Fotografować można zawsze i wszędzie oraz w każdej chwili,
ale... nie wszystko!
Do tej złotej myśli pewnie nie tylko ja doszedłem. Przyszła mi do głowy,
gdy jeden z moich przyjaciół - fotograf przyrody zresztą - zaczął wyrzekać,
że pogoda do niczego od dawna, że depresję z braku wyjścia na przyrodę
ma, bo światła słonecznego mu brak i na dodatek pogoda już od dawna jest
do niczego.
No to ja mu na to: Człecze! I w tej niedobrej pogodzie dla ciebie szansa jest!
Większość ludzi tak myśli i dlatego jest tak dużo zdjęć na jedno kopyto.
Wszyscy czekają na niebieskie niebo, aż kwiatki się zazielenią i woda zasrebrzy.
A nie łaska to wyjść i zamiast niemożliwego do zrobienia pejzażu urokliwego
(poprzez swoją świetlistość) na szczególe przyrodniczym się fotograficznie
skupić, taki portret kropelkom wody na pajęczynie czy lada jakiemuś kwiatkowi
foto zrobić? Cud to natury przecież gdy on tak z głupia frant w środku zimy
w ogródku czy na polu wyrasta.
A w ogóle to co za przymus po zimnie latać?! Można przecież usiąść przy stole
jak basza i za pomocą czarnego tła oraz lada jakiej lampki czary dymne tworzyć!
Zacznij proszę ulotne baśnie za pomocą światła opowiadać. Zobaczysz jak naraz
wiele historii się pojawi. I wtedy zobaczysz podziw w oczach przyjaciół twych.
- Dla nich też przecież zdjęcia robisz.
A każdy w tych dymach zobaczy coś innego. Niektórzy Dorośli w kolorowych
smugach zobaczą Tańczące Eurydyki, ich historie delikatne, zwiewne i romantyczne.
Inni oburzą się na jednoznaczną - ich zdaniem - zmysłowość, gdyż na tych
fotografiach Ona wrzosem będzie pachniała i miętą... .
A dzieci?! No cóż, posadzone prze monitorem z rozdziwionymi buziami będą słuchać
oczami bajek z tysiąca i jednej nocy... .
Fotografujmy dymy: to prostsze niż się wydaje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz