Człowieku, czy ty żeś oszalał?!
Mieszkanie na Koniuchach kupić? Ty to chyba na pewno nie wiesz co robisz... .
Takimi słowami kilkanaście lat temu powitano w pracy njusa, że mieszkanie właśnie tam jest już
postanowione i zapłacone. Koniuchy - wtedy to jeszcze był synonim "złej dzielnicy". W tym regionie
kiedyś było mieszkać to tak jak być naznaczonym. Coś jak Praga w Warszawie. Jeżeli urodziłeś się na
Koniuchach to dziedziczna bieda, alkoholizm, brak perspektyw życiowych i szemrane towarzystwo miałeś
wpisane do metryki na stałe.
A potem czasy się zmieniły i ludzie - nic nie wiedząc o historii - kupowali tu mieszkania. Historia jako
obciążenie? Prosty i trafny na to przykład. Mam tego więcej i cięższego kalibru, a nie dzisiaj - nie dzisiaj
jest czas by o tym wspominać. Może kiedyś... .
Przenosząc się z Rubinkowa wzdychaliśmy z ulgą ciesząc się z kameralnego otoczenia, większego poczucia
bezpieczeństwa, lepszej infrastruktury i tych paru sympatycznych osiedlowych sklepików, które tu już
były, a o które na naszym wtedy Rubinkowie w owym czasie było trudno. No i wszędzie tutaj blisko: do
sklepów, do kościoła i nawet na cmentarz.
Obecnie (oprócz paru starych domów) tylko szorstka nazwa dzielnicy wywodząca się jeszcze z tych
czasów gdy wypasano tu konie zachowuje ducha historii. A reszta? Reszta jest istnieniem na nowo.
- Tu i teraz.
A czego tutaj brakuje a co zostało i jest na Rubinkowie? Oddechu i przestrzeni, której wtedy jeszcze tak się
nie doceniało. Ważna też jest bliskość Wisły i hektarów zieleni która tam była i która jeszcze bujnie narosła.
No i przyjaźni, które tam zostały.
- Na szczęście one nadal trwają!