Przybyła nam kolejna zabawka!
No bez przesady z tym "nam"! Urzędnikom przybyła. Ta która była
na fasadzie pokazywała wszem i wobec kompromitujące dane o stanie
zanieczyszczeniu powietrza. Teraz ustrojstwo jest kameralne, nie wali
po oczach tragicznymi cyframi, więc ogólnie jest lepiej.
Oraz nowocześniej.
- No i o to przecież chodzi!
Co prawda widziałem tablicę na etapie czarnego ekranu czyli, że
"dopiero ma chodzić", ale wierzę że będzie pięknie oraz wspaniale.
Doszukując się przyczyn zmiany informatora przynoszącego złe wieści
doszukałem się i ważnych względów estetycznych. Otóż zapewne
najważniejszym powodem wymiany tablicy informacyjnej na "kiosk
informacyjny" (tak to się chyba nazywa) było lepsze dopasowanie
tegoz instrumentu informacyjnego do otoczenia. Otóż i rozwiązanie
zagadki. No kolorystycznie jest ładniej.
Na tym tle hiobowa wieść o zmianie logo UMK to już mały pikus.
Bolesny, ale pikuś. Taki nic nie znaczący kopniak dla tradycji
i dobrego smaku. Nowa miotła która nastała w kopernikańskiej uczelni
- nawiązując do kołchozowej tradycji - no przecież musi się czymś
niechlubnie wsławić!
- Przez szacunek dla Obserwatorów tego wybryku nie pokażę.
Szanuję swoich Czytelników i nie zwykłem był ich obrażać pokazując
gniota o urodzie dowolnej budy"Biedronki" obnoszenie się z którym
nowych uczelnianych władz wywołuje we mnie zażenowanie.
To już lepiej obejrzyjmy sobie fontannę marszałkowską.
(Prezydent Miasta ma swoją to i Marszałek nie gorszy!)
Przynajmniej jakoś ona dyskretna tryskawa pasuje do otoczenia. (?).
- No dobra, ktoś tak o niej napisał.
Warto jeszcze wspomnieć o Prezydencie. Pomnik Jego stoi godnie na
lewo a symetrycznie od wejścia i w nowym zagospodarowaniu przestrzennym
robi za przeciwwagę... . No dobrze będę delikatny, to ten info- kiosk
równoważy całą przestrzeń przed Urzędem... .
- No i dzięki temu jest monumentalnie.
PS. Marszałek górą!
wtorek, 31 marca 2015
Zabawka urzędnicza (1537)
Autor: Obserwator Toruński o 05:02 0 komentarze
Etykiety: info-kiosk, marszałek, pomnik, Prezydent RP, Toruń, Urząd Marszałkowski, Urząd Miasta, zanieczyszczenie powietrza
poniedziałek, 30 marca 2015
Przez mękę do Włęcza 2/2 (1536)
Autor: Obserwator Toruński o 05:08 0 komentarze
Etykiety: chata, Dzikowo, Grabowiec, kantorówka, Kaszczorek, Marzanna, Osiek, Silno, topienie Marzanny, Torun, Włęcz, Złotoria
piątek, 27 marca 2015
Przez mękę do Włęcza 1/2 (1535)
Kilka razy do roku zadaję sobie niewinne pytanie
zawczasu udzielając także sobie pozytywnej odpowiedzi.
A pytanie to brzmi: Czyż człowiek w kwiecie wieku
który poczuł moc nadzwyczajną nie ma prawa jej
wykorzystać w słusznej sprawie?!
Tym razem pretekstem stało się sprzyjające oczko
pogodowe oraz nowooddana w naszym miasteczku ścieżka
rowerowa. Dokładniej to ona została zbudowana poza
miastem na trasie Toruń - Osiek ponoć już w zeszłym roku.
Fakt byłby niegodny uwagi zagranicznych i miejscowych
Obserwatorów gdyby nie to co słonko widziało i poza
ścieżką. Trasa przedłużona o 7 km zaprowadziła mnie
do owianej mitami miejscowości Włęcz.
Ta nieistniejąca już dzisiaj wieś, wsławiona jest posiadaniem
legendarnej już chaty, w której a to "Dziady" odprawiane są,
a to "Herodalia" czy też uroczyste "Marzanny topienie"... .
Opis dojazdu do Włęcza brzmi.
Od Złotorii przyzwoita ścieżka asfaltowa powoli zmienia się
w "jakąś". Oznacza to miejscami gładką, choć mocno pylącą
powierzchnię od czasu jesiennego wybudowania znacznie już
zniszczoną. Widać wyraźnie ślady nieprawidłowego jej używania.
A to odciski traktorowych kół, a to ślady końskich kopyt
aż nadto odczuwalne na kierownicy mego jednośladu są... .
- Pozdrawia się okoliczne stadniny koni.
Ponoć nowatorski rodzaj nawierzchni został wymyślony przez
lokalne nadleśnictwo jako cóś co ekologiczniejsze jest od asfaltu... .
No i tym sposobem szykuje się never ending story z utrzymaniem
przy życiu tego cudu techniki drogowej.
Mimo zastrzeżeń natury (póki co estetycznej) trasa Toruń - Osiek
mimo jej pozimowego zapiaszczenia lada jak przejezdna jest,
chociaż zdumienie może budzić sposób jej oznakowania.
- Znakom zakazu proszę przyjrzeć się.
Równolegle do szosy idąca ścieżka również i dlatego nie może się
nawet równać do przepięknej trasy unisławskiej. Tamta idąc dawnym
śladem kolejowym po zniwelowanym terenie wśród pól z dala od
aut wszelkich wśród ptaków ona świergotu bieży.... .
Wracając do obecnej - już bez wybrzydzania - docenimy nawet jej
niedoskonałość na pozostałych do Włęcza 7 kilometrach. Połowę
z tej odległości zajmuje droga czołgowa. Wyłożona płytami po
których tylko (dawno nie widzianymi tu) czołgami wygodnie
jeździć jest.
Pozostałe 3 km to droga gruntowa, która dzieli się na trzy kategorie:
piaszczysta, bardzo piaszczysta i niemożliwie piaszczysta. Miejscami
szkoda tracić sił i lepiej jest na piechotę brnąć po kolana w piasku.
Trudy dojazdu osładza nam widok wspomnianej na początku chaty
włęczowskiej czyli kantorówki. Onaż na wzgórku siłami zapaleńców
przy życiu utrzymywana jest. Ktoś dał płachtę na dach, kilku zaparło
się i ogrodziło, a jeszcze inni robią dobrą robotę parę razy do roku
ożywiając ją ludowymi wydarzeniami.
Szkoda, że nasze Muzeum Etnograficzne z takim zapałem budujące
zespół staro / nowych obiektów olenderskich nic do niej nie ma... .
- Na polityce się nie znam, ale jakaś luka tu mi się widzi.
Acha i jeszcze zespół do MET należących a pięknie na rozstajach
usytuowanych chat w Złotorii mi się przypomina. Ponoć raz do roku
ożywiane one są, na codzień będąc zamkniętymi na głucho przed turystami.
I miejscowymi też. Martwy ten zespół chat zda mi się.
- Pewnie z nimi się-nic-więcej-nie-da- się tak jak to we Włęczu.
Patrząc na to niewykorzystane dobro widzę siebie samego w biało
płóciennym odzieniu jak tam pomieszkuję w złotoryjskich chatach,
a w łapciach i krajką przepasany, wyplataniem koszy się zajmujący.
Na dodatek mógłbym oporządzając krowy i owce (jak to się robi?!)
grać na fujarce i z lipy cuda kozikiem wyrzynać, lub z gliny
- świętym nie będąc - garnki lepić... .
Oderwawszy się nieco od ziemi obiecuję:
a) więcej zimnego mleka prosto z lodówki nie pić (a dobre ono
takie lodowate jest!)
b) kaszel wyleczyć cierpliwością, gorącym mlekiem z miodem
oraz polopiryną.
* * *
Summa summarum: trasę osiecką polecam, z zastrzeżeniem, że
przedłużenie jej do Włęcza jest dla mocno zdeterminowanych lub
nieroztropnych. Do tej ostatniej kategorii zaliczamy i tych pierwszych,
bo kto przy zdrowych zmysłach by przez takie piachy brnął, żeby jakąś
tam starą chatę zobaczyć!?
PS. Czy aby na pewno wszyscy już posiali rzeżuchę?
Autor: Obserwator Toruński o 05:33 0 komentarze
Etykiety: chata, Dzikowo, Grabowiec, kantorówka, Kaszczorek, Marzanna, MET, Muzeum Etnograficzne, Osiek, Silno, topienie Marzanny, Torun, Włęcz, Złotoria