Zobaczyłem go kątem oka. Na mój widok zawstydził się i odrzucił niedopałek.
Chciał udać, że mnie nie zauważył, ale już po chwili zrezygnował i przeszedł na
moją stronę ulicy. Ciesząc się ze spotkania uprzejmie tego wahania nie zauważyłem.
Jak na te swoje 17 lat wyglądał na dużo starszego. Wyższy ode mnie o pół głowy,
spodnie opuszczone w kroku, mimo upału na głowie zarzucony głęboki kaptur.
Wydał mi się jakiś taki skulony w tej zielonej bluzie z kretyńskim napisem w zawijasy:
- Ort Artur - Sailing Club - Real American Rap.
Po pierwsze: nie Ort Artur! Jak już to PORT, ale dalej to trzeba się
zdecydować.Jeśli by chodziło o "Artur" to nie za bardzo kumam, bo to
port w Chinach, który dzisiaj nazywa się Lüshunkou. Bardziej prawdopodobne,
że chodziło o "Arthur"- kolonię karną na Tasmanii.
- Tylko co amerykański rap ma do tego?!
Siema! - I żółwik. - Jak żyjesz?
To było głupie pytanie, wiadomo JAK. Dopiero teraz to zobaczyłem:
pod okiem wielkie limo, a z nosa ciężkimi kroplami spada krew. Chyba
przed chwilą dostał baty.
- Weź chusteczkę, bo już zapaskudziłeś bluzę!
- Faktycznie, krew ciężko się spiera... .
Pomilczeliśmy chwilę a ja zdążyłem w tym czasie sobie przypomnieć ostatnią
naszą rozmową.
- To co robisz zwykle w sobotę?
- No co tam, zwykle nudno jest - to idziemy w miasto. Zbiera się
chłopaków z dzielnicy i jest wesoło. Wyłapujemy apatorki i robi się im
wałki. No i coś się wreszcie dzieje.
Patrząc na niego zorientowałem się, że role tym razem się odwróciły.
Pomilczeliśmy sobie jeszcze trochę na ten temat.
- No co tam, zwykle nudno jest - to idziemy w miasto. Zbiera się
chłopaków z dzielnicy i jest wesoło. Wyłapujemy apatorki i robi się im
wałki. No i coś się wreszcie dzieje.
Patrząc na niego zorientowałem się, że role tym razem się odwróciły.
Pomilczeliśmy sobie jeszcze trochę na ten temat.
- Taaaa, Elana ostatnio dołuje.
- Aha! Faktycznie.
Jeszcze jedna chwila dłuższego milczenia.
- A jak tam zakończenie roku dla ciebie?
- Ech tam! Szkoda gadać... .
- Posłuchaj mnie uważnie, będzie ciężko, ale postaraj się.
W i e r z ę , że dasz radę.
* * *
Rap dla Mariusza
Nie ten jest silny co bije innych
Ten siłę ma co może coś dać
Ale nie gadaj tu mi jak dzieciak
O forsie, ciuchach czy innych rzeczach
Ty się zapytaj jak masz się przebić
Niech ci poradzi ten co na przedzie
Ma doświadczenia, o życiu wie więcej
Więc dobrych myśli czep się czym prędzej
Ja ci to mówię zrób coś ze sobą
Ważne jedynie, by iść prostą drogą
Nie patrz na innych miej swe marzenia
I rośnij w siłę, by życie swe zmieniać
Słuchaj i ucz się jak być najlepszym
Zaskocz sam siebie, by życia nie spieprzyć
Zrób po swojemu, by iść do przodu
- Wyciągną skręta? To dawaj chodu!
Wtedy dopiero będzie jak w kinie
Kiedy odmówisz szklanki z winem
Nie musisz wcale się tłumaczyć
- Jesteś mężczyzną, a to coś znaczy!
Nie bądź smarkaczem co na wagary
Uciekł by jarać jak jaki stary
To nie jest dobry wzór z ziomala
Co klnie i bije / pije, popala
Uciekł, bo fajne jest ćpanie / picie
A to jest gówno a nie życie
Staczasz się tylko coraz prędzej
Bo wciąż potrzebujesz więcej i więcej
Tam gdzie marycha, amfa i koka
Nie musisz płynąc środkiem rynsztoka
I zamiast wódy napij się wody
Nie zawsze będziesz piękny i młody!
Ci co to piją, ci co jarają,
Już siedzą w swoim pieprzonym raju
I będą w brudnych barłogach gnić
- Zostaw ich w końcu i zacznij żyć!
Wreszcie zapytaj się lekarza,
- Stary narkoman? To się nie zdarza
Schodzi ze świata gdzieś na śmietniku
w piwnicy bloku lub na chodniku
Ten lekarz jeździł na pogotowiu
I tych "leżaków" widział mrowie
"Ci byli wolni - nie mieli panów"
- Pamiętaj! Nie ma starych narkomanów!
Ty jesteś dobry - wszystko przed tobą
Masz jeszcze szanse być ważną osobą
Mieć w życiu piękną normalną rodzinę
Kasę na teraz i czarną godzinę
(cdn)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz