Pamiętacie Państwo ten wpis Podaj dalej?
- No to - z ostatniej chwili - mamy jej ciąg dalszy.
Wczorajsza niedziela mijała bez większego pomysłu. Internetowy
przegląd - na szybko - wydarzeń plenerowych nie informował o czymś
tam wstrząsająco interesującym coby miało się dziś w Toruniu dziać.
Ustalono tylko, że coś tam coś tam w Mieście się dzieje + kryterium
uliczne. Znaczy się dziewczyny na rowerach po zabytkowo krzywych
toruńskich brukach ścigać się będą na dwukołowcach.
Jako iż nie jestem amatorem tego rodzaju sportu oraz kwaśnych jabłek
za milczącą zgodą LPMŻ (Lepszej Połowy Mojego Życia) zaproponowałem
jako alternatywę do tegoż wydarzenia zwykłą włóczęgę po mieście. No i tym
sposobem leniwym spacerem, klucząc tu i ówdzie, przeszliśmy trasę od
Uniwersyteckiej (Torunianom wiadomo, że o ulicę chodzi) do Muzeum
Uniwersyteckiego. Tak, właśnie tego Muzeum.
To ostatnie miejsce jest na Placu Rapackiego - o czym zresztą nawet nie
wszyscy Toruńczycy wiedzą. A szkoda, bo na ten przykład wczoraj był
tam wernisaż ciekawej wystawy o której kiedyś na pewno wspomnę.
A naprzeciwko - jak nawet o tym w Nowym Jorku wiadomo - na
śladzie dawnej fosy miejskiej jest fontanna i... ROSARIUM. Kudy
temu toruńskiemu spłachetkowi ziemi porośniętego różami do
Ogrodu Zapachowego w Inowrocławiu!
- Niemniej jednak i u nas piękne róże rosną se!
No to poszło się do tych krzaczków paść się z bliska ich szlachetnym
widokiem a intensywnie napawać królewskimi zapachami.
Z tymi zapachami to się okazało nie za bardzo albowiem nie wszystkie
pąki wonniejącemi były. Nie wyrzekając specjalnie (coś tam jednak
pachniało przecież!) poszliśmy dalej, aż tu nagle... t e l e f o n !
I nieznajomy głos informuje, że właśnie znaleziono telefon LPMŻ!!!
Ejże, jakże - jakiż tam telefon przecież on jest w torebce... ! Znaczy
się jeszcze przed chwilą był w torebce! No powinien tu być w niej!
- ...znaczy na pewno NIE MA go tu i teraz w osobistej torebce!
Na to dictum znajomy głos uprzejmie objaśnia, że telefon został
znaleziony opodal fontanny pod róż krzaczkiem i do odebrania jest
najlepiej natychmiast.
Chwilka zamieszania wynikająca z tego, że w Toruniu mamy tych fontann
i mamy (chyba z pięć ich będzie!) i nagle TAK, to chodzi o tą z Placu
Rapackiego, tam gdzie obok róże są! Wszak byliśmy niedawno tam.
W kilkanaście minut potem telefon odebrany - podziękowania (A co się
należy za zwrot zguby? ...No wie pan?! - i... szeroki uśmiech.) Pełni
wrażeń - już w swoim tylko towarzystwie - cali wdzięczni komplementujemy
spotkanie z Dużą Rodziną podkreślając sympatyczne spotkanie z Nimi.
Tak pogadując dotarliśmy do rynku na Starym Mieście. Jakoś tak
zachciało mi się przemyśleć to niecodzienne dla nas wydarzenie
i zaproponowałem, że wpadniemy na chwilkę do Kościoła Mariackiego
uspokoić myśli.
Ochocza zgoda i kierujemy tam kroki, aż tu przed samym kościołem,
w sąsiedniej kamienicy - na progu - leży telefon. czarny, skromny, aleć
przecież telefon. Bezpański co widać było na pierwszy oka rzut.
Człowiek idący przed nami krzywo spojrzał na przedmiot i spiesznie
się oddalił. No a my, no cóż - telefon bezpańsko leży, wokół nikogo -
no to trzeba by go oddać i to najlepiej właścicielowi.
- A tegoż wokół dolegliwie brak! A chłodno się robiło.
Nie opisując nazbyt szczegółowo perypetii z odnalezieniem właściciela
(którym okazał się pewien Nastolatek) udało się nam telefon przekazać
Właściwej Osobie, którą po starannym sprawdzeniu okazał się być jego
Tato. Pan ten z życzliwością przyjął naszą pomoc w odnalezieniu zguby.
Spotkanie trwało tak krótko, że aż nie zdążyłem dłużej porozmawiać
z Nim i przekazać mu anegdotki opisanej w hiperłączu zacytowanym
na samym początku dzisiejszej notki.
* * *
Pikanterii temu drugiemu spotkaniu dodał fakt, że przekazanie czarnego
aparatu odbyło się w miejscu które lokalsi oraz niektórzy przewodnicy
określają jako "Trójkąt Dobrego Wychowania". To szczególne miejsce
tworzą trzy obiekty, każdy z których zajmuje się wychowaniem we
właściwy dla siebie sposób.
Są to:
- Kościół (Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny) ,
- Więzienie (Areszt Miejski)
- Uniwersytet (Mikołaja Kopernika).
dla Dużej Rodziny!) a my syci wrażeń szybko trafiliśmy pod rodzinną strzechę.
- Wszak notkę z dzisiejszego zdarzenia sporządzić trza!
PS. Zdjęcia wykonano i zamieszcza się je po uprzednim uzyskaniu zgody
przedstawionych na nich osób.