1. Posługujemy się tylko prawdziwym samowarem opalanym na węgiel drzewny, a nie żadnym
elektrycznym. Na prądzie czy innym gazie to my sobie możemy grzańca robić w blaszanym
wiaderku! Tytuł samowaru przysługuje tylko oryginałowi, co to dym przy rozpalaniu wydaje,
co cicho zagrzewając wodę mruczy. Obywatel carskiej Rosji pan Anton Czechow zwykł
był mawiać, że "samowar śpiewa", ale osobiście nie wiem czy literatom w poważnych
sprawach można wierzyć. Chociaż jak się tak by wsłuchać... .
2. Samowar rozpalamy dopiero wtedy, gdy mamy pewność, że chmara gości nas odwiedzi.
Wszak jego wodny zbiornik ładnych parę litrów pomieścić może! Szczególnym powodem do
jego uruchomienia może być przybycie nawet nielicznych, acz specjalnie pożądanych gości.
Zaproszenie do domu na herbatę z samowara jest wyrazem szacunku i sympatii, stąd uważanie
okazujemy podejmując kogoś ceremonialnym czajem. Wszak wiadomo: tylko staraniem
wielkim i na ekstraordynaryjne okazje samowar jest uruchamiany!
3. Prawo na jego rozpalenie przysługuje dopiero wtedy, gdy mamy zapewnioną stosowną ilość
czasu. Jeśli komuś się spieszy to proszę o samowarze nawet nie myśleć! Onże wymaga spokoju,
dobrej atmosfery i pogody ducha. Dodatkowo zapewniam Was, że samowar ma pewną i w tym
względzie wspierającą właściwość. Każdorazowo kiedy go rozpalałem ludzie wokół mnie jakby
stawali się bardziej pogodni. Jestem nawet skłonny stwierdzić, że samowar to urządzenie do
wytwarzania uroczystego nastroju, stąd też jego obecność podczas jakiegoś Rodzinnego Święta
jest wskazana i tak naturalna, jakby od pokoleń istniała. Nawet gdyby ów magiczny przedmiot
"dopieroco" był spoza granicy przywieziony.
4. Miejsce rozpalania samowaru musi spełniać wymogi nie tylko przeciwpożarowe. Do tego
nam jest potrzebny dom, odpowiednio stary, może być na wsi. Próby rozpalania samowaru na
balkonie uznaje się za barbarzyństwo równe /za przeproszeniem/ grillowaniu balkonowemu.
Jeśli ktoś taką rezydencją / gniazdem rodzinnym z ogrodem chwilowo nie dysponuje zawsze
może się podlizać do swych obrzydliwie zamożnych krewnych mieszkających w willi pod
miastem. Zapewniam, że zostaniemy przyjęci z otwartymi ramionami, tym chętniej jeśli na koniec
wizyty zagwarantujemy im samowar w prezencie.
5. Po oczyszczeniu z wiekowego kurzu przemywamy zbiornik na wodę ostatecznie zalewając go
taką prosto ze sprawdzonej studni. Nalać wodę to rzecz pierwsza! Po założeniu pokrywki górnej
kominek zasypujemy węglem drzewnym. Zamiana tegoż węgla na żar oraz założenie kapturka
gaszącego płomień zakończy rozpalanie urządzenia. Aby maszynę herbacianą sprawnie rozpalić
wyraża się zgodę na korzystanie z podpałki wspomaganej dostępną nam pompką. Można użyć
dawnego sposobu czyli buta z cholewą. Podpałka i pompka to ukłony w stronę nowoczesności
i wcale nie muszą być konieczne, jeśli ktoś wychował się przy piecu kaflowym, a nie przy kaloryferze.
Uwaga! Niektóre podpałki są bardzo skuteczne, ale woniają, stąd też samowar na czas rozpalania
wynosimy na zawietrzną. Postępujemy tak nawet jeśli - dla zapachu, do kominka - wrzuciliśmy kilka
sosnowych szyszek, co się aromatycznie zaleca. Ekstremiści to nawet samymi szyszkami palą!
6. Natenczas gdy dym z komina ulatniać się przestaje, to niechybny znak gotowości samowaru do
działania. Ceremonialnie stawiamy na niego ceramiczny (a czasem metalowy) czajniczek z czajem
zawiadamiając Świat o tym doniosłym fakcie. Naród tłoczący się wokół samowaru winien być
obdarzany naparem według starszeństwa. Z wieku i z urzędu niechaj to się należy.
7. Uwaga decydująca: nic nam po (a choćby i srebrnym a' 20 tys. zł. dziś kosztującym) samowarze
kiedy do niego stosownych naczyń nie mamy! Onże przedmiot magiczny bez odpowiedniej
porcelany nieprzydatny jest. Sam czajniczek jak i filiżanki winny mieć specjalnie wyprofilowaną
(wydłużoną!) podstawę, tak aby można było je pewnie osadzić na podgrzewającym kominku.
Posługiwanie się oryginalnym zestawem samowar - porcelana zalicza się do kanonu i automatycznie
wznosi nas na naturalny i przysługujący nam, a ogólnie przyjęty w wyższych sferach poziom.
W odwiedzonym sklepie z antykami pewien "specjalista" otworzył szeroko oczy ze zdumienia
kiedy zapytałem go porcelanę do samowaru... . Onże typ nie wiedział, że taka istnieje!
- O tempora, o mores!
8. Czary z zagrzewaniem czajniczka wrzącą wodą PRZED samym jej zaparzeniem odprawiamy
starannie i z należytym zrozumieniem ważności chwili. One czynności są powszechnie znane więc
nie będę tego tematu rozwijał. Wszak wszyscy o tym wiemy, że także filiżanki przed nalaniem
magicznego naparu gorącymi też być powinny.
9. Dopiero teraz w ogrodowym nastroju, przy konfiturach (koniecznie!) i ciastach o których tylko
- nasze Mamy i Stare Ciocie wiedzą jak się je przygotowuje - możemy delektować się
niezwykłym Czasem Picia Herbaty... . Ach te leniwe rozmowy w uroczystej atmosferze. Wieczorem
listopadowym gdy deszcz o szyby zadzwoni jesienny, podczas śnieżnej zimowej zamieci będzie
co wspominać, będzie do czego tęsknić! I to słońce przez liście, mruczenie samowaru i zapach bzu... .
10. A Goście przychodzą i odchodzą w rozmarzeniu, ciasta co chwilę donoszonego z kuchni pod
jabłonkę ubywa, a kiedy dzień nachyli się ku upadkowi to świadomi dobrze przeżytego czasu
będziemy mogli sobie powiedzieć:
- Dobry Pan jeszcze raz pozwolił nam się pięknie cieszyć życiem.
* * *
Gdyby komuś mój poradnik się nie spodobał (jako nazbyt cudzoziemski i propagujący kulinarne
urządzenie kulturowo nam obce) to przypominam: a żłopać wiadrami Coca Colę to bezkarnie
można, zagryzając ją gumą do żucia?!
czwartek, 16 maja 2013
Poradnik obsługi samowaru 2/2 (1230)
Autor: Obserwator Toruński o 05:17 9 komentarze
Subskrybuj:
Posty (Atom)