Poranne rozleniwienie podsumowane pyszną kawą w koty
polegało na kombinowaniu: "No skąd by tu wziąć ładowarkę
do aparatowej baterii skoro się jej w podróż nie zabrało?"... .
Dumanie nic nie pomogło trzeba było ruszyć w miasto. I już
po połowie dnia rozwiązanie się znalazło!
Odwiedzenie East Market przypomniało nam gdzie jesteśmy!
Oglądając zawieszone kury - o urodzie jak z kreskówki - chłonąłem
straganową egzotykę.
A w oddali leciał blues, albo inny gospel. Pokazałem gościowi
z daleka okeja. Ten czarnoskóry gość uśmiechnął się oślepiając
życzliwością. I pewnie obydwoje równocześnie pomyśleliśmy:
- Dobrze jest spotkać kogoś kto lubi dobrą muzykę, taką od serca... .
Londyńskie metro to temat na osobne a rozległe story!
Zauważmy drobiazg: na jednej ze stacji - codziennie tuż przy
wejściu - publikuje się myśl dnia.
Dzisiejsza brzmi:
"Przyjaciel wszystkich jest przyjacielem nikogo".
Być w Anglii i pubu nie odwiedzić?! W tym akurat zamówiono
piwo Guinness z kija. Pianę wyrabiano (ubijano specjalną szpatułką!) dość długo. Barman już o to zadbał, aby to było kultowe wydarzenie!
Wpatrując się w ludzi można ni stąd ni zowąd natknąć się na Pokemona.
- Żywego.