Pamiętam jak wściekł się, kiedy doszło do Niego, że to coś było
właśnie o Nim. Coś tam, coś tam pienił się. W pospiesznym okładaniu
się argumentami ostatecznie to jednak moje było na wierzchu!
Pokonałem Go zdaniem: "No i co z tego, że część to licentia poetica?
...dzięki mnie tylnym drzwiami, (no kuchennym wejściem, ale jednak!)
wszedłeś do historii literatury".
Na takie bezwstydne dictum zamurowało go ze złości a potem rżał długo
i radośnie. Do dzisiaj Go słyszę.
A może było zupełnie inaczej? Może po prostu zaśmiał się ze zrozumieniem.
Jak by nie było czasami udawało mi się Go wytrącić z tej Jego posągowej
postawy. Wtedy mi to się udało, bo wypogodził się i dalej już bez przeszkód
a w pogodnym nastroju mogliśmy zwalczać swoje pomysły na życie.
POŻEGNANIE SKUBAŃCA
Proszę zwrócić uwagę, że nie wiadomo kto nim jest: żegnany czy żegnający... .
A może obydwaj, ci sami którzy się mało kiedy rozumieli?
Koniecznie musiał stawiać na swoim
Oczywiście,
że zawsze miał rację. A co, nie wiedział, że akurat na ten
drobiazg to - ciągle i stale
oraz zawsze i wszędzie - to tylko ja mam monopol? Wiedział, wiedział tylko zawsze robił tak, aby
mnie wpienić, wdiablić i zezłościć. To była jego metoda komunikowania się ze mną.
oraz zawsze i wszędzie - to tylko ja mam monopol? Wiedział, wiedział tylko zawsze robił tak, aby
mnie wpienić, wdiablić i zezłościć. To była jego metoda komunikowania się ze mną.
-
Taki był.
I
często był dla mnie okrutny
Bez
ogródek walił co mu się nie podoba nie licząc się z moimi
uczuciami. Delikatnymi. Właził
z buciorami, a potem jak go bez pardonu przepędzałem to się dziwił bardzo. Że właściwie to nie
wie o co chodzi i dlaczego ja taki niedobry dla niego jestem. Potrafiłem odreagować te odzywki
i on to niekiedy znosił. Trzeba przyznać, że nieraz cierpliwie.
z buciorami, a potem jak go bez pardonu przepędzałem to się dziwił bardzo. Że właściwie to nie
wie o co chodzi i dlaczego ja taki niedobry dla niego jestem. Potrafiłem odreagować te odzywki
i on to niekiedy znosił. Trzeba przyznać, że nieraz cierpliwie.
Lubił
być autorytetem
Przez
długi czas dawałem się na to nabrać. Raz jednak miarka się
przebrała i nabrałem podejrzeń,
że ściemnia, że gmatwa, że po prostu nie wie. Pamiętam, że odbiłem piłkę mocno i celnie a po wielokroć
trafiając w słabe punkty. Z przyjemnością. O dawna zresztą powielałem schemat z góry zakładając,
że „on na pewno nie wie o czym mówi”. I to mi słusznie nie przysparzało Jego sympatii.
że ściemnia, że gmatwa, że po prostu nie wie. Pamiętam, że odbiłem piłkę mocno i celnie a po wielokroć
trafiając w słabe punkty. Z przyjemnością. O dawna zresztą powielałem schemat z góry zakładając,
że „on na pewno nie wie o czym mówi”. I to mi słusznie nie przysparzało Jego sympatii.
A
jaki był dumny!
Nigdy,
ale to przenigdy by się nie przyznał, że czegoś nie wie! Jak on
potrafił mącić, jak lawirować,
jak motać! A wszystko tylko po to, żeby pokazać, że się na wszystkim zna. Znakomicie zresztą. Z małpią
złośliwością i boleśnie dawałem mu o tym poznać, gdy przyłapywałem go na niewiedzy. Pastwiłem się
z przyjemnością i to była słona cena jaką musiał płacić za moją obecność. Mimo różnic we wszystkim
trwałem, co prawda gdzieś na boku, po miesięcznej przerwie, ale tak.
jak motać! A wszystko tylko po to, żeby pokazać, że się na wszystkim zna. Znakomicie zresztą. Z małpią
złośliwością i boleśnie dawałem mu o tym poznać, gdy przyłapywałem go na niewiedzy. Pastwiłem się
z przyjemnością i to była słona cena jaką musiał płacić za moją obecność. Mimo różnic we wszystkim
trwałem, co prawda gdzieś na boku, po miesięcznej przerwie, ale tak.
Starał
się być dostojny
Na
zdjęciach zawsze wychodził pomnikowo. Marsowa mina i posągowy
wygląd to jest to co odróżniało
go od innych portretowanych osób. Jako znakomity fotograf (najlepszy z żyjących jakiego znam!)
wyłaziłem ze skóry, żeby wydobyć z niego ludzkie cechy na zdjęciu. Mimo to zawsze wyglądał jak
Piłsudski na portrecie, chociaż wąsa nie nosił. A przecież nigdy nie widziałem go nieogolonego. Zawsze
dbał o wygląd i potrafił nosić się z fasonem. Oczywiście, że nigdy się nie dowiedział ode mnie, o tych
jego dobrze dopasowanych apaszkach czy starannie dobranych krawatach. Nakrycia głowy też miewał
całkiem, całkiem. Takie właściwe, na które sam bym nie wpadł.
go od innych portretowanych osób. Jako znakomity fotograf (najlepszy z żyjących jakiego znam!)
wyłaziłem ze skóry, żeby wydobyć z niego ludzkie cechy na zdjęciu. Mimo to zawsze wyglądał jak
Piłsudski na portrecie, chociaż wąsa nie nosił. A przecież nigdy nie widziałem go nieogolonego. Zawsze
dbał o wygląd i potrafił nosić się z fasonem. Oczywiście, że nigdy się nie dowiedział ode mnie, o tych
jego dobrze dopasowanych apaszkach czy starannie dobranych krawatach. Nakrycia głowy też miewał
całkiem, całkiem. Takie właściwe, na które sam bym nie wpadł.
Kochał
historię
On
kochał historię?! Grzebał się w niej jak w koszu ze śmieciami
zanudzając mnie marginaliami ze
swojego (i cudzego) jakże obfitującego w historyczne momenty życia. W jego wydaniu to było
błahe i dawałem mu o tym znać. Nie raz i boleśnie. A on zanudzał mnie historiami o swoim Ojcu,
który naprawdę wzorcową historię życia miał. I jego Mama też taką miała. Ojciec jednak odgrywał
ważniejszą rolę. Jeszcze parę dni wcześniej skanowałem mu zdjęcia z Jego Ojcem w roli głównej, które
miał gdzieś tam przesłać.
swojego (i cudzego) jakże obfitującego w historyczne momenty życia. W jego wydaniu to było
błahe i dawałem mu o tym znać. Nie raz i boleśnie. A on zanudzał mnie historiami o swoim Ojcu,
który naprawdę wzorcową historię życia miał. I jego Mama też taką miała. Ojciec jednak odgrywał
ważniejszą rolę. Jeszcze parę dni wcześniej skanowałem mu zdjęcia z Jego Ojcem w roli głównej, które
miał gdzieś tam przesłać.
Był
wampirem energetycznym
Po
każdym z Nim spotkaniu czułem się wyczerpany i zużyty. Dyskusje w
które mnie zręcznie wciągał
powodowały, że musiałem udowadniać rzeczy i sprawy dla mnie oczywiste. Jako człowiek leniwy
umysłowo, zmuszał mnie do myślenia poddając w wątpliwość rzeczy i sprawy co do których od dawna
wiedziałem, że są pewne. Po spotkaniu z nim traciłem orientację, zmuszony byłem weryfikować swoje
poglądy i w końcu sprawdzałem w dowodzie jak mam na imię.
powodowały, że musiałem udowadniać rzeczy i sprawy dla mnie oczywiste. Jako człowiek leniwy
umysłowo, zmuszał mnie do myślenia poddając w wątpliwość rzeczy i sprawy co do których od dawna
wiedziałem, że są pewne. Po spotkaniu z nim traciłem orientację, zmuszony byłem weryfikować swoje
poglądy i w końcu sprawdzałem w dowodzie jak mam na imię.
Nie
cierpiał wysiłku fizycznego
Za
nic by nie wsiadł na rower, bo to przecież zajęcie dla plebsu.
Wolał przez pół miasta przejść
piechotą. Z autobusów też korzystał z musu. Nawet kiedy przybyło mu parę kilo ponad to co powinien
ważyć, odbijał piłeczkę i za każdym razem gdy mnie spotkał głośno komentował, że „oj coś ci się
przybyło kolego!”.
piechotą. Z autobusów też korzystał z musu. Nawet kiedy przybyło mu parę kilo ponad to co powinien
ważyć, odbijał piłeczkę i za każdym razem gdy mnie spotkał głośno komentował, że „oj coś ci się
przybyło kolego!”.
Było
koneserem dobrego jedzenia
Wpieniało
mnie to, jak on potrafił gadać o jedzeniu. O tym wszystkich
smakach, wyglądach i zapachach.
O atmosferze elegancji towarzyszącej jakiemuś znakomitemu obiadkowi. Mnie te wszystkie rzeczy
w najwyższym stopniu nudziły. Wiadomo przecież, że człowiek coś musi jeść, a jedzenie może być
tylko niesmaczne, smaczne i bardzo smaczne. To po co te gadania o grzybkach i sosach? O dziczyźnie
i kiełbasach domowego wyrobu? On nie tylko lubił dobrze zjeść, ale i z pascalowo-makłowiczowskim
zacięciem potrafił to uzasadnić. Nie rozumiałem tego.
O atmosferze elegancji towarzyszącej jakiemuś znakomitemu obiadkowi. Mnie te wszystkie rzeczy
w najwyższym stopniu nudziły. Wiadomo przecież, że człowiek coś musi jeść, a jedzenie może być
tylko niesmaczne, smaczne i bardzo smaczne. To po co te gadania o grzybkach i sosach? O dziczyźnie
i kiełbasach domowego wyrobu? On nie tylko lubił dobrze zjeść, ale i z pascalowo-makłowiczowskim
zacięciem potrafił to uzasadnić. Nie rozumiałem tego.
Prześwietny
znawca alkoholi
Pijąc
wino sprawiał wrażenie kipera, ale i tak wiedziałem, że
najbardziej smakuje mu waląca z nóg
moc samogonki. Oczywiście nie przeszkadzało mu to rozprawiać o niuansach różnych wykwintnych
trunków. Bo przecież on je wszystkie dawno spróbował! Te wszystkie, balantajny, metaksy, beherowki
i inne śliwowice. Jestem człowiekiem, który ma do alkoholu stosunek prawie zabobonny, bo „można
się od niego uzależnić”. Z drugiej strony potrafię docenić pożytki płynące ze spożycia czerwonego
wytrawnego do obiadu czy kapkę brandy do kawy... . No i raz na pięć lat, przy dobrym jedzeniu,
w zaciszu i głuszy uważam, że zdrowemu człekowi grzmotnięcie czegoś mocniejszego do dna jest
potrzebne! Żeby było wiadomo, czego się nie robi. Niemniej jednak rozwlekłe gadanie na temat różnic
pomiędzy poszczególnymi trunkami uważałem za bezsensowne. I on się o tym ode mnie dowiadywał.
moc samogonki. Oczywiście nie przeszkadzało mu to rozprawiać o niuansach różnych wykwintnych
trunków. Bo przecież on je wszystkie dawno spróbował! Te wszystkie, balantajny, metaksy, beherowki
i inne śliwowice. Jestem człowiekiem, który ma do alkoholu stosunek prawie zabobonny, bo „można
się od niego uzależnić”. Z drugiej strony potrafię docenić pożytki płynące ze spożycia czerwonego
wytrawnego do obiadu czy kapkę brandy do kawy... . No i raz na pięć lat, przy dobrym jedzeniu,
w zaciszu i głuszy uważam, że zdrowemu człekowi grzmotnięcie czegoś mocniejszego do dna jest
potrzebne! Żeby było wiadomo, czego się nie robi. Niemniej jednak rozwlekłe gadanie na temat różnic
pomiędzy poszczególnymi trunkami uważałem za bezsensowne. I on się o tym ode mnie dowiadywał.
Zawsze
uważał się za lepszego
Lubił
mnie psychologicznie poklepywać po ramieniu, tak trochę z góry.
Wicie rozumicie kolego,
bo to trzeba zrobić było tak! Zawsze miał dobrą radę dla mnie. A już do szewskiej pasji doprowadzało
mnie to kiedy – przyparty do muru – musiał zasięgnąć mojej opinii. Robił to wtedy w szczególnie
denerwujący sposób: A co pan, panie profesorze (pracowałem wtedy w szkole, a on tyrał trochę
inaczej) myśli o tym czy owym? I od razu moją odpowiedź – choćby najbardziej wartościową
i przydatną - przykrywał swoją „dobrą radą”. A ja sam najlepiej wiem co dla mnie jest najlepsze!
I nie będzie mi nikt gadać co mam robić!
bo to trzeba zrobić było tak! Zawsze miał dobrą radę dla mnie. A już do szewskiej pasji doprowadzało
mnie to kiedy – przyparty do muru – musiał zasięgnąć mojej opinii. Robił to wtedy w szczególnie
denerwujący sposób: A co pan, panie profesorze (pracowałem wtedy w szkole, a on tyrał trochę
inaczej) myśli o tym czy owym? I od razu moją odpowiedź – choćby najbardziej wartościową
i przydatną - przykrywał swoją „dobrą radą”. A ja sam najlepiej wiem co dla mnie jest najlepsze!
I nie będzie mi nikt gadać co mam robić!
Jego
fascynacja techniką doprowadzała mnie do rozpaczy
Radio
ma grać, telewizor ma pokazywać a samochód ma jechać. I nic
więcej! To są proste,
podstawowe wartości dla których te mieszaniny plastiku, kabli, szkła i elektroniki wymyślono. Żadne
tam cztery de i tysiąc sto dwadzieścia pikseli na milimetr dźwięku. Nigdy nie mogłem zrozumieć jak
można się czymś takim pasjonować! A on sypał cyframi, oszałamiał mnie parametrami i obezwładniał
taką ilością danych, że z trudem udawało mi się wyrywać z jego technicznych łap mój biedny
humanistyczny mózg.
podstawowe wartości dla których te mieszaniny plastiku, kabli, szkła i elektroniki wymyślono. Żadne
tam cztery de i tysiąc sto dwadzieścia pikseli na milimetr dźwięku. Nigdy nie mogłem zrozumieć jak
można się czymś takim pasjonować! A on sypał cyframi, oszałamiał mnie parametrami i obezwładniał
taką ilością danych, że z trudem udawało mi się wyrywać z jego technicznych łap mój biedny
humanistyczny mózg.
I na
pewno nie był moim przyjacielem!
Był
znajomym, starym znajomym od tak wielu lat, od tak wielu lat był
moim starym dobrym znajomym,
że nie pamiętam początków tej naszej starej znajomości. ...ale był znajomym i tylko znajomym! Dobrym.
Żadnym tam przyjacielem. Gdybym miał powiedzieć, że był moim przyjacielem (to jest nieco lepsze
– chociaż za mocne słowo - w stosunku do Niego niż zwykły znajomy czy nawet dobry znajomy),
to by trzeba było przedefiniować słowo przyjaźń. To słowo musiało być bardziej twarde, mocniej kanciaste
i sporo raniące. I bez żadnych sentymentów!
że nie pamiętam początków tej naszej starej znajomości. ...ale był znajomym i tylko znajomym! Dobrym.
Żadnym tam przyjacielem. Gdybym miał powiedzieć, że był moim przyjacielem (to jest nieco lepsze
– chociaż za mocne słowo - w stosunku do Niego niż zwykły znajomy czy nawet dobry znajomy),
to by trzeba było przedefiniować słowo przyjaźń. To słowo musiało być bardziej twarde, mocniej kanciaste
i sporo raniące. I bez żadnych sentymentów!
A
teraz wziął się i sobie poszedł. Parę dni temu sapiąc
przyczłapał, żeby mu coś zeskanować. Kiedy
machnąłem te trzydzieści obrazków i zgrałem na pendriva, to okazało się, że byłoby dobrze abym te zdjęcia
przygotował pod publikację. Za chińskiego boga jednak nie mogłem wydobyć od niego o co chodzi: pod
PowerPointa mam złożyć czy pod wydruk, a jak pod wydruk to w powiększeniu, a jeśli tak to jakim?
Zgodnie ustaliliśmy że jak baba ze szkoły – do której miał je wysłać – zdecyduje się na coś to może
się wezmę za obróbkę. Może.
machnąłem te trzydzieści obrazków i zgrałem na pendriva, to okazało się, że byłoby dobrze abym te zdjęcia
przygotował pod publikację. Za chińskiego boga jednak nie mogłem wydobyć od niego o co chodzi: pod
PowerPointa mam złożyć czy pod wydruk, a jak pod wydruk to w powiększeniu, a jeśli tak to jakim?
Zgodnie ustaliliśmy że jak baba ze szkoły – do której miał je wysłać – zdecyduje się na coś to może
się wezmę za obróbkę. Może.
No
i tak się rozstaliśmy, a za dwa dni dostałem telefon od Krystyny.
Więc ja ci mówię Przyjacielu,
że to mi się nie podoba, bo tak się nie kończy czegoś tak ważnego jak życie. Zawsze skubańcu jakieś tam
maniery miałeś, a tu naraz tak bez pożegnania?! Dlatego też pamiętaj, że przede mną nie uciekniesz.
Kiedyś spotkamy się i jak zwykle ci wygarnę wszystko to czego nie zdążyłem ci dotąd powiedzieć.
że to mi się nie podoba, bo tak się nie kończy czegoś tak ważnego jak życie. Zawsze skubańcu jakieś tam
maniery miałeś, a tu naraz tak bez pożegnania?! Dlatego też pamiętaj, że przede mną nie uciekniesz.
Kiedyś spotkamy się i jak zwykle ci wygarnę wszystko to czego nie zdążyłem ci dotąd powiedzieć.
-
...a jeszcze tyle rzeczy miałem ci do powiedzenia! I
dlatego nie mogę Ci wybaczyć, że odszedłeś.
* * *
A
na razie nie licz na to, że się prędko spotkamy!
Będę
pazurami trzymał się swego, byle tylko się z Tobą prędko nie
spotkać.
-
Mam czas, mam jeszcze dużo czasu. Chyba.
Brak komentarzy:
Nowe komentarze są niedozwolone.