Aby foto-upolować dzięcioła potrzeba 50 groszy i pół godziny.
No niech będzie te dwa złote i Park Miejski na dodatek.
- I to wszystko!
Historycznie a w szczegółach wygląda to tak. Zeszłej jesieni
postanowiono dokarmiać zimowe ptaki balkonowe. Systematycznie.
Zakupiono stosowne wiadomo co i wiadomo gdzie oraz odpowiednią
słoninkę. Każdy wie, że onaż musi być naturalna: ani wędzona - ani
solona.
Był tylko kłopot z wyznaczeniem daty rozpoczęcia karmienia.
- Już karmimy? - W październiku padło pytanie.
- Nieee, za wcześnie! Jeszcze nie zimno, jeszcze śniegu brak!
- To co dokarmiamy? Nieee, jest już chłodniej, ale
bezśnieżnie i ptaszęta - niczym rząd - same się wyżywią!
dostając odpowiedź odmowną. Wreszcie zima prawie przeszła i w końcu
chóralnie postanowiono, że tak, teraz już można. No to słoninkę
zawieszono a ziarna wysypano.
A tu trąbka, a tu nic: żadnego zainteresowania!
Sroka - złodziejka tylko próbowała się połaszczyć na przeznaczone nie
dla niej jadło. Przepędzono ją uznając za szkodnika, niegodnego
pańskiej stołówki.
Czas upływał, zmieniano sposób podawania i okazało się, że ptaki wcale
nie chcą korzystać z wyłożonych darów! Otóż trzeba było (nie bacząc
na ciepłotę) od jesieni już wykładać i wykładać pożywienie, aby pierzaki
przyzwyczaiły się do karmienia właśnie w tym miejscu... .
Tak więc wobec jawnego niezauważania wzgardzone pożywienie
zapakowano i do Parku Miejskiego z nim że. Pamiętając, że są takie dwa
miejsca gdzie pokarm jest wykładany zawieszono go tam i wysypano.
W parę minut potem zakłębiło się od sikor modrych i bogatych.
Nawet sosnówka przyleciała! I wreszcie pojawił się sam on:
dzięcioł duży.
- I to właśnie jego z dumą się prezentuje w dzisiejszej roli głównej.
PS. Są zrzędy, które mówią, że ptaków nie powinno się dokarmiać!
Że niby selekcja naturalna i tym podobne takie tam. Osobiście nie
zgadzam się z tym poglądem.
- Aktywnie i systematycznie.