Przeglądając ostatnio archiwalia natknąłem się na to zdjęcie
i aż mi coś pikło (ew. piknęło). No, mieszkało się kiedyś w tych
klimatach. Przestrzeń była (i jest!) wielka i oddychać było (jest) czym.
Surowość życia w tamtych czasach zatarła się i teraz - z rzadka -
odwiedzając "Rubinkowo" pamięta się więcej plusów.
Te legendarne czasy opatruję anegdotką.
Lato, tramwaj z miasta, nieprawdopodobny ścisk, małe dzieci płaczą
starsi na siebie warczą a tu dopiero początek bloków. Akurat z lewej
strony budowano pawilon "Merkury". Wszystko już było gotowe
i fachowcy finiszowali. Montowali akurat napis na sklepie.
A zaczynali tworzyć napis od tyłu i byli już po ostatnich czterech
literach. No i kiedy tramwaj mijał pawilon jakiś starszy pan - na pełen
głos - zgryźliwie zauważył:
- Im to się już w tych łbach poprzewracało! To w tym sklepie bendo
sprzedawać ino kury?!
Nie pamiętam już czy ktoś się zaśmiał.
- Gorąco było. ...a tramwaj jechał tak jakby miał nigdy nie dojechać... .
Dojechał! Bez przeszkód dojechał!
... a żart pozostał w pamięci aż do dziś.
* * *
PS. A gdyby komuś wydawało się, że mieszka na blokowisku to niech
zajrzy tutaj.