Strony
▼
środa, 15 października 2014
Bajka o tym jak zostałem sławny (1424)
R. jest racjonalistą, a jednak lubi chodzić na ryby.
Możecie mi wierzyć - albo i nie - ale ostatnio złapał
złotą rybkę. A było to tak. Siedział u sąsiada nad stawem... .
Stawem? Jaki to tam staw, toż to zwykła kałuża z której
on zwyczajowo wyciąga płotki, karasie i inne glapy.
I jeszcze takie jedne szare, o całkiem nieznanej nazwie.
Dosyć smaczne zresztą.
Ostatnimi czasy pogoda była ładna nic wiec dziwnego,
że R. nad tym sąsiadowym stawem przesiadywał prawie
każde popołudnie. No i stało się! Kiedy w ramach
podtrzymywania więzi rodzinnych przyjechałem doń,
zostałem obdarzony paczuszką z wypatroszonymi
rybami bo: u mnie wujku to już na ryby patrzeć
nie mogą, to dlatego ten prezent.
Trochę mnie zatkało na taką argumentację, ale znając R.
soli i pieprzu do wypowiedzi dodał dla lepszego efektu i...
to mu się udało znakomicie. Koniec końców po
przekomarzaniach woreczek z rybami trafił do bagażnika.
Wesoło żegnani pogoniliśmy autko do domu nie spodziewając
się aż t a k i e j niespodzianki. Sam R. już nam ją zapowiedział.
- Tylko się nie zdziw wujku, bo tam w tym woreczku jest
jeszcze niespodzianka. A była nią właśnie z ł o t a r y b k a .
Trochę oniemiałem na jej widok. Wszystkie rybki takie same
szare, a ona jedna taka... inna, jakby ją jaki malarz przemalował.
Z wrażenia telefon sam się włączył. Mój drogi R. powiedz mi
coś o tym łowieniu? Jak to było z tym, że ty tą rybkę... złotą...
na haczyk...?
Ano nic specjalnego! Akurat nie miałem żadnego obowiązku
no to siedziałem sobie i łowiłem. Tego dnia to niespecjalnie brały.
I tak gdzieś po piątej czy szóstej coś mi mignęło na złoto przy
wyciąganiu z wody. Nie, nie i nie! Nikogo ze mną nie było i z nikim
nie rozmawiałem. Czy coś słyszałem? Absolutnie nie! To znaczy
były jakieś hałasy, ktoś coś tam krzyczał coś, ale byłem tak zajęty
łapaniem, że nie zwracałem na te krzyki uwagi.
Że co to były za krzyki? Ano w stylu: No nie bądź taki,
puść mnie, no puść mnie, a zrobię dla ciebie wszystko
co zechcesz! Oj, te krzyki to ja znam doskonale i słyszałem
je nie raz. U sąsiada to tak zawsze, niezbyt dobrze mu się
w małżeństwie układa, to co ja tam się będę do nich mieszał.
Na ryby przecież chodzę do nich, no nie - to co mam
się wtrącać?!
Posłuchaj mnie R.! A słyszałeś ty kiedyś - no wiesz jak byłeś
mały - bajkę o Złotej Rybce? Bajkę? Drogi Wujek raczy żartować!
Nigdy, ale to przenigdy nie dosłuchałem żadnej z nich do końca.
Umęczony ganianiem po podwórku, jeżdżeniem na rowerze
zasypiałem po przyłożeniu głowy do poduszki. Natychmiast.
Oj, teraz sobie coś przypominam, że to przecież wujek
- tak właśnie - to przecież wujek próbował opowiedzieć
mi kiedyś bajkę i w niej chyba chodziło o jakąś złotą rybkę!
Ale co to była za bajka, czego dotyczyła to naprawdę nie
wiem. Przecież wiadomo, że już po pierwszych słowach
wieczornego gadania od razu zasypiałem... .
* * *
Ryba jak ryba: przed włożeniem na patelnię w mące
obkulane one wszystkie tak samo wyglądają. Niemniej
jednak trochę mi nieswojo było kiedy ją smażyłem.
I nawet jakby mniej smakowała od tych innych, szarych.
Żona jakoś nie chciała tej rybki posmakować. Mała ona
to sam ją sobie łaskawco zjedz - poradziła mi życzliwie.
A jedząc nie zapomnij pomyśleć o czymś dobrym, aby
ci się spełniło.
No i stało się: żując gumowatą rybkę pomyślałem sobie,
że co jak co ale sławnym to chciałbym być! Pieniędzy
mam przecież w bród, ale za me wiersze, opowiadania
prześwietne nieśmiertelnej sławy to by mi się nieco przydało.
I wyobraźcie sobie, że trzy dni nie minęły jak zamieściłem
pewne mgliste zdjęcie na zaprzyjaźnionym portalu
"Dziki Toruń". I runęła na mnie sława z wysoka! Ludzie
zaczęli mi masowo gratulować, lajki różne stawiać,
komplementami licznymi obsypywać. Doszło nawet
do rzeczy niesłychanej: zdjęcie to zaczęto zamieszczać
na swoich fejsbukowych stronach głównych z krzepiącymi
słowami, których ze względu na wrodzoną skromność
nie przytoczę. A warto wiedzieć, że pochwały zdjęcia
mego były astronomicznej wielkości!
Nurzając się w cieple narastającej sławy pomyślałem,
po raz pierwszy w życiu, że być może, czasami, warto aby
wybrane osoby całkiem nie znały bajek... .
- No właśnie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz