ON niespodziewanie wynurzył się z za krzaków oddzielających od łąki. Zaskoczenie było obopólne. Co ja
się w zeszłym roku za Nim nie nabiegałem po łąkach! A ten tu stoi sobie i nawet na mnie nie zwraca uwagi.
I bardzo dobrze i ucieszyło mnie to.
Tamte tylko spojrzały na siebie porozumiewawczo. I w nogi... .
Znaczy się w skrzydła, czyli dały w pióóóóóóraaaaa.
I tyle je widziałem.
Brązowy spojrzał na mnie bykiem. pomyślałem: ot i kawałek przyrody prawdziwie wiejskiej. Upewniwszy
się że na solidnym łańcuchu zamocowanym on jest spojrzałem mu głęboko o w oczy. I spotkałem się ze
zrozumieniem. Przestał ogonem kręcić młyna... .
A dziki wróbel trwał nieporuszony, nie miał czego się strachać: orlików (tych krzykliwych) tym razem około
wieży nie było zupełnie. No to pedały w garść i choduuuuu! Gorąco nad wyraz.
Tuż przed Białowieżą znajomy widok: "Żebra Żubra" nadal połamane, ale według sympatycznego
naukowca ponoć faktycznie coś tam się dzieje.
A swoją drogą ten Ośrodek Ekologiczny około Białowieży bardzo podobnym do naszego Muzeum
Przyrodniczego jest. Tylko kto z Torunian (nie wspominając o ludach innych) wie gdzie jest to Muzeum?
Kto widział kompletnie niepromowaną przez nich stałą wystawę? (Ach ten wypchany niedźwiedź, cóż
za potępiający wzrok ma nadęta szyja żyrafy... . A te szkielety jak żywe są. I motyli moc jest tam!)
- Nawet Aleksander Hagge (proszę poszukać o Nim na witrynie OT!) nie zauważył tego Muzeum!
W drodze powrotnej sama Ona mignęła mi na drodze.
- Jak żywa zjawa, ledwie siatkówka i matryca zdążyły ją utrwalić... .
A ta puchato trwała.
Mimo, że cała w piórkach to spiżowa.
Pięknie, tym dojrzałem latem było.