Z tegorocznymi szumnie zapowiadanymi piernikami było tak.
Czaiłem się na nie od lat. Myślałem o nich i marzyłem o nich też. Śniły mi się prawie. I razu dnia pewnego
postanowiłem. Kto jak nie Obserwator Toruński powinien być roznosicielem tradycji piernikowej?! Gadać
o piernikach to każdy potrafi, ale zrobić to już nie każdy pierwszy wyrwany z tłumu Torunianin może!
Tak postanowiwszy zakupiłem za ciężkie pieniądze drewnianą formę do odciskania pierników. Trzymając ją
w ręku zrozumiałem co musiał czuć Napoleon dotykając piramidy: gotyckim wzrokiem z klasycznego wzoru
(piernikowej formy którą kiedyś pokażę) wieki spojrzały na mnie... .
Dalej już było bardziej współcześnie. Ciasto które miało być specjalnie pod formę okazało się być
nieosiągalne, a było tylko takie jak na normalny piernik przystało. A powinno być specjalne, twarde.
- Mając do dyspozycji nazbyt miętki surowiec wyjściowy wytworzono takie oto coś.
I proszę mi tu się zbyt głośno nie śmiać z tego gniota, bo to dopiero pierwszy mój piernik! Następny będzie
na pewno bardziej podobny do swych słynnych historycznie i sławnych pierwowzorów.
Porażony efektem końcowym swojej piernikowej aktywności wyprosiłem jeszcze nieco ciasta na kolejne
eksperymenty. I wyszło mi takie coś, co pośpiesznie ozdobione doprowadziło mnie do następującego
stwierdzenia: biała czekolada to nie jest dobry materiał zdobniczy.
Kłopotliwą sytuację uratował normalny, domowy piernik (jeszcze nie sfotografowany!) i ten poniżej.
- Święta minęły więc jak trzeba.
środa, 2 stycznia 2013
Konkurencja piernikowa (1113)
Autor: Obserwator Toruński o 05:43 0 komentarze
Etykiety: biała czekolada, piernik, tradycja
Subskrybuj:
Posty (Atom)