Jak dobrze pamiętamy jesteśmy na wyprawie do Chełmna. Pierwszą cześć trasy prowadzącą śladem
kolejki wąskotorowej, dzisiaj zamieniono na ścieżkę rowerową.
- I to mnie - osobę jeżdżącą po zakamarach - cieszy bardzo, mimo , że ścieżka nie do końca otwarta.
Mając do wyboru dalszą jazdę przez tytułowy Unisław, daję sobie z nim spokój i jadę na Gzin. Nazwa
ładna a trasa mocno górska czyli jest wszystko co mi potrzeba.
Krótki postój nad gzińskim stawem i zauważam, że jest tam ładnie a teren zadbany. Są wokół trzcin:
ławeczki, pomost, śmietniki i stosowne oznaczenie, że jeśli kąpiel to "nie". - A komu by tam się chciało w rzęsie taplać!
Na tej wąskiej trasie przyłapuję się na rzeczy niebezpiecznej: jeżdżę nazbyt szeroko!
Rozbestwiony luksusem przed chwilą samotnego pokonywania wypasionej równiutkim asfaltem ścieżki
rowerowej po prostu zapomniałem gdzie jestem. Ryczące autko nadjeżdżające z przodu przywraca mnie
do rzeczywistości... .
- Luksus jazdy tą ścieżką po prostu uśpił mnie i wyłączył mi instynkt samozachowawczy!
Oczarowany pejzażami ni stąd ni zowąd zostaję niespodziewanie zaatakowany najprawdziwszym
gargamelem. Zapomniałem po prostu, że on tutaj tkwi w krajobrazie jak, jak... . - No, nie wiem jak co!
Straszliwe piękno tego obiektu wynikające z pokracznego zastosowania wszystkich możliwych stylów
(no dobra, brakuje witraży gotyckich) oraz jego niepowtarzalna czapowatość zwalają z nóg! Zapowiadam! Próby wzięcia na mnie odwetu za pokazanie tego przerażającego obiektu spełzną
na niczym! Jestem tylko sprawozdawcą z krajobrazu.
Salutem armatnim żegnamy to potworne piękno makabryły!
Dopiero widok pól zielonych koi nasze poczucie estetyki... .
c.d.n.