z ludźmi! A każdy inny ze swoją pasją i sposobem się dzielenia.
Daleki od lepienia garnków wpadłem jednak na tych garncarzy
i uległem zachwyceniu oferowanymi przez nich obrazami.
Mi osobiście nie chodzi o to czym ci ludzie od lepienia, barwienia
i wypalania naczyń literalnie się zajmują. Oni sami to dla mnie
była cicha radość wielka ze spotkania.
Dopiero dzisiaj na tyle ochłonąłem, że mogę z lada jakim dystansem
zacząć te obrazki pokazywać... . Mnogość spotkań i tematów
przemieszała wizytówki i twarze. Z tego wszystkiego zapamiętałem
tylko garncarza z Białorusi. Cichy i skromny, gdzieś tam lepił sobie
z rzadka odpowiadając na tysięczne zapytania ze strony gawiedzi
mocno zgromadzonej przy jego stanowisku.
Ludzie pytali a on częściowo po polsku, trochę po białorusku
i rosyjsku coś tam odpowiadał. I było tak jak być powinno i było
tak jak się spodziewałem. I gdybym nawet tylko z Nim zamienił
te parę słów, i gdybym tylko Jemu te parę zdjęć zrobił byłoby się
z czego cieszyć.
A swoją drogą: chciałbym Go jeszcze kiedyś spotkać. Tylko żeby
czasu było więcej a ludzi wokół mniej... .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz