Rozpoczynamy sezon na koty, a dokładnie sezon na koty w marcu, czyli na marcowe koty przyszedł czas.
Tylko proszę mi - O Szanowni Obserwatorzy - bez takich tam.
To, że zwyczajnie napatoczył mi się marzec, to akurat kompletnie zupełny przypadek.
Po prostu budzę się przy kotach i odrabiam zaległości, których i tak nijak odrobić się nie da.
A przy okazji: dziękuję wszystkim tym którzy odwiedzali "Obserwatora" podczas jego niebytu.
O wielkie dzięki Wam którzyście wierzyli, że Bardzo Śpiący jeszcze z letargu powstanie. Teraz siedząc
w sennej zaspie coraz bardziej przytomnym okiem staram się skupić na rzeczach najważniejszych,
tylko na tych które mają jakieś istotne znaczenie w ogóle.
I dzisiaj wychodzi mi na to, że w życiu idzie o koty i inne takie tam jak zrozumienie i mruczenie
nie wspominając o czymś tak banalnym jak na ten przykład przyjaźń - że się tak górnolotnie wyrażę.
* * *
Dzisiejszą uroczystość sponsoruje zdjęciami swego kota Tajemniczy Don Pedro!
Proszę zwrócić uwagę na niezwykłą osobowość Tego Którego Imienia Nie Odważam się Wypowiedzieć.
- Ach ta hipnotyzująca skromność! I do tego te własne myśli i oddalenie.
A. Waligórski: Jeszcze
I wszystko się w naszym życiu układa tak plus-minus znośnie,
I gdy się w tym życiu już miało tę pewną ilość dziewczyn,
A właśnie jest popołudnie, i słońce świeci skośnie,
To dobrze jest usiąść w fotelu, a kot niech się zwinie obok,
I żeby w zasięgu ręki było koniecznie pół czarnej,
A radio niech gra Gershwina, a my, kiwając nogą,
W ten skośny promień puszczamy dym z papierosa Carmen.
Na półkach piętrzą się książki, i pył z nich wiruje w słońcu,
I wszystko jest złotobrunatne, a tylko rapsodia błękitna,
I trochę smutno, że trzeba to będzie zostawić w końcu,
I że już się nie siądzie w fotelu, żeby Trzech Muszkieterów poczytać,
Bo może się kiedyś tak zdarzyć, że patrzysz — a ciebie już nie ma,
Chociaż jest kawa i fotel, i słońce na kociej sierści,
I chociaż wciąż jeszcze w powietrzu snuje się dym z Carmena,
I równie jak dym błękitny wciąż snuje się ten mister Gershwin.
Pies podniósł głowę i warknął, ale na razie nikt nie wszedł,
Choć ktoś stał jakby za drzwiami, i jakby zamykał parasol.
Kot otwarł oko, popatrzył i spytał — Jesteś tu jeszcze?
— Jeszcze tu jestem, mój kocie. I staram się trzymać fason.