piątek, 31 lipca 2015
Coming out z bossanową w tle 1/2 (1553)
Powoli otworzył oczy. Rozejrzał się wokoło uważnie.
- A więc to tak? - mruknął do siebie. - Spałem chyba dość długo... .
Zaraz! Zaraz! To już trzy miesiące minęło?! N i e w i a r y g o d n e !
...ale prawdziwe.
* * *
Niedawno - korzystając z chwili odpoczynku - się było w pewnym
Miasteczku. Zawsze tam przejazdem, zawsze w pośpiechu. Tym razem
bez przyspieszonego tętna mogłem zatrzymać się i przyjrzeć murom.
Mimo wszystko był to zbyt krótki pobyt, aby z o b a c z y ć ludzi.
...ale i tak było (prawie) jak u pani Agnieszki Osieckiej.
No i szwendałem się Tam z maślanymi oczami - parafianin jeden!
I wylazł ze mnie ten co ponad gwar wielkiego (naprawdę wielkiego!)
miasta przedkłada kameralny spokój małych uliczek. Tam gdzie życie
płynie wolniej a ludzie mają czas, aby spojrzeć sobie w oczy... .
I chociaż ciągle jestem zasłonięty obserwowaniem Torunia (gdzie spędziłem
większość życia) w ten sposób wydało się żem prowincjusz nad prowincjusze!
Po chwili wahania (jakby to kogoś obchodziło) przyznawszy sobie prawo
do objawienia Światu (Hello World!) tej prawdy stwierdziłem, że dobrze mi z tym.
Teraz już spokojnie można było udać się na spacer po Miasteczku.
Autor: Obserwator Toruński o 10:12 0 komentarze
Etykiety: Kowalewo Pomorskie, Toruń, Wąbrzeźno
Subskrybuj:
Posty (Atom)