Mieszkał na łące świerszcz muzykalny
W niewielkiej chatce, z rodzinką małą
Choć talent spory miał, niebanalny
Zdobyć się sławy mu nie udało
Maleńkie skrzypce miał, smyczek mały
I nut zeszyty grube, spisane
Gdy tylko rączki grać zaczynały
To dały radę kończyć nad ranem
Łąka mieszkaniem jest dla muzyków
Słychać ich zwykle najpiękniej w lecie
Grajków, śpiewaków jest tu bez liku
Orkiestr, solistów i jakich chcecie
Orkiestr, solistów i jakich chcecie
Lecz poza nimi inne zadania
Musi wykonać ktoś na tej łące
Ktoś jest potrzebny do gotowania
Ktoś wyprać musi, ktoś zostać gońcem
A świerszcz roznosił listy i paczki
Zwykłe, czasami też polecone
Toteż weselił polne robaczki
Gdy je odwiedzał domek za domkiem
Kiedy nad łąką mrok już zapadał
Koncertowały żaby w szuwarach
Świerszczyk skrzypeczki swoje rozkładał
Nowych melodii dobyć się starał
Raz obok domu tego świerszczyka
Trzmiel operowy leciał na skróty
A choć spóźniony szybko pomykał
To się zatrzymał na pół minuty
Wpadła mu w ucho melodia nowa
Do niej zaśpiewa swą piękną rolę
Czym prędzej adres świerszczyka schował
- Teraz zostanę wszystkich idolem
Jak mógł przewidzieć tak też się stało
Nie cichły długo gromkie owacje
Publice piosnek było wciąż mało
Że świerszcz gra pięknie - w tym trzmiel miał rację
Posłuchał jeszcze, raz drugi, trzeci
Melodii świerszcza na skrzypcach granych
Deszcz kwiatów w stronę sceny już leci
Gdy na niej śpiewa trzmiel dosyć cwany
Pewnej deszczowej, chłodnej niedzieli
Świerszcz krople rosy na obiad zjadał
Naraz usłyszał śpiew gruby, trzmieli
W owadzim radiu ktoś koncert nadał
cdn.