeszcze szczegółowe foldery jak z nimi postępować i... droga
do rozkoszy podniebienia otwarta!























Zero stresów czy w tym momencie dostanę daną rzecz, mikro obaw
o to czy co dostałem to ekologiczne czy z Chin, bez biegania za
różnościami i... egzotyczne - mniej lub bardziej - danie można sobie
samemu przygotować!

Oczywiście, że wszystko to za odpowiednią cenę! No cóż,
angielska klasa średnia ma różne możliwości i... z nich korzysta.
- Mogliby i u nas na coś takiego wpaść!

A posiłki na ten sposób zrobione?!
F A N T A S T Y C Z N E .
















PS. Dzisiejsza notka jest dedykowana p. dr nauk med. Wojciechowi Szczęsnemu
z Bydgoszczy (urodzony w Toruniu!) znanemu popularyzatorowi wiedzy medycznej.
("Medyczne środy"). To jest chirurg, "który czasem obok skalpela używa mózgu".

Odczuwając (pewnie w sposób nieuprawniony) niejakie pokrewieństwo duchowe
mam niewątpliwą przyjemność wielokrotnie nie zgadzać się z Nim, co poczytuję sobie
za prawdziwy zaszczyt, jednocześnie zapraszając do prowadzonego przez Niego bloga.

Podziel się