Dzień był bury i ponury. A tu naszło mnie ssanie na zdjęć robienie.
Gorączkowo rozejrzano się. no co by tu, no co by...? I wzrok padł
na pobliską jesień. No i nie było co grymasić! Jakieś tam laski / piaski
musiały wystarczyć... .
I nic to, że słońce raz błysło i zgasło. Jakiś fragment koloru, jakieś
perspektywy się mimo wszystko objawiły. ...i tyle było mojego!
- Teraz i waszego.
Na tablecie siedzi u mnie Pielewin ze swoim genialnym "Omon Ra".
Książka drapieżnie prawdziwa, sprawnie napisana z pięknie prowadzonymi
dialogami i zaskakującym zaskoczeniem... . Warto przeczytać.
Była także u mnie przed chwilą ostatnia noblistka. Specjalnie dla mnie
ogłosiła "Koniec czerwonego człowieka". Nie musiała: Francuzom,
Włochom i Niemcom niech se to poleca. My tą rzeczywistość znamy
bośmy tymi ręcyma sporo zrobiliśmy aby sowok od nas na zawsze odszedł... .
Ostrzegam przed Jej książką "Ostatni świadkowie". Ci wspomniani
obcokrajowcy niech ją przeczytają od deski do deski. Żeby nie mieli złudzeń.
- Potrzeba mi spokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz